Kultura w Poznaniu

Sztuka

opublikowano:

Wiele historii

- Gdy całe życie człowiek jest czymś zauroczony i nagle dowiaduje się, że coś jest z tym nie tak, to kolana mu drżą - mówi artysta Robert Bartoszek, którego wystawa obrazów Rusałka zostanie otwarta w najbliższą środę w Galerii Jerzego Piotrowicza Pod Koroną.

, - grafika artykułu
Robert Bartoszek, "Pływający buk", 100x120, 2020, fot. materiały organizatorów

Bartoszek bardzo dużo jeździ rowerem - a trasę przez Rusałkę czy do Strzeszynka traktuje niejako jak swój własny ogród. - Od ponad dwudziestu lat jestem tam prawie codziennie. Nie pochodzę stąd - urodziłem się w Turku, w którego okolicy nie było żadnego zbiornika wodnego. Żyłem tam prawie jak na pustyni kopalnianej. Do Poznania przyjechałem na studia. W ciągu tych pięciu lat, kursując między akademikiem a uczelnią, nigdy jednak nie trafiłem nad Rusałkę. Gdy tu osiadłem już na stałe, to zauroczyłem się okolicznymi jeziorami. Byłem zdziwiony, że znajdują się w centrum. Zachwyciło mnie światło Rusałki. Perspektywa na to jezioro od strony Golęcina jest nieprawdopodobna i hipnotyzująca - opowiada malarz.

Gdy dwadzieścia lat temu stał na moście nad rzeką, która wpływa do Rusałki od strony Woli, ktoś go zaczepił i zapytał: "Czy pan wie, że ten most jest zbudowany z macew żydowskich?". - Nic o tym nie wiedziałem i zacząłem się interesować, jak to jest możliwe, aby w centrum miasta znajdowało się coś takiego. Nie wiedziałem o tym, że Rusałka jest sztucznym zbiornikiem i zginęło tam tylu ludzi. Kilka lat temu przy jeziorze zaczęto zapalać lampki. Ostatniego lata, gdy przez niski stan wody można było zobaczyć macewy, ich widok mnie uderzył. Ale przez cały ten czas w tym miejscu nie umieszczono żadnej informacji. Ludzie kładą na betonie kartkę. Przecież w ciągu tygodnia mogłaby powstać płyta granitowa, na której znalazłyby się informacje o historii Rusałki. Denerwowało mnie to i chciałem jako malarz o tym opowiedzieć  - wyjaśnia Bartoszek.

Temat Rusałki podjął w dziesięciu obrazach, ale nie tylko tego problemu dotyczyć będzie wystawa. Na wystawie w Galerii Piotrowicza zobaczymy dzieła artysty z okresu ostatnich dziesięciu lat. - Wystawę zatytułowałem Rusałka, bo to jezioro jest kwintesencją malarskiej opowieści o pejzażu. Nie chodzi tylko o to, aby opowiadać o naturze, lecz by "drżały kolana". W pejzażu jest zarazem obecna stałość, lecz z drugiej strony codziennie wygląda inaczej, a jego oświetlenie ciągle się zmienia. Przez to, że w Poznaniu jeziora znajdują się w centrum miasta, istnieje do nich łatwy dostęp. Na temat ich pejzaży można by codziennie pisać nową książkę - opowiada.

Bartoszek złożony temat Rusałki ujął nie tylko z perspektywy II wojny światowej i Holokaustu, ale i historii najnowszej. W 2006 roku na zamarzniętej tafli jeziora awaryjnie wylądował samolot. - Była to niewielka maszyna. Wylądowała na zaledwie kilkucentymetrowym lodzie. Gdy wyszli z niej piloci lód załamał się i samolot zanurkował pod wodę. Był to niesamowity widok - niekończąca się biała tafla lodu, a na niej mały niebieski samolot. Namalowałem na ten temat kilka obrazów. Z Rusałką związanych jest wiele takich historii. Teraz maluję obrazy dotyczące wycinki drzew przy ceglanym wiadukcie od strony parku tenisowego "Olimpia". W moim odczuciu decyzja podjęta przez kolej była pozbawiona refleksji. Tak drastyczna wycinka drzew bardzo też zmieniła charakter tego miejsca - przyznaje Bartoszek.

Artysta uważa, że jeśli ktoś urodził się w Poznaniu, to często pomija wartość pobliskich jezior. - Ci, którzy pochodzą spoza miasta, paradoksalnie bardziej je doceniają od poznaniaków. Gdy ktoś słyszy, że jadę nad Strzeszynek pyta mnie "Dlaczego nie gdzieś dalej, w jakieś fajne miejsce?". Poznań jest otoczony pierścieniem jezior. Dla mnie to największa zaleta tego  miejsca. Lubię spędzać tu lato, gdy wszyscy wyjadą na wakacje i miasto pustoszeje. Czuję się tu wtedy jak w kurorcie. Codziennie można się kąpać w okolicznych jeziorach. Jest tam wielu stałych bywalców, spotykam nad jeziorem również znajomych artystów - przyznaje.

W związku z pandemią nie odbędzie się wernisaż wystawy. Ze względu na powierzchnię galerii, w tym samym czasie będzie mogło przebywać w niej tylko sześć osób. Organizatorzy liczą jednak na to, że przy zmniejszeniu obostrzeń związanych z koronawirusem, być może uda im się w czerwcu zorganizować finisaż. - To nie jest wydarzenie online, wystawę będzie można zwiedzać. Najlepszy jest zresztą bezpośredni, fizyczny kontakt ze sztuką, zwłaszcza w przypadku malarstwa. Liczy się przecież faktura, refleksy, światło - a kontakt online nie zastąpi oglądania prac na żywo - tłumaczy Bartoszek.

Marek S. Bochniarz

  • Wystawa prac Roberta Bartoszka Rusałka
  • Galeria Jerzego Piotrowicza Pod Koroną
  • 20.05-7.06
  • galeria czynna wt.-sb., g. 12-18
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020