Przyszedł na świat dwa razy. W 1975 roku i 33 (sic!) lata później, gdy po nieudanej próbie samobójczej przeprowadzonej dokładnie w Wielkanoc, ku zaskoczeniu lekarzy, odzyskał przytomność. Otwarcie przyznaje, że w swoim życiu wypił oceany alkoholu. Nałóg przez długi czas stanowił nieodłączny element jego osobowości. Od trzech lat jest na odwyku. Palącemu trunkowi zawdzięcza niespotykaną barwę głosu i doświadczenia, które z ogromną szczerością opisuje w swoich tekstach. O sile jego na wskroś ekshibicjonistycznej muzyki będziemy mogli się przekonać podczas piątkowego wieczornego koncertu w ramach festiwalu Malta.