Choć symfonia w dzisiejszych rozumieniu narodziła się w Mannheim za sprawą Jana Vaclava Stamica w połowie XVIII wieku, to za pierwszą legendą gatunku uznać można Josepha Haydna. Autor, bagatela, 108 symfonii przyszedł na świat jeszcze za życia Jana Sebastiana Bacha, a rok po jego śmierci urodził się Fryderyk Chopin. Życie Haydna rozciąga się więc od baroku, poprzez klasycyzm, po początki romantyzmu. Owa rozpiętość pomiędzy trzema epokami przejawia się w jego twórczość. I Symfonia D-dur Hob I:1, wraz z kolejnymi czterdziestoma czterema, ciążą jeszcze w stronę baroku. Przejawia się to na kilku płaszczyznach, m.in. w tendencji do wprowadzania koncertujących partii instrumentalnych.
148 lat po I Symfonii Haydna, swoją III Symfonię C-dur kończy Jean Sibelius. Życie i osobowość fińskiego kompozytora pełne było kontrastów. W Finlandii miał status bohatera narodowego, w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii uchodził za gwiazdę i "nowego Beethovena", a w kipiących modernizmem i awangardą krajach niemieckojęzycznych uznawano jego muzykę za kiczowatą. Prywatnie Sibeliusa trawiła depresja i ataki lęków. W 1904 zamieszkał w miejscowości Ainola na północ od Helsinek.
Zaszyciu się na uboczu towarzyszył artystyczny rozwój. Sibelius trzymał rękę na pulsie ówczesnych muzycznych trendów: dyskutował z Gustavem Mahlerem o koncepcji symfonii, w Wiedniu zapoznał się z ekspresjonistycznymi operami Straussa i atonalnymi eksperymentami Schönberga. Podążył jednak swoją własną drogą. Nie zerwał z muzyką przeszłości, przez co naraził się wśród postępowców na ostracyzm. Czerpał z niej, ale w twórczy, indywidualny sposób. Chciał pisać muzykę zwięzłą, logiczną, surową. Symfonie schowanego w Ainoli, wyklętego przez awangardowe środowisko Sibeliusa zapisały się jednak i w dziejach muzyki i w sercach słuchaczy. A środowisko muzyczne zwraca mu po latach honor. Ochrzczono go mianem "antymodernistycznego modernisty" - artysty, który idzie na przekór modom i głównej linii postępu, by nowoczesności poszukiwać na swój własny sposób.
Między symfoniami Marcin Suszycki, koncertmistrz orkiestry Filharmonii Poznańskiej, wykona II Koncert skrzypcowy D-dur op. 16 Emila Młynarskiego. Młynarski to postać niezwykle zasłużona dla polskiej muzyki na przełomie XIX i XX wieku. Światowej sławy skrzypek, dyrygent, kompozytor, pedagog oraz kilkukrotny dyrektor Teatru Wielkiego i Filharmonii w Warszawie. W 1916 roku skomponował II Koncert skrzypcowy D-dur, którego prawykonanie poprowadził w 1920 roku w Filharmonii Warszawskiej z Pawłem Kochańskim (swoim uczniem) jako solistą. Utwór powstał, gdy Młynarski po 6 latach żegnał się z rolą dyrektora orkiestry w Glasgow. Dlatego doszukać się w nim można wpływów muzyki brytyjskiego kompozytora Edwarda Elgara, choć Koncert nosi też indywidualne cechy Młynarskiego. Jako skrzypek z ogromnym wyczuciem skomponował solową partię, o której mówi się, że stawia nie mniejsze wymagania wykonawcom niż utwory Wieniawskiego i Paganiniego. Słuchaczy prawykonania w 1920 roku zachwycały szerokie melodie i emocjonalne kulminacje. Dzisiaj oddziałują one równie silnie.
Filharmoników Poznańskich poprowadzi angielski dyrygent Justin Doyle. Współpracował on z orkiestrami i teatrami w Wielkiej Brytanii, RPA, Niemczech. Zajmuje się także dyrygenturą chóralną: prowadzi RIAS Kammerchor w Berlinie i zespół BBC Singers. Doyle współpracuje ponadto z muzykami ludowymi i prowadzi koncerty muzyki filmowej.
Paweł Binek
- Koncert Viva Sibelius (2)
- Marcin Suszycki - skrzypce, Justin Doyle - dyrygent
- 21.04, g. 19
- Filharmonia Poznańska
- bilety 25-65 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023