Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

Prywatne apokalipsy

Animuza, czyli całoroczny cykl pokazów animacji kuratorowanych przez wspaniałą ekipę Festiwalu Animator, przechodzi do internetu. W czasie czwartkowego seansu domowego zobaczymy najlepsze tytuły z krakowskiego festiwalu Etiuda&Anima.

, - grafika artykułu
"Matches", fot. materiały organizatorów

MFF Etiuda&Anima to specyficzna impreza filmowa, która ma służyć przede wszystkim popularyzacji etiud fabularnych i dokumentalnych, realizowanych w szkołach i uczelniach artystycznych. W 2013 roku, z okazji 20-lecia imprezy, organizatorzy tak pisali w katalogu: "Zaczęliśmy od skromnych 4 dni i kilku projekcji filmowych, dzisiaj jest tych dni 7, a projekcji ponad 70; od jednego spotkania z artystą, doszliśmy do spotkań kilkudziesięciu, na początku był jeden międzynarodowy konkurs, dzisiaj mamy dwa (...)".

Miejsce animacji jest na tym festiwalu inne, zdecydowanie szersze - bo można obejrzeć prace zarówno studentów, jak i zasłużonych mistrzów. Cóż, wybór nagrodzonych pozycji z 26. edycji oddaje właśnie taki stan rzeczy.

Dziecięce spojrzenie

Autor Zapałek - Węgier Géza M. Tóth - ma już 49 lat, wykłada w Budapeszcie, a na koncie ma nominację do Oscara (za Maestro). Jego najnowszy film to animacja dokumentalna, której narracja została oparta na wywiadzie z siedmioletnim chłopcem L.S. Tóth wykorzystał niby oczywistą prawdę o tym, że to, jak dziecko postrzega i opisuje rzeczywistość, doskonale oddaje absurdalność naszego świata. By ująć specyfikę tego spojrzenia, reżyser zdecydował, że będzie animował połamane zapałki, które w filmie symbolicznie obrazują wszelakie obiekty żywe i martwe.

L.S. "czyta" świat poprzez kulturę popularną i zachowania dorosłych. W obu przypadkach ma do czynienia z tworami pełnymi sprzeczności. Stąd wyobraża sobie siebie jako bohatera filmu akcji - "genialnego złodzieja, który znajduje tajne plany i wszystkie ściąga". Z kolei jego dziewczyna "całymi dniami przesiaduje w wielkiej łazience. Tylko tam siedzi i robi się na bóstwo. Mydłem pachnącym jak zielone jabłuszko. I w kółko o nim myśli. O tym gościu. Co porabia, czy ma kłopoty, czy u niego wszystko spoko". L.S. pokazuje, jak bardzo idiotyczny i seksistowski może być ten świat złożony z obrazów stworzonych przez dorosłych. Jako dziecko jest przez nich zdominowany, przymuszany do stawania się "taki, jak wszyscy", a zarazem narzucana jest mu konieczność bezustannego rywalizowania. "Dorośli lubią być w czymś najlepsi. Myślę, że najlepiej się z nikim nie ścigać, każdy może żyć jak ryba w wodzie. Ale dorośli lubią, żeby wszystko zawsze było porządnie" - stwierdza L.S.

Koszmar dorosłego

Do Fizyki smutku zaskakująco dobrze pasuje tak specyficzne wyróżnienie jak Wielki Niedoceniony, czyli nagroda Dyrektora Artystycznego Bogusława Zmudzińskiego. To zdecydowanie najpotężniejszy film w tym zestawieniu Animuzy, a zarazem rzecz, z którą każdy widz może mieć spory problem. Jej ciężar emocjonalny jest nadspodziewanie masywny, a przyjęta perspektywa, rozpiętość - wzięte jakby ze świata przepastnych sag rodzinnych. Autor, Bułgar Theodore Ushev, zaadaptował współczesną powieść swojego rodaka Georgiego Gospodinowa, która została nagrodzona Angelusem 2019. Reżyser jest znany przede wszystkim jako autor monumentalnej Trylogii XX wieku. Za pomocą muzyki współczesnej i pełnej rozmachu animacji inspirowanej formalizmem radzieckiej awangardy, badał w niej problem ideologii totalitarnych, świata wojny i języka władzy.

W Fizyce smutku Ushew dalej eksploruje postkomunistyczne koszmary i traumy, ale tym razem przyjmuje perspektywę nie zdyscyplinowanej masy, a zagubionej we wspomnieniach jednostki. Głównego bohatera poznajemy jako nastoletniego chłopca, zakochanego w młodej akrobatce. W cyrku widzi też postać chłopca o zdeformowanej twarzy, określanego jako Minotaur. Figura antycznego potwora staje się później alter ego bohatera, który świat postrzega jako labirynt i w ten pogmatwany sposób też o nim opowiada. Bloger Paweł (Melancholia Codzienności) stwierdził celnie, iż "u Gospodinowa nic nie jest linearne ani pewne, akcja przechodzi płynnie z jednej przestrzeni w inne, jeszcze bardziej nieokreślone. Zresztą to bardziej zarysy wydarzeń, przesłonięte mgłą niepewności wspomnienia, niż realne i namacalne epizody z życia".

Ushev odnalazł dla wizualizacji prozy Gospodinowa doskonałą wręcz technikę dawnego malarstwa enkaustycznego, opartego na wosku pszczelim jako spoiwie. Ekaustyka jest identyfikowana dziś ze starożytnością, bo później została zarzucona. Fizyka smutku to zarazem przykład pierwszej animacji stworzonej w całości w technice enkaustycznej, której formuły odtworzono w ubiegłym wieku, a w latach 90. ponownie zyskała na popularności. Ushev wykorzystuje efekt lśniących kolorów, lecz świat w jego animacji tonie z mroku i tylko co jakiś czas się z niego wyłania - tak jak umysł bohatera, który jako dziecko był karany przez ojca zamykaniem na noc w pozbawionej światła piwnicy.

Apokalipsa w zerach i jedynkach

W Historii Jola Bańkowska stawia pytanie o to, jak mógłby wyglądać świat, gdyby wszystkie nasze urządzenia, podpięte do sieci, utraciłyby nagle połączenie, a wszystkie treści ciągle się "ładowały" i pozostawały niedostępne. Do opowiedzenia takiej wizji artystka dobrała animację przypominającą modne, minimalistyczne grafiki użytkowe. Innymi słowy: nagły, niespodziewany upadek cyfrowego kapitalizmu opisują estetyczne obrazy konsumenckie. Czy można wyobrazić sobie lepsze szyderstwo?

Bańkowska zręcznie wykorzystuje poetykę mediów społecznościowych. Dobiera obrazy akcentujące nie tylko uzależnienie poszczególnych osób od urządzeń przenośnych, ale i tworzy z nich makabryczne kompozycje rodem z Korei Północnej. W Historii wszyscy są w pewnym sensie jednakowi i zdehumanizowani, bo posługują się w tych samych sytuacjach w ten sam sposób tymi samymi urządzeniami przenośnymi. Rzędy ludzi w komunikacji miejskiej, których twarze oświetlają smartfony. Pochłonięci pracą przy laptopach ludzie zapełniający stoliki w wielkiej, nijakiej stołówce. Jeśli widzimy kogoś w oderwaniu od tłumu, to zarazem Bańkowska "odrywa" tę osobę od otaczającego ją świata. Bo w tym świecie fizyczne obiekty straciły na znaczeniu i zostały zastąpione przez rozszerzoną rzeczywistość wirtualną. Te obrazy zostaną z nami na zawsze.

Dziś Historię odczytać możemy jeszcze inaczej, przefiltrowując ją przez świat pandemii, w którym różne strony internetowe i platformy już ledwo zipią od przeciążenia spowodowanego ich nadmiernych użytkowaniem przez znudzonych i sfrustrowanych ludzi, przymusowo zamkniętych w mieszkaniach.

Koniec paczki przyjaciół

Nie dziwię się zupełnie, że Awantura Jonathana Hodgsona otrzymała nagrodę jury studenckiego, bo jej bohaterami jest właśnie... trójka studentów. "Przyjaźniliśmy się od czasów szkoły i razem wyjechaliśmy z Birmingham, aby studiować sztukę na Politechnice w Liverpoolu". Niepostrzeżenie ta z pozoru typowa historia o inicjacji i drodze ku dojrzałości przeradza się w koszmar. Jest on tak dobrze osadzony w codzienności, że z początku trudny do dostrzeżenia przez widzów.

Jonathan Hodgson ma obecnie już 60 lat, a w świecie animacji działa od wczesnych lat 80. A jednak jego Awantura posiada w sobie zarazem świeżość i ponadczasowość. Trzeba przyznać, że siłą jego filmów jest bezbłędnie poprowadzona, absorbująca opowieść. Artysta misternie dopasowuje do niej stronę wizualną, w której zwykle wykorzystuje pewien swoisty rodzaj szorstkości, czasem przeradzającej się wręcz w odstręczający turpizm, jakże dobrze pasujący do brzydkich angielskich pejzaży.

Link do pokazu zostanie udostępniony w dniu projekcji - w wydarzeniu na Facebooku i na stronie internetowej MFFA Animator.

Marek S. Bochniarz

  • pokaz filmów Animuza: The Best of Etiuda&Anima 2019
  • 16.04, g. 18
  • online

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020