Kultura w Poznaniu

Teatr

opublikowano:

Mam w sobie bunt

- Zostaliśmy zmuszeni do sięgania po narzędzia, z których wcześniej nie korzystaliśmy. Znaleźliśmy się na polu niepewności i teraz budujemy na nim teatr. Wierzę, że się nie przewróci. Ale z drugiej strony, dlaczego nie mamy się trochę pobujać? - mówi Mateusz Barta*, aktor Teatru Animacji, stypendysta Programu "Młoda Polska".

. - grafika artykułu
Mateusz Barta, fot. Kawka&Musiej Photography

Wolisz rozmawiać o sobie czy o teatrze?

W obecnych czasach chyba lepiej mówić o teatrze. 

Czyli to kwestia czasów, a nie nieśmiałość? To nie tak, że aktorzy lalkarze "chowają się" za lalkami?

Nie mam kompleksu lalkarza, we współczesnym teatrze nie chowam się za lalką, ale z nią współgram. Bo gdybym go miał, to nie pracowałbym w zawodzie. Jeżeli człowiek słucha siebie i wie, kim jest, nie wstydzi się tego. To droga świadomych wyborów. Bycie lalkarzem nie jest ograniczające, to nie zamyka innych dróg. Gros moich przyjaciół gra w filmach fabularnych i teatrach dramatycznych.

Inna sprawa, że w Polsce wciąż brakuje lalkarzy solistów, takich wybitnych jednostek, które robią swoje własne projekty i jadą z nimi w świat, jak np. Duda Paiva. W tym miejscu trzeba postawić pytanie: Jakie obecnie wyzwania stawia się aktorowi? Ale odpowiedź jest dość smutna. Bo jest tylko kilka instytucji, które dbają o rozwój lalkarzy. Mam znajomych, którzy zwolnili się z teatru i założyli własną fundację, przez co spełniają się artystycznie. Ale na ile jesteśmy w stanie w teatrze dbać o tę artystyczność? Sam już dawno nie widziałem dobrej realizacji lalkowej, przez co mam w sobie bunt.

I pokłosiem tego buntu będzie spektakl inspirowany reportażem Ganabre! Warsztaty umierania Katarzyny Boni, który powstanie dzięki stypendium "Młoda Polska"?

Dokładnie tak. Początkowo myślałem właśnie o małej solowej formie, którą można spakować w walizkę i pojechać za granicę. Ale Marek Idzikowski, reżyser, zasugerował, żebym nie był na scenie sam. To młody twórca, ciekawa osobowość. Ma pojęcie o teatrze formy, bo skończył też scenografię.

Co Cię zainspirowało w Ganabre...? Miejsce, myśl, postać?

Interesujące było dla mnie podejście do śmierci i umierania - w Polsce i w Japonii. To dwa różne światy. W tekście Boni mimo reportażowej formuły jest sporo poetyckości i na tych przestrzeniach będziemy się skupiać, próbując zamienić słowa w obraz. Jedną z trudniejszych rzeczy będzie właśnie wyłuskanie najważniejszych zdań i słów, które będą prowadzić tę narrację.

Masz na koncie kilka stypendiów i Złotą Maskę. Co jest dla Ciebie miarą sukcesu i czy jesteś z siebie zadowolony?

Chyba nigdy nie będę z siebie zadowolony. Wszelkie nagrody, stypendia traktuję jako kolejne etapy, schody, a nie sukces, bo to za ciężkie słowo. Napędzają mnie do dalszych działań. Dzięki nim jestem pewny swoich wyborów. Ale to pozwala też odrobinę śmielej otwierać kolejne drzwi.

Lalkarstwo to był Twój pierwszy wybór studiów? Czy może nie dostałeś się na dramat i stąd właśnie lalki? Czy to był piorun sycylijski, czy może ta miłość dojrzewała dłużej?

Zdecydowałem się na zdawanie tylko do wrocławskiej szkoły. Ale dopiero po drugim roku to zaczęło gdzieś we mnie dojrzewać. Przez cały proces edukacji otwierałem kolejne drzwi, za którymi było coraz ciekawiej. Teraz sam prowadzę zajęcia na Wydziale Lalkarskim i marzę o tym, żeby moi studenci szukali w sobie siły do odważnych teatralnych decyzji. To jest tak, że my sami decydujemy o tym, jak jesteśmy postrzegani w świecie teatru. Jeżeli sami siebie szanujemy, naszą profesję, to nie ma tam miejsca na kompleksy. Jeśli jednak sami w nią nie wierzymy, to potem jest tak, że zawód ten wykonują osoby, które robią mu wyłącznie czarny PR.

Wiara wiarą, ale jeszcze zostaje kwestia dofinansowania teatru lalek, który wciąż pozostaje w cieniu.

Dotykasz bardzo ważnego problemu. Na początku rozmowy wspomniałem o artystyczności projektów. Przy takim budżecie, jaki mają teatry, ich wykonanie jest trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Jeszcze trudniej jest wtedy, kiedy wpadamy lub wypadamy z łask bądź niełask decydentów. Nie powinniśmy siedzieć cicho. Szczególnie w obecnej sytuacji geopolitycznej.

Ale takie stypendium to już jest chyba mały krok ku lepszemu.

To efekt buntu, jak mówiłem. Nie chcemy dalej robić spektakli za pomocą półśrodków. Coraz więcej osób w środowisku teatralnym specjalizuje się w pisaniu projektów. Powstaje w ten sposób pozainstytucjonalny nurt teatru lalek, który moim zdaniem jest przyszłością, odpowiedzią na wspomniany problem.

To raczkujące działania w Polsce. A jak to wygląda gdzie indziej?

W takich krajach jak Niemcy czy Francja, gdzie też system szkolnictwa jest inny, gdzie pracuje się bardziej w trybie warsztatowym, szybciej osiąga się pułap robienia spektakli poszukujących. Te szkoły wychowują lalkarzy eksperymentujących. Poza tym teatr lalek zaczyna też trochę skręcać w stronę nowych mediów. Nie wiem, na ile instytucje w Polsce są w stanie zaryzykować.

Twoje doświadczenia jako studenta, aktora, teraz też pedagoga, pozwalają na refleksję, jak wygląda konfrontacja tego, czego uczy się przyszłych lalkarzy, z ich codzienną, późniejszą praktyką.

To kwestia indywidualna. Ze szkołą jest trochę tak jak ze sklepem z przyprawami z całego świata. Masz gamę możliwości, możesz korzystać. Jestem pewien, że są studenci, którzy wychodzą z takiego sklepu z dużym rachunkiem i wielosmakowym doznaniem. Nie da się jednak nauczyć wszystkiego, to tylko jeden z etapów na ścieżce artystycznej. Sam staram się wyciągać ze studentów to, czego sami jeszcze w sobie nie odkryli.

Teatr jest teraz w trudnej sytuacji: przez pandemię, ale też historie o systemowej przemocy, o których ostatnio głośno. Myślisz, że teraz coś się zmieni? Że teatr będzie inny po tej chwili zatrzymania?

To chyba już się dzieje. Zostaliśmy zmuszeni do sięgania po narzędzia, z których wcześniej nie korzystaliśmy. Znaleźliśmy się na polu niepewności i teraz budujemy na nim teatr. Wierzę, że się nie przewróci. Ale z drugiej strony, dlaczego nie mamy się trochę pobujać? Powinniśmy pozostawać w silnym dialogu z rozedrganą rzeczywistością - nie tylko w kontekście pandemii COVID, ale pandemii złych decyzji, które serwuje nam rząd. To czas na zmiany.

Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

*Mateusz Barta - aktor Teatru Animacji, wcześniej związany z Teatrem Lalek Banialuka w Bielsku-Białej. Asystent na Wydziale Lalkarskim Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, filii we Wrocławiu. Współorganizator Międzynarodowych Spotkań Szkół Lalkarskich. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Prezydenta Wrocławia. W marcu otrzymał stypendium w ramach Programu MKiDN "Młoda Polska".

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021