Kilka lat temu zrealizował Pan w Szczecinie projekt Migiem na Majka. Były to warsztaty dla osób niesłyszących, które zakończył koncert. Zmysłowisko jest pomysłem, który wyrósł z tych właśnie doświadczeń?
Na Migiem na Majka przeniosłem moje wcześniejsze doświadczenia, kiedy to wiele lat temu Arek Buszko, na co dzień choreograf, reżyser i aktor Teatru Współczesnego w Szczecinie, zaprosił mnie do współpracy. Potrzebował kogoś do opraw dźwiękowych spektakli Teatru-3 przy Zachodniopomorskim Oddziale Polskiego Związku Głuchych. Praca ta uwrażliwiła mnie na to, że pewne grupy osób mogą inaczej podchodzić do tego, co większości wydaje się być oczywistością.
Zatem materia teatralna w świecie ludzi odbierających teatr bez jednego zmysłu, od lat krążyła w mojej głowie. Myślałem o tym jednak nie tylko w kategorii robienia teatru dla tej jednej grupy docelowej, a raczej sprawiedliwym potraktowaniu każdego odbiorcy. Zaraz za intencją, by pokazać niewidomemu dziecku teatr, jest intencja, by pokazać go również w taki sam sposób osobom widzącym. Chcemy celowo pozbawić je jednego zmysłu i wyostrzyć przez to inne. By tym samym próbowały odebrać teatr z pominięciem zmysłu, poprzez który najbardziej teatr dostrzegały do tej pory. A to jest pozorne, bo główna arena dziania się dramatu wcale nie znajduje się w strefie wizualnej. Dramat dzieje się przede wszystkim nausznie!
Pierwszy spektakl w ramach Zmysłowiska dedykowany jest osobom niewidomym i wśród jego twórców nie pojawia się scenograf.
Nie ma warstwy wizualnej, nie ma więc wśród twórców scenografa. Będą za to mocno rozbudowane warstwy: wrażeniowa, audialna i zapachowa, których zwykle w teatrze nie ma. Warstwa audialna tworzona jest z kolei poprzez mikrofon binauralny. To wszystko różni też Zmysłowisko od słuchowiska w klasycznym pojęciu.
Czym jest mikrofon binauralny?
To urządzenie, które ma kształt głowy i dwa bardzo czułe mikrofony w miejscu membran ludzkich uszu. I w związku z tym, że dokonuje takich samych korekcji i filtracji dźwiękowej jakich dokonuje nasza głowa i małżowiny uszne - po przetworzeniu i wysłaniu tego z powrotem do słuchawek, nasz mózg jest w stanie się zorientować, gdzie jest dźwięk - czy przy naszym prawym uchu czy może na karku...
Sam pomysł na Zmysłowisko w wersji audialnej polega na tym, że połączyliśmy mikrofon binauralny z ideą silent disco, co pozwala na wysłanie sygnału z jednego nadajnika do wielu słuchawek. Dzięki temu możemy mieć kilkunastoosobową grupę odbiorców. W naszym przypadku będzie to 20 do maksymalnie 40 osób. Do takiej liczby dotrze dźwięk bez szumu. Bardzo długo pracowaliśmy nad uzyskaniem niemalże całkowitej ciszy, w której moglibyśmy malować dźwiękiem.
Aktorzy nie będą się poruszać po scenie?
Aktorzy krążą wokół mikrofonu-głowy i całą akcję audialną wykonują w odniesieniu do tego punktu.
A co z osobami widzącymi, które przyjdą na spektakl?
Osoby widzące dostaną specjalne okulary przeznaczone do spokojnego spania w samolocie. To komfortowe i przyjemne wrażenie, choć odcina niemal wszystkie bodźce wizualne. Widzący odbiorcy mogą coś oczywiście podejrzeć. I to będzie też niezwykłe doświadczenie, czego niestety będą pozbawione osoby niewidome. Pozbawieni bodźców wzrokowych natychmiast uruchamiamy wyobraźnię i tworzymy obrazy. Jesteśmy nad morzem, w powietrzu... A po podniesieniu okularów widzimy ludzi w trykotach, którzy mają w dłoniach jakieś dziwne przedmioty, kompletnie niezwiązane z tym, co się dzieje w naszej głowie. Za pomocą kija można przecież stworzyć stado ptaków, a z kilku gałęzi zbudować las. Najlepsze konie z kolei są robione z kokosów! To też początek do rozmowy o tym, jak działa nasza wyobraźnia, jak działa teatr. Ile jest metafory w tym, co widzimy na scenie.
Pracę przy Zmysłowisku możemy porównać do pracy artystów filmowych, którzy są odpowiedzialni za efekty dźwiękowe (tzw. foley artists). Nie boję się tego, że dzieci będą chciały wyjść poza narzucone ramy, bo odjęcie w tej sytuacji wzroku jest kolejnym doświadczeniem, które można przeżyć tylko w teatrze. Mam wrażenie jednak, że to ćwiczenie z wytrzymania do końca bez posiłkowania się wzrokiem, nie jest zbyt trudnym wyzwaniem. Czas, który upływa zanim odbiorca wprowadzi się w tę historię i pójdzie za bohaterami upływa tak szybko, że nie pojawia się potrzeba - przynajmniej wśród do tej pory testowanych dorosłych - żeby ściągnąć okulary. Sprawdzaliśmy to. Jest także ten niezwykły moment, kiedy spektakl się kończy, a nikt nie ściąga okularów, bo chce zostać jeszcze chwilę w wykreowanym przez siebie świecie.
Czyli nikt - przynajmniej wśród osób widzących, nie poczuje się niekomfortowo.
Myślę, że nie, bo zawsze można zdjąć okulary. Jeżeli z kolei chodzi o dzieci niewidome, to zapewniam, że zaopiekujemy się indywidualnie każdym z nich. Siedzieć będą wygodnie na miękkich poduszkach, w przestrzeni bez kantów.
Czym się kierowaliście w doborze tekstów? Czy szukaliście takich, które np. łatwo przestawić bez scenografii?
Od samego początku zależało mi na tym, żeby Zmysłowisko było całkowicie nasze, żeby spektakle opierały się wyłącznie na naszych tekstach. A teksty Maliny są uniwersalne. Zawsze znajdują swojego odbiorcę. Opowiedziałem jej, co chcemy zrobić technologicznie i ideologicznie, a ona przedstawiła nam swoje propozycje. Ewa Wolska, reżyserka, która jako pierwszą zaprosiłem do współpracy, wybrała z nich sztukę Nic, Dzika Mrówka, Adam i Ewa, jej zdaniem organicznie dopasowaną do sytuacji, w której faktycznie na początku nie ma nic... i z tego nic buduje się cały świat w głowie naszych widzów.
Kto brał udział w realizacji Zmysłowiska? To wyjątkowy spektakl.
Drużyna twórców nie jest standardowa. Mamy np. takie szczęście, że Maciej Kuśnierz, nasz elektroakustyk, z jednej strony jest bardzo utalentowanym kompozytorem, z drugiej natomiast jest uzdolniony technologicznie. Nasz mikrofon binauralny jest właśnie jego konstrukcji, poświęcił na to kilka miesięcy. Ewa Wolska z kolei już wcześniej pracowała z niewidomymi, więc miała głowę napełnioną gotowymi pomysłami, jak tę teatralną opowieść upleść bez użycia oczu. Ponadto część z aktorów na co dzień pracuje z niewidomymi dziećmi z Ośrodka w Owińskach, więc korzystaliśmy również z ich doświadczenia.
A co ze Zmysłowiskiem dla dzieci niesłyszących, które macie dopiero w planach?
Jego realizacja z racji moich wcześniejszych doświadczeń wydaje mi się prostsza od tej dla osób niewidomych.
Tak jak widzący będzie mógł podglądać, słyszący będzie mógł podsłuchiwać?
Nie. Osoba słysząca odbierać ją będzie tak samo jak osoba niesłysząca. Osoby słyszące będą miały na uszach specjalne słuchawki, bo urządzenia, które służą przekładaniu dźwięków akustycznych na wibracje obiektów, normalnie słychać. Zastosowaliśmy "sprawiedliwość zmysłową". Przeniesienie wszystkich w świat ciszy będzie inną formą doświadczenia. Akcent będziemy musieli przenieść na inne zmysły. Odbieranie muzyki przez ciało i tak jest tym, co robimy na co dzień. To inaczej niż odbieranie opowieści bez jej zobaczenia.
Skończycie na jednym spektaklu dla dzieci niewidomym i jednym dla niesłyszących?
Mam nadzieję, że nie, bo uważam, że Zmysłowisko powinno być naszym towarem eksportowym. Nie musi przynosić zysków, ale to coś ważnego w dziedzinie narracji teatralnej. Skutkiem ubocznym Zmysłowisk (jakkolwiek kiepsko to brzmi) jest z kolei możliwość rejestracji tego, co odbiera mikrofon. Taką okrojoną wersję wydarzeń - bez zapachów, drgań i wrażeń dotykowych... można zapisać jako binauralne słuchowisko. Myślimy o tym, żeby stworzyć z nich fonotekę i puścić w świat trochę dobrej teatralnej energii.
rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik
*Piotr Klimek - kompozytor, pedagog i producent muzyczny. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Poznaniu oraz Królewskiego Konserwatorium w Hadze. Autor muzyki do ponad 170 realizacji repertuarowych w teatrach instytucjonalnych w Polsce oraz za granicą. Od 2017 roku dyrektor Teatru Animacji.
- Zmysłowisko: Nic, Dzika Mrówka, Adam i Ewa Maliny Prześlugi, reż. Ewa Maria Wolska, muz. Piotr Klimek
- Teatr Animacji
- premiera: 25.01, g. 16 i 18
- kolejne spektakle grane będą dwukrotnie w każdą niedzielę niehandlową
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019