Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

Ja jako Kopciuszek

Bartosz Żurawiecki poleca film "Wspaniała" Regisa Roinsarda. Film wejdzie do kin 15 marca. 

fot. mat. dystrybutora - grafika artykułu
fot. mat. dystrybutora

Zapraszam do świata, w którym wszystko jest piękne, czyste i "na swoim miejscu". Pod cudną powierzchnią kryją się wprawdzie rozmaite upiory, ale reżyser Roinsard zaledwie sugeruje ich istnienie.

Kto tęskni za latami pięćdziesiątymi dwudziestego wieku (ale w wydaniu hollywoodzkim, a nie stalinowskim), kto lubi ich materialny kształt, ten oglądać będzie debiut Regisa Roinsarda z prawdziwą rozkoszą. Bo właśnie tak zwany dekor jest w nim najważniejszy. Te wszystkie pieczołowicie odtworzone rekwizyty, fryzury, makijaże, wnętrza... Tworzą one iście bajkową krainę z przeszłości, w której wszystko jest piękne, czyste i "na swoim miejscu". Na przykład mężczyźni są szefami, a kobiety sekretarkami. Takową chce zostać również Rose (znana z Dziecka braci Dardenne, Déborah François), która zgłasza się do biura ubezpieczeniowego prowadzonego przez Louisa (w tej roli amant francuskiego kina, Romain Duris). Kwalifikacji wielkich dziewczyna nie posiada, ale ma pewien specyficzny dar - potrafi błyskawicznie pisać na maszynie, i to dwoma palcami! Louis postanawia więc wysłać ją na konkurs, którego światowa edycja odbędzie się w Nowym Jorku, co zresztą da asumpt do rozegrania w filmie kolejnej rundy walki kulturowej między Francją a USA.

Nietrudno zgadnąć, kto kogo i w co pocałuje w ostatnim ujęciu. Można się też krzywić, że młody reżyser nieco po macoszemu traktuje kwestie dyskryminacji płciowej, choć pada z ekranu kwestia, że bycie sekretarką to dla kobiety właściwie jedyna możliwa wówczas droga kariery zawodowej. Pod cudną powierzchnią kryją się rozmaite upiory, których istnienie komedia Roinsarda zaledwie sugeruje. Widza, który chciałby dowiedzieć się o nich czegoś więcej, odsyłam do filmów Todda Haynesa albo do serialu Mad Men. We Wspaniałej mamy do czynienia z kolejną wersją bajki o Kopciuszku, który oprócz księcia zdobywa także prestiż i pewnie całkiem niezłą sumkę pieniędzy. Czego chcieć więcej? Ponieważ - niezależnie od płci - każdy z nas czuje się od czasu do czasu Kopciuszkiem, każdy może odnaleźć w tym filmie swoje marzenia i nadzieje. A że lepsze jutro było wczoraj? Cóż, na szczęście jest to myśl, która przychodzi do głowy dopiero po seansie.

Bartosz Żurawiecki (miesięcznik Film)