Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Terapia Tuwimem

"Dla antysemitów jestem Żydem, a moja poezja jest żydowską. Dla Żydów-nacjonalistów jestem renegatem, zdrajcą. Trudno!" - z charakterystycznym dystansem do siebie pisał w roku 1924 Julian Tuwim. Jego twórczość przypominał koncert "Gemisch, czyli tuwimowski misz-masz", który odbył się w ramach trwającego właśnie w Poznaniu Dnia Judaizmu.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

Dziś trudno wyobrazić sobie kulturę polską bez autora "Lokomotywy". Jeszcze trudniej jest wyobrazić ją sobie bez wpływu kultury żydowskiej i artystów żydowskiego pochodzenia, których było i jest w Polsce tak wielu. Poznański Dzień Judaizmu skupia wydarzenia ważne ze względów artystycznych i edukacyjnych. W nienachalny, mądry sposób budują one dialog, który zawsze jest najlepszym rozwiązaniem wszelkich napięć i wątpliwości. Na koncercie zatytułowanym "Gemisch, czyli tuwimowski misz-masz" usłyszałam wspaniałe interpretacje twórczości poety, który jak mało kto potrafił cięte żarty wplatać w tematy nierzadko poważne, obśmiewając przywary polskie, żydowskie, męskie, kobiece i wiele, wiele innych. Terapia śmiechem tego wieczoru serwowana była na zmianę z melancholią i zadumą.

Prawdziwy misz-masz

"Gemisch, czyli tuwimowski misz-masz" to recital trojga artystów. Recytacje wierszy i tekstów satyrycznych (Janusz Andrzejewski), piosenki (Izabella Tarasiuk-Andrzejewska) oraz muzyka (Dawid Troczewski) dały wielostronny, niezwykle bogaty wgląd w twórczość Tuwima. Jedynymi mankamentami występu był nieco zbyt długi czas jego trwania (prawie dwie godziny) oraz manieryczna, pełna kiczowatych efektów dźwiękowych gra pianisty. A szkoda, bowiem zbyt wiele wysiłku trzeba było włożyć w to, by skupić się na pięknym głosie Andrzejewskiej i wyprzeć nachalny, tandetny dźwięk akompaniamentu. Dużym walorem koncertu był dobrze przemyślany repertuar. Artyści znaleźli złoty środek między tym co poważne i tym co zabawne, wirtuozowsko przeskakiwali z jednej emocji w drugą.

W recitalu znalazły się piosenki i teksty bardzo znane, jak i te rzadziej prezentowane. Jedne i drugie zostały wykonane w sposób staranny, oryginalny i angażujący uwagę oraz zmysły słuchaczy. Izabella Tarasiuk-Andrzejewska tego wieczoru zabłysnęła nietuzinkowym talentem. Jej głęboki głos doskonale prezentował się w takich piosenkach jak "Tomaszów" i "Rebeka". Mimo że są to utwory popularne, wokalistka potrafiła oderwać się od muzycznych klisz, które znamy, i dodać coś od siebie. Szczególnie przejmująco wypadła jej interpretacja "Tomaszowa". Andrzejewska w swoich wykonaniach nie kryła emocji, jednak nie przysłoniły one sensu tekstu, ani nie przeszkodziły w czystym, profesjonalnym wykonaniu. Wokalistka zmierzyła się również z bardziej radosnymi piosenkami (jej "Hava nagila", czyli "Radujmy się", na długo zapada w pamięć). Świetnie poradziła sobie też z charakterem muzyki żydowskiej, a specyficzne ozdobniki, rozedrgany głos i elementy tańca wyszły jej bardzo naturalnie - przyjemnie było ją słuchać i oglądać.

Interpretować na nowo

Janusz Andrzejewski częściej prezentował żartobliwe teksty Tuwima, chociaż nie zabrakło w jego wykonaniu utworów poważnych (te pierwsze paradoksalnie wcale nie wykluczały powagi). I tak publiczność zaśmiewała się (z lekką trwogą?) z absurdalnych "Listów do redakcji poradnika rasowego", a na wersety z tekstu "Na zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wieku" reagowała tak żywo, jakby od dawna tęskniła do prawdziwego kabaretu. Nic dziwnego, bowiem trudno znaleźć w tym współczesnym chociaż cień tuwimowskiej satyry. Były też momenty erotyczne, szczególnie w wierszu "Lilia", który był "wy-ra-fi-no-wa-nie nieprzyzwoity"!

Jednak najbardziej spodobała mi się w wykonaniu Andrzejewskiego interpretacja "Grande Valse Brillante". Podobnie jak zrobiła to Andrzejewska, aktor umiejętnie oderwał się od naszych przyzwyczajeń w stosunku do znanego utworu (głównie za sprawą Ewy Demarczyk). Tekst, dzięki zachwycającym zdolnościom aktorskim artysty, ożył na nowo. Andrzejewski w twórczości Tuwima czuł się nad wyraz dobrze - kpiarski humor, dramatyzm, subtelne żarty językowe to woda na młyn dla jego talentu.

Słuchając koncertu, zastanawiałam się nad aktualnością twórczości Tuwima. Tak chętnie korzystają z niej współczesne zespoły muzyczne i teatralne. Tak świeże wydają się jego spostrzeżenia na temat prasy, wolności słowa, religii i stereotypów. Ciekawe, co powiedziałby o współczesnej Polsce, o XIX Dniu Judaizmu i o mojej recenzji. Mam nadzieję, że nie byłyby to słowa: "całujcie mnie wszyscy w dupę!".

Aleksandra Bliźniuk

  • XIX Dzień Judaizmu
  • koncert "Gemisch, czyli tuwimowski misz-masz"
  • Izabella Tarasiuk-Andrzejewska - śpiew, Janusz Andrzejewski - recytacja, Dawid Troczewski - akompaniament
  • ODK Pod Lipami
  • 13.01