Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

MEDIATIONS BIENNALE. W labiryntach niepojmowalnego

Mediations Biennale 2012 dobiega końca. Na którą wystawę warto wrócić, a którą pominąć? Zdecydujcie sami, czytając nasze subiektywne opinie.

Kibong Rhee, "Bachelor: The Dual Body" (w budynku synagogi). Mediations Biennale 2012 - grafika artykułu
Kibong Rhee, "Bachelor: The Dual Body" (w budynku synagogi). Mediations Biennale 2012

Sztuka współczesna zaanektowała miasto na miesiąc. Widzowie czuli się trochę jak w labiryncie, krążąc po kolejnych przestrzeniach wypełnionych pracami artystów z całego świata. Gubili się nie tylko w interpretacjach, ale także w organizacyjnym chaosie, który, niestety, towarzyszył wystawom. Spróbowałyśmy jednak jakoś się odnaleźć w tej rzeczywistości i odkryć w niej coś, do czego warto wrócić i zapamiętać na dłużej.

Zegar i zegarki (Synagoga)

Chodzę w poszukiwaniu sztuki po labiryntach synagogi, od parteru aż po strych. Błądzę, kluczę, wdycham stary kurz. Siadam na dnie basenu, oglądam miejsca po umywalkach, zahaczam o wieszaki, wchodzę i schodzę po starych stopniach odartych z kafelków. Zadzieram głowę i patrzę na kulistą kopułę. Na jej szczycie widzę motyw przypominający siatkę odpływu. Jakby całe wnętrze miało zostać wessane i wylecieć górą, odwrotnie niż w tradycyjnym zlewie. Oglądam prześwity w dachu, zastanawiam się, co dzieje się podczas deszczu. Czuję wilgoć i chłód podziemi, idę korytarzem przypominającym warsztat. Zapuszczam się za daleko - dawno już nie widzę sztuki tylko rzeczywistość. Nawet tego nie zauważyłam. Dla mnie sztuka to ten budynek. Do Zegara Śmierci (jedna z prac) wpisujesz datę, którą typujesz do swojego zejścia z tego świata, naciskasz enter i twoje zdjęcie pojawia się na ścianie. Mniej więcej na wysokości nosa masz ciąg cyfr - czas w sekundach od tyłu - tak, żebyś wiedział (-a), ile ci jeszcze zostało. Tak, jakby zmieniające się cyfry miały cię skłonić do lepszego życia. Tak, jakby czas miał czuwać nad tym, co ze swoim życiem zrobisz. Wiesz, ile to jest miliard sekund? Dwa miliardy? A przecież, żeby uświadomić sobie kruchość życia, wystarczy usiąść na ławce pod kopułą i wyobrazić sobie tych, którzy ćwiczyli tu ducha, i tych, którzy chwilę później ćwiczyli tu ciało. I co zrobili ze swoim życiem. I z życiem innych. Ich zegarki leżą w szatni.

Natalia Grudzień

Między konfesjonałem a lasem (Galeria U Jezuitów)

"Niemożliwe jest mówienie o sztuce w świecie Zachodu bez wspomnienia o katolicyzmie" - mówi Cristina Lucas w wideo Mas luz (Więcej światła). Przez wieki religia za pomocą sztuki próbowała kontaktować się z sacrum. Hiszpańska artystka zauważa, że dziś religia i sztuka oddaliły się od siebie. W dzisiejszej Polsce Kościół kojarzy się częściej z cenzurą niż promocją młodej sztuki. Galeria U Jezuitów jest wyjątkiem - od 20 lat prezentuje się tu współczesnych twórców. Także kuratorzy tegorocznego Mediations Biennale zaprosili do Jezuitów artystów, którzy w swoich realizacjach z perspektywy różnych kultur odnoszą się do "niepojmowalnego". Cristina Lucas na podstawie rozmów w konfesjonałach bada powiązania sztuki i religii. Pochodząca z Tajlandii Araya Rasdjarmrearnsook w wideo The class, prowadzi "seminarium dla zmarłych". Próbuje z nimi rozmawiać, przekroczyć granicę między życiem a śmiercią. Fotograficzne Stacje. Spotkania z Josephem Beuysem Bernda Jensena przywołują na myśl drogę krzyżową, w której Beuys jest głównym aktorem. Choć Beuys krzyż uważał za symbol ludzkiej egzystencji, w galerii staje się on symbolem cierpienia. Japoński artysta Takashi Kuribayashi w instalacji Forest from forest zaprasza na spacer po baśniowym martwym lesie, który, przecząc prawom logiki, zawieszony jest ponad naszymi głowami.

Aleksandra Glinka

Lęk przed przeszłością, lęk przed przyszłością (CK Zamek)

Wśród prac zebranych w Zamku na szczególną uwagę zasługuje monumentalna instalacja Czeszki Magdaleny Jetelovej. W Holu Kolumnowym stanęła sięgająca niemal sufitu ściana z luster poddawanych nasilającym się cyklicznym drganiom. Widzowie mogą oglądać swoje odbicia, które pod wpływem drgań ulegają zniekształceniu. To, co wydaje nam się dobrze znane, traci swój pierwotny kształt, zostaje zdeformowane. Na stanowiące symbol samoświadomości zwierciadła naniesiono lakoniczne napisy-hasła odnoszące się między innymi do historii oraz roli pamięci, a także mówiące o względności naszych przekonań (na przykład na temat relacji zachodzącej między ofiarą i oprawcą). Odbicie, które na co dzień utwierdza nas w przekonaniu o własnym istnieniu, w tym przypadku pełni rolę ostrzeżenia. Podsumowaniem tej pracy mogłyby stać się zacytowane na tafli jednego z luster słowa Vaclava Havla: "Kto boi się spojrzeć w przeszłość, powinien bać się tego, co nadejdzie".

Karolina Gumienna

Wciąż można wierzyć (Muzeum Narodowe)

Po tej wystawie zostaną mi w głowie trzy obrazki i tajemnica. 1. Wernisażowa publiczność tłumnie wchodzi do wnętrza "sztucznego wodospadu", który za sprawą szumu, projekcji oraz luster zamontowanych w wielkim pawilonie przyprawia o zawrót głowy. 2. Wernisażowa publiczność staje przed "tapetą", po której rozpełzły się różne owady rozrośnięte do monstrualnych rozmiarów. 3. Wernisażowa publiczność ustawia się w kolejce po drinki do ostro podświetlonego jarzeniowym światłem baru. Tuż obok "przechadzają się" drewniane barokowe rzeźby Anny i Marii. Nad głowami widzów "latają anioły". Nikt zdaje się ich nie widzieć. Gdzie my jesteśmy? Co my tu robimy? Po co? Czuję się jak w galerii... handlowej, w której odbywa się właśnie wielka promocja wszystkiego. Nie chcę w niej brać udziału, więc uciekam do Transgresji Billa Violi. Tu zostaję na dłużej. Jego prace (wideo wyświetlane na plazmowych ekranach) znakomicie wpisały się w galerię dawnego malarstwa. Dobrze im tu. I dobrze jest być z nimi. Nie zgrzytają, nie jątrzą, nie kłują, a jednak przyciągają uwagę. Niczego nie udają. Fascynują spowolnionym rytmem. Miękkością obrazu. Pięknem postaci, które balansują na wyznaczonej przez wodę granicy dwóch światów. Wychodząc z muzeum, zatrzymuję się jeszcze przed niewielkim zdjęciem, na którym Tadeusz Kantor - niezmiennie - dyryguje morzem. Zaglądam też na chwilę do holu, w którym - jak zawsze - wiszą dwa obrazy Jerzego Piotrowicza. Ci trzej panowie przekonują mnie, że sztuka wciąż może kryć w sobie tajemnicę i zbliżać nas do niepojmowalnego. Że wciąż można w nią wierzyć.

Ewa Obrębowska-Piasecka

  • Mediations Biennale
  • zakończenie: 14.10
  • Noc Biennale: 13.10, początek o g. 16 w budynku byłej synagogi przy ul. Wronieckiej