Dwie wieże

Wieże spadochronowe to wynalazek z pionierskich czasów lotnictwa i spadochroniarstwa. Budowano je, by szkolić początkujących spadochroniarzy i doskonalić technikę skoku. Loty samolotem zabierającym w powietrze kilku skoczków były kosztowne i dość niebezpieczne. Zdarzały się wypadki śmiertelne i poważne kontuzje skoczków, przede wszystkim przy lądowaniu. Skoki z wieży minimalizowały niebezpieczeństwo. Dzisiaj, podobnie jak kiedyś z wieży, skacze się na bungee z platform umieszczonych na dźwigach budowlanych. Jak widać, zarówno sto lat temu, jak i obecnie niektórzy lubią sobie poskakać.
Od sierpnia 1923 roku działał w Poznaniu oddział wojewódzki Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Była to paramilitarna organizacja zajmująca się wspieraniem rozwoju lotnictwa w Polsce. LOPP organizowała kursy z zakresu obrony przeciwlotniczej i gazowej, ale przede wszystkim szkoliła i propagowała sporty lotnicze: modelarstwo, spadochroniarstwo, baloniarstwo, lotnictwo i szybownictwo. Budowała też lotniska i lądowiska. W 1926 roku LOPP za milion złotych wybudowała budynek Instytutu Aerodynamicznego przy Politechnice Warszawskiej. Co dla nas najbardziej interesujące, zbudowała w Polsce 17 wież do skoków spadochronowych, a jedna z nich w 1938 roku stanęła w Poznaniu.
30-metrowa wieża, którą zbudowano na Łęgach Dębińskich, służyła do wstępnego szkolenia skoczków spadochronowych, ale mogli z niej korzystać także kompletni amatorzy, czyli skoczkowie bez przeszkolenia. Skok był bowiem asekurowany liną przyczepioną od góry do czaszy spadochronu rozpiętego na specjalnej uprzęży. Dzięki rozpięciu spadochronu na stałe wykluczono najbardziej niebezpieczny element skoku - rozwinięcie spadochronu. Czasza spadochronu spowalniała lot skoczka do prędkości około 4 m/s i był on całkowicie bezpieczny, jeśli nie zaszły niespodziewane okoliczności (np. silne podmuchy wiatru). Skoczkowie wojskowi doskonalili w ten sposób umiejętność bezpiecznego lądowania, a amatorzy napawali się niedostępnym i nieznanym im uczuciem "swobodnego" opadania z nieba ku ziemi.
Poznańską wieżę uroczyście otwarto 26 czerwca 1938 roku. Cieszyła się ogromną popularnością, chociaż na platformę startową trzeba było się wspinać po schodach. Wielu "odważnych" rezygnowało ze skoku po dotarciu na platformę startową, gdy okazywało się, że jednak "jest wysoko". Skoki mogły się odbywać przez cały rok, nawet przy niskich temperaturach. Przede wszystkim z wieży korzystało wojsko, ale zwyczajni poznaniacy także mogli skoczyć "z parasolką". Niestety wieża służyła mieszkańcom naszego miasta tylko do tragicznego 1939 roku. Konstrukcja była symbolem polskiej myśli technicznej, zatem kłuła w oczy okupanta. Niemcy zdecydowali więc szybko o jej usunięciu z Poznania. Wieżę zdemontowano i w częściach wywieziono w nieznanym kierunku. Zapewne trafiła na przetop do huty.
Druga wieża spadochronowa pojawiła się w Poznaniu dopiero kilka lat po wojnie. Staraniem Ligi Obrony Kraju (kontynuatora działań LOPP) w 1951 roku zdemontowano niemiecką wieżę nasłuchowo-zakłócającą na Osowej Górze koło Mosiny. Stamtąd przetransportowano ją do Poznania. Zbudowaną w oparciu o niemiecką konstrukcję wieżę spadochronową wzniesiono w parku Sołackim. Otwarto ją w 1952 roku z okazji najważniejszego komunistycznego święta 22 lipca. Sołacka wieża miała 58 metrów i była najwyższą z istniejących wtedy w Polsce. Skoki wykonywano z platformy położonej na wysokości 48 metrów. Pierwszym skoczkiem był... 200 kilogramowy worek z piaskiem, który zrzucono, by przetestować wytrzymałość konstrukcji. Później skoki odbywały się już rutynowo, a na sierpniowe pokazy z okazji Święta Lotnictwa przyszło aż 5 tys. ludzi.
Atrakcja cieszyła się dużą popularnością, bo skok kosztował tylko złotówkę. Na górę wchodziło się schodami oplatającymi konstrukcję i wymagało to niezłej kondycji. Docierający na szczyt zwykle byli ledwo żywi, dlatego zdecydowano o zainstalowaniu windy elektrycznej. Zamontowali ją w 1953 roku pracownicy zakładów im. J. Stalina (ówczesna nazwa fabryki H. Cegielskiego). Niestety winda oraz żuraw podtrzymujący czaszę spadochronu były za ciężkie. Przed zamontowaniem tych elementów nie przeprowadzono odpowiednich ekspertyz i prób. Zaburzona została statyka wieży, a przeprowadzone badania wykazały poważne uszkodzenia konstrukcji i zaawansowaną korozję. Ze względów bezpieczeństwa zakazano wykonywania skoków. W kolejnych latach nie służyła już skoczkom spadochronowym, ale nadal było wielu chętnych, którzy wspinali się nielegalnie na górę, by przeżyć ekstremalną przygodę i ujrzeć miasto z najwyższego punktu widokowego.
Wieżę zburzono 21 kwietnia 1968 roku. Operacja miała być przeprowadzona dyskretnie, bez zbędnego rozgłosu, by nie wywołać protestów społecznych, a także by nie przyciągać gapiów, którzy chcieliby z bliska ją obserwować. Rano do pracy przystąpili saperzy, którzy założyli ładunki wybuchowe w nogach wieży. Detonacja nastąpiła o godzinie 14, ale wieża nie upadła. Okazało się, że konstrukcję utrzymuje budynek techniczny znajdujący się u podstawy konstrukcji. Dopiero po wysadzeniu budynku za pomocą dodatkowych ładunków wieża runęła na ziemię. W kolejnych latach kratownica została pocięta na części i zezłomowana. Na tym zakończyła się era symulowanych skoków spadochronowych w Poznaniu. Zaczęła się jednak era skoków swobodnych, wykonywanych z samolotów.
W latach 70. i 80. Kolorowe spadochrony pojawiały się nad Poznaniem przy wielu okazjach, np. w czasie wielkich sportowo-propagandowych imprez na Stadionie im. 22 lipca odbywały się pokazy na celność lądowania. Na murawie stadionu układano "tarczę" do lądowania, a zadaniem spadochroniarzy było wylądowanie jak najbliżej jej środka. Pokazy skoków spadochronowych odbywały się także przy okazji Święta Latawca organizowanego przez LOK i PSS Społem. Z tej okazji skoczkowie spadochronowi lądowali na ratajskich osiedlach, na polanie w parku na Cytadeli oraz na lotnisku w podpoznańskim Ligowcu. Obecnie nie można w Poznaniu skakać z wieży spadochronowej, nie ma też w naszym mieście dźwigu do skoków "bungee jumping", ale innego typu "podniebne" atrakcje są nadal dostępne. Można np. wybrać się na spacer z przewodnikiem po dachu stadionu miejskiego przy ul. Bułgarskiej, a także skoczyć na bungee i zjechać na linie tzw. tyrolką z jednej z trybun.
Szymon Mazur
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020