Amerykański reżyser Sean Baker dobrze się zapisał w pamięci polskich kinomanów takimi filmami jak Mandarynka (2015) czy Red Rocket (2021). Pierwszy pokazywał jeden dzień (zresztą wigilię Bożego Narodzenia) z życia transpłciowych pracownic seksualnych w Los Angeles. Scenariusz drugiego zainspirowany został biografią odtwórcy głównej roli, Simona Rexa. Gra on aktora porno, który wraca do rodzinnego miasteczka, ale nie przez wszystkich jest tam mile widziany.
Baker opowiada o ludziach z - jak byśmy kiedyś powiedzieli - marginesu społecznego, a czyni to nie tylko z empatią, ale i poczuciem humoru. Nie inaczej rzecz się ma z Anorą, która tak zachwyciła jurorów ostatniego festiwalu w Cannes, że przyznali jej Złotą Palmę. Film zaczyna się tam, gdzie kończy się bajka o Kopciuszku. Tytułowa Anora, pracownica seksualna z Brooklynu, poznaje swojego księcia. Jest nim Iwan, syn rosyjskich oligarchów. Młodzi biorą ślub, a wiadomość o nim dociera do rodziców pana młodego w Rosji, którzy zrobią wszystko, by go unieważnić.
Tak jak poprzednie filmy Bakera, Anora skrzy się humorem i uwodzi żywiołową energią. Budzi jednak także kontrowersje, zwłaszcza w naszej części świata. Wynikają one z niefrasobliwego ukazania rosyjskich elit, pominięcia ich uwikłania politycznego i ekonomicznego. Tak więc to nie dla geopolitycznej przenikliwości autora należy obejrzeć ten film, lecz dla brawurowej realizacji i walorów rozrywkowych.
Bartosz Żurawiecki
- Anora
- reż. Sean Baker
- premiera: 22.11
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024