Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Antidotum na pandemiczną samotność

- Uczestniczyłem w pierwszej po przerwie próbie kostiumowej. Radość i świeżość bijąca od artystów była czymś niespotykanym! - mówi Przemysław Kieliszewski*, dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu.

. - grafika artykułu
"Jekyll & Hyde", fot. T. Łozowicki

Dobiega końca Twoja druga kadencja na stanowisku szefa Teatru Muzycznego. Stoisz u progu kolejnej. Co, patrząc wstecz, uznałbyś za najważniejsze Twoje osiągnięcia?

To na pewno zbudowanie nowego, bardzo dobrego zespołu. Udało się nam, bo przecież nie tylko mnie, stworzyć go na nowo. Dziś znakomita większość osób zatrudnionych w Muzycznym pracuje tu nie dłużej niż siedem lat. Ta zmiana była konsekwencją przyjętej linii programowej: przekształcenia operetki w teatr muzyczny z prawdziwego zdarzenia. Jej kamieniem milowym była premiera musicalu Jekyll i Hyde. To był przełom i sukces, a domknięciem tego procesu będzie w pewnym sensie nasza czerwcowa premiera spektaklu z piosenkami zespołu Republika Kombinat.

Zapowiada się petarda! Ale wiele działo się pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami. Trzeba było przekonać do tej zmiany wypróbowaną i wierną publiczność teatru oraz przyciągnąć nową.

To nie tak, że my operetki nie lubimy. Ale współczesny teatr muzyczny to musical, który jest wciąż otwartym gatunkiem przyciągającym widzów w każdym wieku. Operetka gości dziś w teatrach operowych, które dysponują odpowiednim aparatem wykonawczym. My postawiliśmy na musical, który wymaga od artystów innych umiejętności i techniki. Nie da się tym samym zespołem realizować na najwyższym poziomie operetek i musicali czy współczesnych widowisk muzycznych.

I publiczność to zaakceptowała. Bywam na Waszych spektaklach i widzę, że dawni bywalcy nadal są na widowni obecni. Ba! Świetnie się bawią...

Też mam takie wrażenie. Co więcej, udało się to skutecznie zakomunikować w Poznaniu, jego okolicach i całej Polsce. Muzyczny ma coraz lepszą markę i przyciąga widzów z innych miast. Cieszy nas wyjście teatru na zewnątrz. Uczestniczymy w ważnych dla miasta wydarzeniach: w koncercie Placido Domingo, Jesus Christ Super Star na Stadionie Miejskim, koncercie Andrei Boccellego. Jesteśmy obecni na Wolnym Dziedzińcu, koncertowaliśmy w Auli UAM,  Sali Ziemi i na działce pod nowy teatr. A ostatnia z najważniejszych spraw to polsko-amerykańska koprodukcja spektaklu Virtuoso, granego premierowo w Poznaniu, ale z realnymi planami wprowadzenia na rynek amerykański!

Równolegle do artystycznych dokonań mamy Wasz olbrzymi wysiłek, by zbudować nową siedzibę teatru.

Gdy zaczynałem pracę, obowiązywała koncepcja przeniesienia Muzycznego do budynku po dawnym kinie Olimpia. Jednocześnie dobitnie mówiono o rozwoju teatru i stworzeniu nowoczesnej sceny, która byłaby dumą Poznania. Szybko okazało się, że pomysł z Olimpią jest chybiony. Przekonaliśmy władze miasta do zmiany wizji i dzięki ich życzliwości po kilku latach udało się znaleźć znakomite miejsce na nową siedzibę, tuż przy poznańskiej Akademii Muzycznej, u zbiegu ulic Św. Marcin i Skośnej. Jego potencjał dla teatru, a przede wszystkim Poznania, jest olbrzymi, zwłaszcza w kontekście rewitalizacji centrum. Teatr będzie położony na jednej z głównych osi komunikacyjnych, przywróci obecność w sercu miasta 300-500 tys. ludzi rocznie, również turystów. Wizytówką będzie nowoczesna, śmiała, ale osadzona w istniejącym otoczeniu architektura. W 2019 roku w międzynarodowym konkursie wybrano projekt Atelier Loeger Architekci, który stanie się - o tym jestem przekonany - jednym z symboli Poznania. Obok odważnie zarysowanej bryły, zaletą budynku będzie jego bliskość i przyjazność dla widzów. On nie ma onieśmielać czy tworzyć odczucia elitarności, a zachęcać, by do teatru w każdej chwili wpaść, nawet w dżinsach i trampkach, i spędzić miło czas. Prace nad projektem budowlanym i wykonawczym trwają. Otwarcie teatru planujemy na jesień 2025 roku. Trudny, zdominowany przez pandemię rok 2020 także odegrał tu swoją rolę. Potrzebujemy wsparcia, o które zabiegamy.

Mija rok od ogłoszenia w Polsce pandemii i pierwszego lockdownu. Horyzont normalności jest odległy. Jak to wpływa na Wasz zespół?

Z dumą mogę stwierdzić, że jesteśmy wspaniałym zespołem, co pandemia tylko uwypukliła. Duch zespołu nie tylko pozwala przetrwać te ciężkie chwile, ale nawet go wzmacnia, choć korzystaliśmy też na spotkaniach pracowniczych z konsultacji psychologa i lekarza. Negatywne skutki pandemii to oczywiście spadek przychodów, brak kontaktu z publicznością i wiele innych. Borykają się z nimi niemal wszystkie podmioty kultury. Wszystkie musiały nieco przeprofilować swoją działalność. Nasz zespół był w tym czasie hiperaktywny, pracował, rozwijał się, wspierał. Chcieliśmy podtrzymać więź z widzami, np. w maju zrobiliśmy teledysk hitu Let the sunshine in z udziałem 64 artystów. A tych aktywności, różnych projektów było ponad 30, w tym kilka cyklicznych. Część z nich można wciąż zobaczyć na naszym kanale YouTube, jak choćby koncert dedykowany pracownikom ochrony zdrowia Bądźmy razem, przygotowany wspólnie z Powiatem Poznańskim. Były też projekty dla dzieci, teledyski do płyty Adela Kuropaczewskiego, Dębicza i Orlińskiego czy reklamy dla komercyjnych podmiotów, dające zatrudnienie naszym pracownikom. Najważniejsza była jednak zrealizowana stacjonarnie premiera musicalu Virtuoso o I.J. Paderewskim. Odbiła się szerokim echem i była transmitowana w Polsce i za granicą. Teraz działająca w teatrze Orkiestra św. Marcina wydaje płytę z muzyką H.M. Góreckiego, dedykowaną ofiarom pandemii.

Czy uważasz, że pandemia zmieni funkcjonowanie teatru? Co z tzw. nowych form podawczych zostanie z Wami na stałe? Czy nie jest tak, że kultura będzie musiała już trwale uznać internet jako istotne - jeśli nie główne - medium prezentacji?

To jest złożone. Nauczyliśmy się nowych form komunikacji z widzem oraz nowych sposobów pracy zespołu. Internet pozwolił dotrzeć do nowych odbiorców. Rewolucja dokonuje się np. w branży kinowej. Jednak nie mogę wyobrazić sobie zastąpienia spektaklu granego na żywo jego emisją w internecie. Te formy są tylko namiastką, substytutem. Teatr jest sposobem uczestnictwa w społeczeństwie. Przeżywane wspólnie emocje budują więzi społeczne. Nie widzę skutecznego zamiennika. Częściowo utrzymamy aktywność w sieci, ale z radością wrócimy do grania na żywo. To się dzieje, bo gramy naszego Pippina  - na razie w obostrzeniach, dla 50 procent widzów. Uczestniczyłem w pierwszej po przerwie próbie kostiumowej. Radość i świeżość bijąca od artystów była czymś niespotykanym! Podobnie nasi widzowie na pierwszych po pandemii spektaklach reagowali wręcz szaleńczo. Teatr jest antidotum na pandemiczną samotność człowieka, szansą na równowagę, a jego ważna funkcja społeczna się nie zmieni.

Rozmawiała Katarzyna Kamińska

*Przemysław Kieliszewski - prawnik z wykształceniem muzycznym, doktor nauk humanistycznych, od 2013 r. dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021