Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Czarująca układanka

Oto charyzmatyczna osobowość, która swym głosem i brzmieniem gitary przywołuje piękne karty z historii rocka, pisząc przy tym bardzo osobistą opowieść. Anna Calvi swym poznańskim koncertem zakończyła krótką triumfalną trasę po naszym kraju.

Fot. Tomasz Nowak - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Jest jednym z największych objawień muzycznej sceny ostatnich kilku lat. Jej błyskotliwa kariera znaczona jest z jednej strony porywająco przebojowymi, choć bynajmniej nie popowymi utworami, z drugiej strony: dobiegającymi zewsząd zachwytami nad jej twórczością, również zachwytami starszych kolegów po fachu. Cóż, w dzisiejszych czasach w studio nagraniowym wygenerować można wszystko, całe muzyczne światy, dlatego to koncerty bywają prawdziwą weryfikacją artystycznej wartości danego twórcy. W miniony poniedziałek mieliśmy tę okazję, a może nawet to szczęście, by sceniczną jakość muzycznej propozycji Calvi usłyszeć w Poznaniu.

Swoje i cudze

Artystka, którą gościliśmy w Sali Wielkiej CK Zamek, nie pasuje do sztampowego wizerunku popularnych dziś wokalistek. Nie jest już osobą bardzo młodą (ma ponad trzydzieści lat), nie płynie na fali modnych i często mdłych współczesnych, uładzonych, cukierkowych wersji soulu, r&b czy muzyki tanecznej. Nie kokietuje przesadnie publiczności i omijają ją towarzyskie skandale. Stawia na rzetelną, bardzo rzetelną muzykę, a na scenie pojawia się z nieodłączna gitarą (dla ścisłości - kilkoma gitarami, zmienianymi podczas koncertu), przy pomocy których lubi i potrafi solidnie zagrzmieć.

Na koncie artystka ma (zaledwie?) dwie bestsellerowe duże płyty, ale wystarczy na nich repertuaru, by dać długi, pełen rozmachu i zmian tempa, znakomity koncert. Zresztą, kiedy trzeba, potrafi ona sięgnąć i do repertuaru napisanego przez innych twórców - podczas poznańskiego koncertu usłyszeliśmy m.in. piosenkę "Fire" skomponowaną przed laty przez Bruce'a Springsteena czy jeszcze starszy "Jezebel" Frankiego Laine'a sprzed ponad pół wieku (oba utwory wydała na singlach). Zasadniczą treść koncertu stanowią jednak - jako się rzekło - jej autorskie utwory i to one decydują o niezwykłości oraz atrakcyjności oferty artystki.

Prostota i pasja

Na scenie Anna Calvi pojawia się na czele czteroosobowego zespołu. Uwagę zwracała jej wierna współpracowniczka - Mally Harpaz grająca na harmonium, cymbałach, wibrafonie, a kiedy trzeba to i na gitarze basowej. To właśnie jej instrumentarium (choć, przyznajmy, czasem zagłuszane przez liderkę) dodaje zespołowi tego oryginalnego, charakterystycznego brzmienia. Wspomnianym artystkom towarzyszyli też perkusista oraz muzyk grający na instrumentach klawiszowych (okazjonalnie gitarze basowej). Skromność składu i prostota środków przekładały się tu na bardzo intensywne, pełne pasji granie.

Mniej więcej w połowie wieczoru liderka pokazała jednak, że potrafi pozostać też sama na scenie i widać, że lubi takie wyzwania. Zresztą, daje czasem absolutnie solowe koncerty. Tym razem przez kilka minut potrafiła skupić na sobie - swym głosie i gitarze - uwagę zasłuchanej publiczności.

Zachwycający kolaż

Muzyka, którą proponuje ta niezwykła artystka angielsko-włoskiego pochodzenia, to swego rodzaju postmodernistyczny kolaż, w którym bez trudu odnajdziemy wiele wątków znanych z historii muzyki rockowej ostatniego półwiecza, zwłaszcza tej bliższej alternatywy czy offu. Wiadomo, że wyraźne tropy prowadzą w kierunku skojarzeń z dokonaniami Patti Smith czy PJ Harvey, ale czasem, i owszem, zabrzmi jakby echo starych dobrych Sonic Youth czy Pixies, czasem w tle zamigoczą bezpretensjonalne lata sześćdziesiąte, kiedy indziej - mroczna, nowofalowa muzyka późniejsza o dwie dekady. I co najbardziej zdumiewające - wszystko to jest spojone tak porywającą oryginalną wizją charyzmatycznej wokalistki, że nie ma tu mowy o wtórności, raczej o porywającej oryginalności.

Pisałem o śpiewie Calvi, bo też jej mocny głos robi wielkie wrażenie, zwłaszcza w długich, melodyjnych, chwilami niemal hymnicznych wokalizach, w śpiewnych refrenach jej piosenek. Ale klasę wokalistki można poznać też po tym, jak pięknie umie operować ciszą, śpiewać kameralnie, subtelnie, niemal na pograniczu szeptu. Nie sposób nie wspomnieć też o fenomenalnych wręcz umiejętnościach gitarowych Calvi. Co ważne, dysponując doskonałym warsztatem, potrafi często okiełznać pokusę technicznych popisów i grać proste riffy, proste tematy, budząc niemal punkową, pierwotną energię. Oczywiście, znajdywała i miejsce na to, by z epickim rozmachem zagrać świetne partie instrumentalne.

Nad Salę Wielką Zamku wzbijały się tego wieczora przepiękne tematy śpiewane przez Calvi, takie jak "Desire", "Elisa" czy "Suddenly" i pozwalały raz jeszcze mieć wrażenie, że dzięki muzyce rockowej ziemia przez chwilę szybciej się kręci, że nawet w czasach beznadziejnej rozrywki, niebanalne piękno znajdzie drogę do słuchaczy.

Tomasz Janas

  • Anna Calvi - koncert
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 10.03