Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

Bardzo kameralny koniec świata

Kino pandemiczne w wyborze Emilii Mazik dla grudniowej odsłony Klubu Krótkiego Kina to dziewięć szortów, na które można patrzeć nie tylko poprzez prymat wiosennego lockdownu i sytuacji bieżącej. Bo trudno nie uśmiechnąć się gorzko na myśl, jak bardzo ich twórcy odwołują się do filmowych obrazów katastrofy, przeczuwanej przez filmowców od tak dawna.

. - grafika artykułu
"Film Crew in Quarantine", reż. Robertas Nevecka, fot. materiały dystrybutora

Przez dekady scenarzyści wieszczyli w skryptach zazwyczaj trochę bardziej spektakularny koniec świata czy kryzys globalny, niż ten nam dany, i pewnie dziś ci z nich, którzy jeszcze żyją, czują się lekko zawiedzeni, a może nawet i odrobinę zdegustowani przyziemnością. Miało być bardziej wystawnie, wstrząsająco i dynamicznie. W filmach ludzkość o wiele szybciej potrafi się przy tym wykaraskać ze szponów o wiele zabójczych wirusów.

Produkcje sprzed obecnej pandemii doskonale się jednak wpisują w nasze współczesne realia samoizolacji, alienacji przeżywanej w zamknięciu. Pomimo pewnych zewnętrznych różnic, nie mamy obecnie do czynienia ze stanem rzeczy aż tak bardzo wyjątkowym i nietypowym, a przy tym - nie dającym się zupełnie przewidzieć. Coś przecież musiało kiedyś pójść "nie tak" i wyjść poza skalę regionu. Ten, kto obejrzy Apocalypse Norway Jakoba Rørvika przyzna, że zmiana koloru oczu i gałki ocznej (na zielony) przez zarażonych w tym filmie śmiercionośnym wirusem jest dość symboliczna i w zasadzie nieznacząca dla akcji - ot, niejako konieczny zabieg fabularny. O wiele bardziej interesujące jest to, że grupka młodych ludzi, przebywająca w odseparowaniu na wyspie, komunikuje się ze światem za pomocą mediów społecznościowych. Stąd dochodzi do tak paradoksalnych sytuacji, jak ta, gdy jeden z chłopaków właśnie tym kanałem dowiaduje się choć trochę o złym stanie psychicznym swojej dziewczyny. Przywiązanie, uzależnienie ludzi od komunikatorów i kreatywne wykorzystanie mediów społecznościowych jest przecież tak charakterystyczne również i dla tej realnej pandemii!

Z kolei w wideoklipie Über Nacht austriacko-islandzkiego duetu Oehl reżyser Rupert Höller zmierzył się z obecnym w tekście uniwersalnym problemem egzystencjalnym. Dotyczy on tego, jak człowiek przeżywa doświadczenia samotności i tęsknoty, wraz z towarzyszącymi im bezradnością i poczuciem niezdolności do przezwyciężenia sytuacji. Miast jednak popaść w skrajność, filmowiec podążył za pełnymi rezygnacji i dziwnej stagnacji tekstem i aurą utworu. Nakreślił trochę "luksusową" wizję odcięcia od świata, sięgając po elegancję monochromatycznych obrazów, jeszcze silniej akcentując wystudiowane, malarskie kompozycje i symboliczne kadry - jak choćby ten, gdy bohaterka "dotyka" swojego odbicia na suficie.

Myślę, że z setu Filmy na pandemię publiczność najsilniej zapamięta In the Company of Insects. Próbując wyrwać się rozpaczy i przepracować żałobę po śmierci dziadka, Duncan Cowles oko swej kamery zwraca w nieoczekiwanym kierunku tytułowych insektów. Te owady filmuje w swoim ogrodzie dla - jak sam podaje - rozproszenia własnej uwagi. Obrazy opatrzył komentarzem, w którym poddaje refleksji sprawy ogólne. Widząc, jak te drobne istoty mozolnie dokądś zmierzają stwierdza chociażby, że zarazem w pewnym sensie donikąd nie docierają. I wcale się nie dziwię, że Cowles uznał, że najlepiej będzie filmować insekty, gdyż tak oto komentuje rzeczywistość medialną: "To wyczerpujące. Gdy włączy się wiadomości nie da się ich już nawet oglądać. Tylko same konflikty, spory, kryzysy, każdy znajduje się w kryzysie, kryzysy dotyczą praktycznie wszystkiego. Wszystko jest nie tak, wszystko jest złe... Wszystko jest złe, nic... nic nie idzie dobrze...". Okazuje się więc, że poza filmem o radzeniu sobie z żałobą, dostajemy też sugestię, iż być może warto nie śledzić tak intensywnie mediów. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, dla kogo codzienne sprawdzanie liczby zakażonych koronawirusem w pewnym momencie stało się coraz bardziej przykrą rutyną, aż nie mógł już skupić myśli na niczym innym - i musiał po prostu przestać to robić. A przynajmniej przestał sprawdzać te dane codziennie.

W zestawie przygotowanym przez Mazik dominują dzieła zrealizowane już w trakcie pandemii koronawirusa. Moim ulubionym pozostaje doskonale mi już znany The Altruist. To najnowszy film Kristoffera Borgliego, którego jeden z poprzednich szortów, Whateverest, Mazik zaprezentowała publiczności Klubu Krótkiego Kina wiosną - co jest trochę symptomatyczne ze względu na obecny powrót stanu lockdownu w Polsce, tyle że w trochę mniej konkretnym wymiarze. Bohater, w którego wciela się sam reżyser (bądź - jeśli uznamy film za quasi-dokument - po prostu nim jest), zachowuje się trochę jak koronapolicjant. Śledzi poczynania znajomych za pomocą mediów społecznościowych i co rusz sięga po telefon, aby pouczać ich o konieczności zachowania dystansu społecznego, który nieroztropnie zdecydowali się złamać. W rozmowach często dochodzi jednak do głosu prawdziwa motywacja bohatera, który uporczywie wytyka innym, że go do siebie nie zapraszają, choć niby wcale by nie przyszedł. Widzimy, jak bardzo jego altruizm jest fałszywy i pełen hipokryzji. Gdyby miał choć drobną możliwość - Altruista sam zapewne złamałby wszelkie możliwe zasady. A przynajmniej skrycie o tym marzy.

Współczesne kino pandemiczne zawiera wiele bardzo prostych obrazów, w których przejawia się chęć opisania przez filmowców ich najbliższego otoczenia. Ma się wrażenie, że czynią to niejako po to, aby podtrzymać poczucie kontaktu ze światem, uspokoić własne lęki i przekonać samych siebie, iż przecież wcale nie jest im tak źle - nawet jeśli póki co stracili możliwość zarobku. W Off-screen Francesco Clerici rejestruje w Mediolanie życie w lockdownie, mówiąc zza kadru: "Rozmawiając z zagranicznymi przyjaciółmi czuję czasem, jakbym mówił z przyszłości, dwóch tygodni od teraz". Widoki pustoszejącej komunikacji miejskiej i placu przed Duomo, migawek z mieszkania i komunikatów internetowych reżyser zalewa gęstniejącą narracją słowną, w której nakłada na siebie swoje wypowiedzi. Oddaje w ten sposób strumień świadomości - galopadę myśli napędzaną trudnym do opanowania niepokojem: "Myślę, że czas na to, aby postawić krok wstecz i zastanowić się. Ale nad czym? Czy powinienem kręcić film? Co powinienem filmować? Czy z moją babcią wszystko w porządku? Trzeba by zadzwonić do niej".

W czasie pandemii różne instytucje i firmy zaczęły zapraszać artystów do projektów polegających na opowiedzeniu o nowej normalności z pomocą dostępnych im środków. Artysta wizualny Rainer Kohlberger, który tworzy silnie oddziałujące na fizjologię widza, czasem dość opresyjne eksperymentalne filmy abstrakcyjne, zrealizował Deviation na zaproszenie radia Rundfunk Berlin-Brandenburg. Niemiecka stacja zaproponowała trzydziestu filmowcom stworzenie dwuminutowych etiud o doświadczeniu lockdownu. W Deviation Kohlberger korzysta z klasycznego montażowego chwytu znanego z radzieckiej awangardy, a polegającego na zbudowaniu rosnącego napięcia za pomocą stopniowego ograniczania długości sąsiadujących ze sobą ujęć. Zapętlone widoki sufitu z żyrandolem, okna, szklanki i komputera, podbite przez noise'ową ścieżkę dźwiękową Jung an Tagen pozostawią nas z lekkim i chwilowym rozstrojem nerwów - przypominając nam, co tak niedawno, a jakby bardzo dawno, było również i naszym doświadczeniem.

Robertas Nevecka w niezwykle popularnej animacji Film Crew in Quarantine opowiada o wyzwaniach, które stawiają przed filmowcami nowe zasady bezpieczeństwa, a przy tym dość humorystycznie pyta o sens dalszej pracy na planach filmowych. Z kolei Luka Marcetic w What day is it za pomocą relacji o problemach ojca przypomina nam, jak wiele osób straciło i utraci pracę, płynność finansową, czy dalszą możliwość zarobku.

Ale po co w ogóle się męczyć takim kinem? Ja znajduję co najmniej trzy powody. Potrzebujemy opowieści o cierpieniu innych w czasie pandemii i lockdownu, by łatwiej było nam znieść własne niewygody. Dość pocieszające jest też odbudowanie w sobie trochę utraconego w tym roku poczucia zbiorowości - poprzez zmierzenie się z głosami filmowców, którzy mówią o swoich bardzo ludzkich i powszechnych obecnie problemach za pomocą czasem może i niewyszukanych, acz poruszających filmów. Złośliwie można też dodać, że prawdziwa "plaga" filmów pandemicznych znajduje się dopiero przed nami i niedługo ten temat stanie się w kinie zupełnie nieznośny i nadmiernie wyeksploatowany (zacznie rosnąć jak... liczba zakażeń samym koronawirusem). Póki co jednak płynie na nieubłaganej fali wiosny, bardzo pechowej tego roku w Polsce.

Marek S. Bochniarz

  • Klub Krótkiego Kina: Filmy na pandemię
  • 7.12
  • online

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020