Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ETHNO PORT. Gorące pożegnanie

Uczestnicy trzydniowego święta w starym korycie Warty nie mogli narzekać w miniony weekend na brak wrażeń...

Vidlunnia, fot. A. Solak - grafika artykułu
Vidlunnia, fot. A. Solak

Artystycznych uniesień nie zabrakło ostatniego dnia festiwalu, kiedy dla publiczności zagrały takie sławy jak Balkan Beat Box czy Arifa. Najpierw jednak widzowie w ramach Dnia Bałkańskiego mogli obejrzeć film "Zanim spadnie deszcz" i wziąć udział w spotkaniu z Draganem Dautovskim, kompozytorem i autorem muzyki do tego obrazu. Muzyk zaprezentował tradycyjne macedońskie instrumenty, takie jak kavala, gajda i tambura, opowiadając przy tym, jak ważna jest dla niego i jego rodaków muzyka. Wspomniał także, w którym momencie życia zrozumiał, że zamiast grać rock&rolla woli odwoływać się do tradycji, z jakiej się wywodzi.

Ostatni blok koncertowy rozpoczął się pozornie skromnym, lecz wymownym w swoim minimalizmie, występem poznańskiego kwartetu Vidlunnia. Dziewczyny z "Echo" (bo tak właśnie brzmi nazwa zespołu w polskim tłumaczeniu) zabrały gości w podróż na wschód, wykonując tradycyjne pieśni z Polesia i Ukrainy, m.in. "Tam w polu wierzba" czy rzewną pieśń o wypędzaniu rusałek - tradycyjnym obrzędzie do dziś praktykowanym na Pograniczu. Vidlunnia to podróż do czasów, gdzie pieśni weselne, wbrew nazwie, niosły za sobą tęsknotę (za opuszczonym domem rodzinnym czy stanem panieństwa), a wykonywało się je w unikalnej technice śpiewokrzyku.

Laureatki zeszłorocznego festiwalu Nowa Tradycja doskonale nastroiły publiczność do dalszych odkryć, a takim niewątpliwie stał się występ grupy Na Visoko. Jak sama nazwa wskazuje, cechą charakterystyczną twórczości żeńskiego zespołu z bułgarskiej wsi Satowcza jest niesłychanie wysoki śpiew. Wykonuje go część śpiewaczek, podczas gdy reszta prowadzi swoisty dialog przy pomocy tak zwanego "wołania" i "przeciągania". Na frazę jednej strony natychmiast odpowiada druga, a pomiędzy nimi wibrują wysokie tony pozostałych. Ten unikalny styl nie występuje nigdzie indziej na świecie. Być może dlatego wzbudził tak żywiołową reakcję odbiorców. Członkinie Na Visoko otrzymały od publiczności owację na stojąco, zatem ten występ nie mógł zakończyć się bez bisów.

Kolejne gwiazdy wieczoru - polskie Klezmafour i amerykańsko-izraelskie Balkan Beat Box to prawdziwy zastrzyk adrenaliny - szalone dźwięki, przy których nie sposób stać w miejscu. Klezmafour ze swoją wariacją na temat muzyki klezmerskiej udowodnili, że nawet przy pomocy klasycznych instrumentów, takich jak skrzypce, kontrabas czy klarnet, można wywołać muzyczny huragan. Z kolei artyści z BBB stanęli na wysokości zadania, podtrzymując gorącą atmosferę i elektryzując roztańczoną publiczność miksem dźwięków z Bałkanów, Afryki i Bliskiego Wschodu. Co łączy oba zespoły? Z całą pewnością wulkany energii w postaci frontmanów: Andrzeja Czaplińskiego i Tamira Muskaty. Powstały żywioł poskromić mogła już tylko Arifa - pochodząca z Amsterdamu formacja łącząca w sobie muzyczne tradycje krajów, z których pochodzą jej członkowie, a więc brzmienia z Arabii, Bałkanów i Europy. Jestem przekonana, że tak skomponowany zestaw zaproponowany przez organizatorów zamiast zaspokoić, tylko zaostrzył apetyty na następną odsłonę festiwalu Ethno Port.

Anna Solak

  • Ethno Port
  • 9-11.08
  • stare koryto Warty
  • organizator: CK Zamek