Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Żyjemy w czasie wojno-pokoju

O wojnie i pokoju, sytuacji jednostki wobec globalnych konfliktów i innych tematach zawartych w haśle "Armia jednostki" tegorocznego idiomu Malty opowiadają Kasia Tórz*, programerka festiwalu, i Nástio Mosquito**, kurator idiomu.

. - grafika artykułu
Nástio Mosquito i Katarzyna Tórz podczas ubiegłorocznej Malty, fot. Maciej Zakrzewski

Czym kierowaliście się, zapraszając artystów do współpracy podczas tegorocznej edycji festiwalu?

Kasia Tórz: Wyboru artystów dokonał Nástio Mosquito. Zaprosił do współpracy tych, którzy - jak mówi - są zupełnie inni niż on sam, w swojej twórczości pokazują kruchość, kreują odrębne rzeczywistości. Co roku w każdym idiomie staramy się pokazać twórców, którzy nigdy nie byli w Polsce, mają do opowiedzenia swoją historię, przyjeżdżają podzielić się kawałkiem świata, w jakim żyją - tym, co ich otacza, co wpływa na ich wrażliwość i wyobraźnię. W idiomie "Armia jednostki" zobaczymy artystów z wielu kontekstów społecznych, politycznych i kulturowych: z Belgii, Portugalii, Hiszpanii, Brazylii, Chin, Angoli, Maroka: Kelly Schacht, Benjamina Abrasa, Lisbeth Gruwez, Alice Joane Gonçalves, Priscilę Rezende, Li Rana, Ery Clavera, Vica Pereiró, Radouana Mrizigę i oczywiście Nástio Mosquito. To tylko kraje pochodzenia, często artyści ci mieszkają gdzie indziej, tożsamość narodowa nie jest też dla nich najważniejszą kategorią. Istotniejsze jest to, co chcą nam przekazać, jaką estetykę proponują, co może wyniknąć z ich spotkania z poznańską publicznością.

Czego możemy się spodziewać?

K.T.: Wszyscy artyści "Armii jednostki" w swojej codziennej praktyce rozszerzają pole performatywności. W idiomie nie zobaczymy więc za dużo teatru pokazywanego na scenie, w przestrzeni do tego przeznaczonej. Widzowie będą za to mogli wziąć udział w performatywnym koncercie Nástio Mosquito (zaprezentowanym po raz pierwszy na otwarcie tegorocznego Biennale w Wenecji), w warsztacie Benjamina Abrasa zainspirowanego afrobrazylijską tradycją wyzwalania z ciała głosu, ulicznym happeningu Priscili Rezende, tanecznych spektaklach solowych Radouana Mrizigi, Alice Joany Gonçalves i Lisbeth Gruwez, immersyjnej instalacji audiowizualnej Vica Pereiró. Częścią idiomu będzie też program filmowy. Zobaczymy m.in. twórczość chińskiego artysty wizualnego Li Rana oraz przegląd kinematografii angolskiej, z filmami Ery Cavera, jednego z najbardziej uznanych filmowców młodego pokolenia w Angoli.

Napięcie między wojną i pokojem będzie tegorocznym tematem festiwalu. Czy możecie powiedzieć, jak Waszym zdaniem wpływają one na społeczeństwo oraz jak sztuka pomaga je lepiej zrozumieć?

Nástio Mosquito: Wiesz, jedną z rzeczy, które wydają się przyczyniać do wojny lub niezrównoważonego pokoju, są ludzie mylący swoją opinię lub swoje osobiste doświadczenie z faktyczną rzeczywistością. Doceniam fakt, że pytasz o moją opinię na ten temat, ale nie mam takiej... Sztuka nie musi polegać na zrozumieniu. Dla mnie sztuka to dostęp, ekspozycja, rozważanie, możliwość, świadectwo. Wojna i pokój są pojęciami dobrymi dla takich kategorii jak sztuka, ale życie to coś innego.

K.T.: Żyjemy w czasie wojno-pokoju. Te dwa stany są ze sobą splecione. Dlatego "Armia jednostki" szuka sposobu przywrócenia poczucia sprawczości, wolności indywidualnej każdej z jednostek. Choć świat rządzi się swoimi prawami - podporządkowany jest systemom politycznym, strukturom, ideologiom (to determinuje armię i jej dyscyplinę), każdy z nas ma własne życie, swój czas, z którym może zrobić coś dobrego, albo się biernie poddać systemowi. Wojna i pokój są dwoma stanami, między którymi oscylujemy - zarówno w sensie globalnym, jak i w kontekście prywatnych wyborów, których dokonujemy. 

Ważną kwestią poruszaną podczas festiwalu będzie pytanie o miejsce jednostki wobec globalnych konfliktów. Jakimi sposobami zaproszeni artyści będą próbowali przedstawić ten problem?

K.T.: Artyści działają poprzez własną praktykę z tym, co mają: z ciałem, obecnością, głosem, obrazem. Będą więc tworzyć wypowiedzi oscylujące między poetycką metaforą, stand-upem, abstrakcyjnym spektaklem tanecznym, strumieniem obrazów i wieloma innymi formami, po to, aby doświadczenie globalnego niepokoju, destabilizacji świata przepisać na własny, autorski język i zaprosić widza do rozmowy.

N.M.: To trudne pytanie, bo obawiam się, że może ograniczać perspektywę samych artystów, a nie chciałbym tego robić. Niekoniecznie ich intencją musi być próba sprawdzenia czegoś. Może dążyli do czegoś innego? Nie w tym rzecz. Mam poczucie, że "zrobią" coś w tym temacie, bo zostali o to poproszeni. Wszyscy zaproszeni artyści dzielą się swoimi sercami na rzecz piękniejszego życia. To dzielenie się nie jest wyborem.

Co według Was jest najtrudniejsze w twórczym ukazywaniu aspektów wojennych, konfliktów społecznych?

N.M.: Przyczyna tego obrazowania. To jest najtrudniejsze.

K.T.: Wojna jest czymś, co przerasta wyobraźnię, jej okrucieństwo, absurd, wszystko to trudno pojąć. Dlatego potrzebujemy sztuki, która posługuje się zupełnie innym językiem i metodami niż media, politycy. Sztuka uwrażliwia, poszerza pole odczuwania i refleksji, prowokuje do namysłu, dociera do spraw ukrytych. Co jest najtrudniejsze? Może to, że w oceanie treści, przekazów, obrazów, newsów i fake newsów tracimy wrażliwość na realny ludzki dramat.

rozmawiała Julia Niedziejko

*Kasia Tórz - koordynatorka programu Malta Festival Poznań i współtwórczyni nurtu Malta-Idiomy. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Warszawskim, studia podyplomowe w zakresie dyplomacji kulturalnej w Collegium Civitas, European Atelier for Young Festival Managers. Publikowała w "Teatrze", "Notatniku Teatralnym" i "Dwutygodniku".

**Nástio Mosquito - ur. w 1981 roku w Angoli, kwestie kolonialnych doświadczeń jego kraju i wojny, która trwała tam przez dekady, są mu bliskie, choć od wielu lat mieszka w Europie. Swoją twórczość prezentował m.in. w Tate Modern w Londynie, MoMA w Nowym Jorku, a także w muzeach, teatrach i na festiwalach w Belgii, Francji, Niemczech i Portugalii.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019