O swej pierwszej płycie artyści sami mówili, że to "folklor nieistniejących narodów", drugą okrzyknęli "popem nieistniejących radioodbiorników". Jeśli ich najnowsze dzieło wolno uznać za kwintesencję wspomnianych dwóch poprzednich albumów, to przynajmniej dlatego, że w swym rozśpiewanym, quasi folkowym, elektronicznym brzmieniu zawiera muzykę, której chciałoby się chociaż raz po raz posłuchać w polskich radiostacjach.
DVA to czeskie małżeństwo Bara i Jan Kratochvilowie. Śpiewają w wymyślonym przez siebie języku, grają na dziesiątkach instrumentów, również autentycznie zabawkowych, a w ich muzyce jest tyleż baśni ile anarchii, a wszystko to podszyte wspaniałym poczuciem humoru. Grupa ma również w Poznaniu wielu zaprzysięgłych fanów. Grywała tu już w ostatnich latach parokrotnie, a jej muzyka jest dość mocno uzależniająca. Wspaniale więc, że po wydaniu nowej płyty artyści powracają nad Wartę, by znów zaprezentować tu swoje niebanalne myślenie o dźwiękach.