(...) - To nie spektakl - mówią niektórzy przy wyjściu. Rzeczywiście, to nie spektakl. Ale też nie agitka polityczna ani wiec. To spotkanie, które jakoś nie chce się skończyć. Pod warunkiem, że się nie jest tylko widzem i zostaje po oklaskach. Bo skupiony starszy pan oprowadza wtedy po hali swoją wnuczkę i opowiada, jak to wszystko wcześniej wyglądało. Bo przemiła pani zaprasza do stołu na domowy bigos. Bo grupka ludzi opowiada o tym, jak przed laty robili tu "bombki choinkowe", a tak naprawdę broń. A potem dziękują aktorom za ich pracę. Zatem wszyscy są tu u siebie. I ze sobą. My też. (...)