Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Poznańskie łzy

Zamknięte kina i teatry, msze święte w kościołach, żałobne posiedzenie Rady Miejskiej, wielkie wiece na placu Wolności i przed Teatrem Wielkim, wreszcie "ulica dla Marszałka". 85 lat temu odszedł Józef Piłsudski.

. - grafika artykułu
Żałobny wiec na placu Wolności w dniu pogrzebu J. Piłsudskiego, 18 maja 1935 r., fot. ze zb. NAC

Truizmem byłoby dziś pisać, że relacje łączące Józefa Piłsudskiego z Poznaniem i Wielkopolską były, najoględniej rzecz ujmując, skomplikowane. Politycznie uwarunkowana i nie do końca sprawiedliwa "narracja" (użyjmy tego modnego dziś słowa) zapoczątkowana na łamach endeckiej prasy jeszcze w listopadzie 1918 roku, w ramach której odmawiano Marszałkowi wszelkich zasług, oskarżając go o chęć oddania Poznańskiego Niemcom, miała się nad Wartą wyjątkowo dobrze także później, by ulec spotęgowaniu po roku 1926. Pozostawiając na boku tę trwającą od ponad 100 lat dyskusję i odsyłając Czytelników do znakomitej książki prof. Zbigniewa Dworeckiego (Poznańskie i Piłsudski, Poznań 2008), który podważając mit o systematycznej niechęci czy też uprzedzeniu J. Piłsudskiego do Wielkopolski, nieco komplikuje ów prosty publicystyczny obraz, warto chyba odnotować sytuacje, w których pomiędzy krewkimi Poznańczykami i Marszałkiem dochodziło do widocznego ocieplenia wzajemnych relacji. Tak było choćby w czasie dwudniowej wizyty J. Piłsudskiego w Poznaniu w październiku 1919 roku czy też tej złożonej dwa miesiące później - w pierwszą rocznicę powstania wielkopolskiego, a także w lipcu 1921 roku, gdy bawił on m.in. na kórnickim zamku. I choć maj 1926 roku kładzie się na owych stosunkach pewnym cieniem, to trzeba mocno podkreślić, że dziewięć lat później mieszkańcy Poznania w zdecydowanej większości potrafili wznieść się ponad polityczne podziały i godnie Marszałka pożegnać.

Józef Piłsudski odszedł wieczorem 12 maja 1935 roku w Belwederze po ciężkiej chorobie nowotworowej, która od dłuższego już czasu znacznie ograniczała jego polityczną aktywność. Jeszcze tej samej nocy Rada Ministrów ogłosiła sześciotygodniową żałobę narodową, która szybko przerodziła się w nieoglądany dotąd nad Wisłą spektakl fundujący pośmiertny kult "Wielkiego Człowieka, który dał Polsce wolność, moc i szacunek". Dość powiedzieć, że same tylko uroczystości pogrzebowe trwały sześć dni, by zakończyć się 18 maja 1935 roku w Krakowie, gdy doczesne szczątki Marszałka w asyście blisko ćwierćmilionowego tłumu odprowadzono do krypty św. Leonarda w katedrze na Wawelu. Stanisław Cat-Mackiewicz wspominał po latach: "Obok pastorałów - posochy unickie, obok łacińskich szat liturgicznych - szaty bizantyjskie. Potem były i sukmany krakowskie, stroje góralskie, kontusze szlacheckie. Ostatni raz widzieliśmy Polskę w jej sienkiewiczowskiej glorii. Dzwon Zygmunta dzwonił. Pochód w Krakowie przekroczył wszystkie obliczenia. Tłum szedł na Wawel od godziny 8 rano do godziny 6 wieczorem. Była to rzeka, lawina, morze ludu". Dodajmy, że wśród owego falującego tłumu kroczyła również oficjalna delegacja miasta Poznania, która dzień wcześniej w sile co najmniej tysiąca osób i dwustu pocztów sztandarowych wyruszyła do stolicy Małopolski specjalnym pociągiem.

W samym Grodzie Przemysła, podobnie jak w całym kraju, na gmachach urzędowych i publicznych wywieszono opuszczone do połowy masztu biało-czerwone chorągwie ozdobione żałobnym kirem. Na przedramionach poznańskich urzędników i przedstawicieli służb mundurowych można zaś było dostrzec czarne opaski, do noszenia których zobowiązywała Warszawa, do której z kolei szeroko popłynęły depesze kondolencyjne. W poniedziałek 13 maja 1935 roku na wieść o śmierci J. Piłsudskiego pułkownik Erwin Więckowski, pełniący obowiązki prezydenta Poznania, odwołał zaplanowane na ten dzień obrady Rady Miejskiej i wydał przesyconą patosem odezwę błyskawicznie rozplakatowaną na poznańskich słupach ogłoszeniowych. Pisał w niej m.in.: "Jego prosty, szary żołnierski mundur, jak prostą i szczerą była Jego piękna dusza, Jego hart i wola. Jego męka i Jego chwała - są dziś własnością całego Narodu". W podobny sposób prezydent przemawiał w czasie zwołanego nazajutrz żałobnego posiedzenia Rady Miejskiej. Jak donosił sanacyjny "Dziennik Poznański, w owym zgromadzeniu wzięli udział "prawie wszyscy radni", którzy w sali ozdobionej popiersiem oraz nowym portretem J. Piłsudskiego, "w skupieniu, stojąc", wysłuchali "pięknej i wzruszającej" mowy E. Więckowskiego na cześć "Świetlanego Rycerza Odrodzonej Polski".

Właściwe uroczystości ku czci zmarłego Marszałka zorganizowano w Poznaniu w sobotę 18 maja 1935 roku, a więc w dniu jego krakowskiego pogrzebu. Program ułożony przez powołany zawczasu Komitet Obywatelski wypełniały m.in. zaplanowane na godz. 10 msze święte we wszystkich kościołach oraz hołd składany zmarłemu tuż po nich przez dziatwę szkolną na placu Wolności, gdzie ustawiono sporych rozmiarów kolejne już popiersie Marszałka. Tego dnia w południe ruch w mieście został wstrzymany na trzy minuty, co obwieściły jego obywatelom fabryczne syreny. Sam plac przez całe popołudnie był natomiast celem dziesiątek delegacji reprezentujących rozmaite stowarzyszenia i związki, a także osób prywatnych, które przychodziły tutaj, aby pokłonić się cieniom zmarłego. Wieczorem właściwy ceremoniał przeniesiono w bezpośrednie sąsiedztwo Teatru Wielkiego i pomnika Wdzięczności, gdzie odbył się m.in. apel miejscowego garnizonu i koncert pieśni żałobnych połączonych poznańskich chórów. Co istotne, żałoba po Marszałku przebiegała w Poznaniu bez specjalnych zakłóceń i przykrych incydentów ze strony jego adwersarzy. Jej spektakularnym zwieńczeniem, choć już bez politycznej jednomyślności, było uroczyste przemianowanie (29 czerwca 1935 r.) części ulic Święty Marcin, Wjazdowej i Zwierzynieckiej na aleję Marszałka Piłsudskiego.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020