Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

Będzie lepiej!

To już dwunasta odsłona festiwalu filmów LGBT. Imprezy, która zaczęła się jako bardzo skromne wydarzenie ograniczone do jednego warszawskiego kina, dzisiaj zaś objeżdża całą Polskę. W Poznaniu gościnę znalazła w Kinie Pałacowym.

. - grafika artykułu
Kadr z filmu "Transdzieciaki", fot. materiały dystrybutora

Co to w ogóle jest kino LGBT? I czy jest ono dzisiaj jeszcze potrzebne? Z pewnością spełniało swoją rolę w czasach, gdy kino głównego nurtu omijało tematykę homoseksualności i transpłciowości lub też traktowało ją jako tanią sensację. Ukazywało te zjawiska przez pryzmat zachowań patologicznych, nawet zbrodniczych. Teraz jednak reprezentacja osób nieheteronormatywnych na ekranie znacząco wzrosła, m.in. dzięki serialom Netfliksa. Może więc nie ma co tkwić w getcie czy niszy, lepiej "roztopić się" w jak najpełniej pojętej kulturze masowej? Na tym polegałaby przecież prawdziwa równość.

Jednak "tęczowe" kino jest wciąż niezbędne po to, by pokazywać perspektywę osób spod znaku LGBT+ w sposób niezafałszowany, pozbawiony uproszczeń i kompromisów nieuchronnych w filmach, które mają trafić do szerokiej widowni. Także wyzbyty zarówno ckliwości, jak i ekscytacji. Daleki od protekcjonalnej tolerancji czy krzepiących banałów.

Przykładem twórcy niepokornego, gorszącego "strasznego mieszczanina" jest chociażby Kanadyjczyk Bruce LaBruce. Kręci on zarówno gejowską pornografię, jak i awangardowe komedie, od czasu do czasu wypuszczając się także w rejony kina bardziej "normalnego". Zawsze jednak zachowując prowokacyjny wdzięk. Mieliśmy okazję oglądać w Polsce jego Gerontofilię (2013) o chłopaku pożądającym dużo starszego mężczyzny. Podczas LGBT Film Festival zobaczymy film Saint-Narcissus. Rozgrywa się w Kanadzie w roku 1972, a jego bohaterem jest, jak można się domyślić już z tytułu, młodzieniec zakochany w samym sobie. A to nie koniec ekscentrycznych pomysłów, które LaBruce rozwija w swoim dziele.

Kino LGBT przez lata zdominowane było przez twórców i tematykę gejowską. Proporcje powoli się wyrównują, wciąż jednak w programie festiwalu najwięcej znaleźć można historii męskich. Wymieńmy chociażby szwajcarski film Gitty Gsell Beyto, w którym turecki pływak pochodzący z konserwatywnej rodziny zakochuje się w swoim trenerze. Będą też dwa bloki gejowskich krótkometrażówek. Moją uwagę zwróciły jednak przede wszystkim dwa filmy. Jestem Sam Pete'a Murimiego powstał w Kenii, a więc kraju, który kryminalizuje relacje homoseksualne. Z kolei Drogi Fredy, animowany dokument Rubi Gata, opowiada o losach Fredy'ego Hirsha, niemieckiego Żyda i homoseksualisty, który trafił do Auschwitz, gdzie - wbrew  okolicznościom - przyczynił się do powołania dziennego oddziału opieki dla dzieci i młodzieży.

Tematy lesbijskie obecne będą m.in. w australijskim debiucie Katie Found Moje pierwsze lato. Dwie nastoletnie bohaterki tego filmu odkrywają swoją seksualność i łączące je uczucie. Solidny blok tworzą filmy pokazujące życie osób transpłciowych. Co ciekawe, wszystkie dotyczą ludzi młodych, uświadamiających sobie swoją dysforię płciową na wczesnym etapie życia. Fabularny Adwent Marii Viníciusa Machado ma za bohaterkę jedenastoletnią dziewczynę, wychowującą się na brazylijskiej prowincji. Musi ona zmagać się nie tylko z własną tożsamością płciową, ale także z presją rodziny i religii. Valentine - tytułowa bohaterka też brazylijskiej produkcji Cássio Pereiry dos Santosa - ma nieco więcej lat niż Maria, bo siedemnaście. Jest transpłciową dziewczyną, która przenosi się wraz z matką z miasta na wieś. W nowym środowisku próbuje ukrywać prawdę o sobie, wyjdzie ona jednak na jaw podczas rekrutacji do szkoły. Warto dodać, że główną rolę zagrała debiutująca transpłciowa aktorka, Thiessa Woinbackk. Listę dopełnia izraelski dokument Transdzieciaki, którego twórczyni, Hilla Medalia, przez cztery lata uważnie filmowała czwórkę transpłciowych nastolatków.

Osobną grupę filmów stanowić będą na festiwalu dzieła podważające tradycyjny podział na płcie i orientacje seksualne, kwestionujące przypisane im role i stereotypy, pokazujące arbitralność i zarazem płynność wszelakich tożsamości. Szept jaguara pary Simon (e) Jaikiriuma Paetau i Thais Guisasola to, jak czytamy w materiałach prasowych, "queerowo-punkowy film drogi", przełamujący "heteronormatywną tożsamość kina". Jego bohaterka, punkowa dziewczyna Ana, przemierza lasy Amazonii, niosąc prochy swojej siostry, queerowej artystki. W trakcie wyprawy "to nie ona przekracza granicę, ale granica przekracza ją samą" - dopowiadają Paetau i Guisasola. Dokument Królowa Irlandii Conora Horgana przedstawia Panti Bliss, najbardziej znaną w tym kraju drag queen oraz aktywistkę LGBT+. Inny dokument, australijska Morgana Josie Hess i Isabel Peppard, przeciwnie, ma za bohaterką zwykłą panią domu, która w pewnym momencie, sfrustrowana nudnym małżeństwem, zaczyna kręcić filmy feministyczne i erotyczne ze swoim udziałem.

Trzeba w tym miejscu dodać, że akronim LGBT jest już uważany za niewystarczający, za mało pojemny. Rozszerza się więc go o kolejne literki: Q jak queer (a więc osoby kwestionujące sztywne rozgraniczenia płciowo-seksualne), A od aseksualności, I od interpłciowości itd. Chodzi o to, by pod tęczowym parasolem zmieścić tych wszystkich, którzy nie mieszczą się w normie narzucanej przez społeczeństwo.

Chciałoby się, żeby w programie festiwalu LGBT znalazło się jak najwięcej filmów polskich. Niestety wciąż cierpimy na dotkliwy brak produkcji o tej tematyce. Polskę reprezentować będzie krótkometrażowy dokument Michała Bollanda 7 sierpnia, ukazujący najbardziej paskudną twarz naszej homofobii, bo wcielaną w życie przez polityków i podlegające im służby porządkowe. Przed kamerą stają osoby, które zostały bezprawnie aresztowane podczas ubiegłorocznych protestów na warszawskim Krakowskim Przedmieściu przeciwko uwięzieniu queerowej aktywistki Margot. Nie da się więc ukryć, że dwunasta edycja LGBT Film Festival odbywać się będzie w bardzo niekorzystnej dla tęczowej społeczności sytuacji politycznej i społecznej. Ale jest ten festiwal kroplą, która drąży twardą polską skałę. Będzie lepiej!

Bartosz Żurawiecki

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021