Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Zaprojektować pustkę

Rozmowa z Michałem Pawłowskim i Maciejem Wercem, współautorami projektu nowego skrzydła Uniwersytetu Artystycznego.

. - grafika artykułu
Maciej Werc i Michał Pawłowski, fot. archiwum prywatne (2x)

Bardzo ciekawie rozbudowaliście gmach Uniwersytetu Artystycznego. Aż szkoda, że efektu prawie nie widać z ulicy. Nową architekturę dostrzec można tylko z dziedzińca.

Maciej Werc: Nie szkodzi. Nie chodziło przecież o to, by się popisywać. Wystarcza nam satysfakcja, że mogliśmy zrobić coś w ścisłym śródmieściu; zostawić ślad w historycznym zespole zabudowy uczelni. Okazało się, jak duży tkwił tu potencjał. Nasyciliśmy tę przestrzeń nową kubaturą i paradoksalnie nie jest ciaśniej. Ze zdumieniem obserwujemy, że subiektywnie dziedziniec zrobił się większy. Nie tylko dlatego, że usunęliśmy parkujące samochody. Zmienił się też jego kształt i proporcje.

Michał Pawłowski: Mniej ważne były detale lub forma. Zagraliśmy tu głównie relacją między wnętrzami - zgodnie z tym, czego nauczyliśmy się podczas studiów urbanistycznych w Holandii. Często tam podkreślano, że architektura to przede wszystkim umiejętne projektowanie pustki, a nie jej obudowy.

Jak przez ten pryzmat patrzycie na miasto? Jaka jest pustka publicznych przestrzeni?

M.P.: Dostrzegam jej duży potencjał. Pozytywnie zmieniają się bliskie nam Aleje Marcinkowskiego, ożywione m.in. bardzo dobrym nowym skrzydłem Biblioteki Raczyńskich. Przyjaznym, funkcjonalnym - chętnie chodzę tam z dziećmi. Takich przestrzeni brakuje miastu, zwłaszcza teraz, gdy zaczyna się wreszcie odwrót od galerii handlowych.

A Galeria MM? Właściwie zamyka oś widokową Alej?

M.W.: Dobrze, że wypełniono to miejsce, ale mam niedosyt. To nie jest budynek, który podniósł rangę przestrzeni. Dzwonnica, która stała kiedyś przy kościele św. Marcina, lepiej domykała perspektywę ulicy niż ta wielka kubatura.

Może uda się na drugim końcu Alej? To kolejne miejsce, gdzie chce inwestować UAP.

M.P.: Ewidentnie brakuje tam budynku - zamknięcia osi widokowej, takiego, jakie cieszą oko w wielu znanych metropoliach. UAP ma tam dawną oficynę komendantury, której gmach można odtworzyć w pierwotnej formie. To jedna z alternatyw, ale nie wiem, czy moja ulubiona. Cieszę się, że miejska konserwator zabytków też nie jest entuzjastką rekonstrukcji. Poza tym niektórym ludziom budynek kojarzy się z armią pruską, choć służył także polskiemu wojsku.

Powinniśmy być wciąż zakładnikami historii? U większości to miejsce nie budzi dziś żadnych skojarzeń.

M.W.: Wolę więc myśl, by na śladzie dawnego budynku realizować nową architekturę, która dobrze wpisze się w kontekst.

M.P.: Takie podejście budzi jednak obawy. Po doświadczeniach z Galerią MM niektórzy radni boją się, że finalnie powstanie tu np. wieżowiec. Na szczęście publiczna uczelnia w roli inwestora jest gwarantem właściwego przestrzennego rozwiązania.

Obok jest ogród jordanowski. Niektórzy martwią się, że odbudowa doprowadzi do jego likwidacji.

M.P.: Nie ma planów usunięcia lub okrojenia tego placu zabaw. Trzeba tylko otworzyć umysły: inwestycja uczelni to także szansa, by z tego miejsca zrobić inspirującą przestrzeń dla najmłodszych.

M.W.: Obaj jesteśmy ojcami małych dzieci, więc wiemy, jak ważne są takie miejsca. Z żoną śmiejemy się nawet, że uprawiamy turystykę zorientowaną na place zabaw. Nawet we Florencji szukaliśmy ich jeszcze przed zwiedzaniem zabytków. Bardzo lubię place zabaw w Paryżu. Rewelacyjna infrastruktura dla dzieci jest w parku La Vilette. Warto się nią zainspirować.

Jest jeszcze inny problem: ulica Solna, która odcina ten teren od Alej.

M.P.: To bardzo silna bariera. Wielu ludzi prawie nie zna terenu po drugiej stronie - szczególnie rejonu, w którym od kilku lat powstają budynki sądów i prokuratury. Potrzebna jest całościowa strategia dotycząca tej przestrzeni. Wizualne domknięcie Alej to dopiero początek.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w szeroko rozumianym śródmieściu?

M.W.: Widzę sporą wartość podwórzy między Św. Marcinem a pl. Wolności czy między Ratajczaka a Piekarami. Powinny być przelotowe, tworzyć rodzaj pasaży. To bardzo charakterystyczna struktura urbanistyczna, która daje szanse na zrobienie czegoś ciekawego.

M.P.: Duży potencjał ma Łazarz. To klasyka urbanistyki: bardzo dobre proporcje budynków ulic i skwerów. Spora część niestety zapyziała i zakopcona, z niedoborem zieleni. Zaśmieciliśmy wszystko samochodami, których powinno być stanowczo mniej. 

M.W.: Wrażenie robią za to Jeżyce, mimo że miasto nie przyłożyło raczej ręki do zmian na lepsze. W ostatnich latach wyraźnie czuje się ożywienie tej dzielnicy. To jednak nie efekt świadomych działań przestrzennych, ale suma wielu oddolnych inicjatyw społeczno-kulturalnych. Z pewnością pomogła im też bliskość ścisłego centrum. Nazwałbym to oddolną rewitalizacją.

M.P.: Rządzi przypadek, bo miastu brak całościowej strategii rewitalizacyjnej oraz czytelnej wizji przestrzennego rozwoju. Strategicznego dokumentu, gdzie miasto określi swoje priorytety i wskaże miejsca, gdzie korzystnie będzie inwestować.

Wtedy łatwo wykazać, że inwestycje w mieście się opłacają.

M.W.: Opłacalność to wstydliwy temat, którego u nas się w ogóle nie porusza podczas edukacji architektów. Gdy robiliśmy dyplomy w Holandii, poza częścią projektową musieliśmy wykazać, ile będzie kosztować realizacja. Konieczna była też finansowa symulacja na przyszłość. Projekt dotyczył rewitalizacji przestrzeni miejskiej. Skończył się konkluzją, że na rewitalizacji się nie zarobi. Są za to zyski na innych ważnych polach: społecznym lub kulturowym.

M.P.: Doświadczenia zachodnie pokazują też, że należy szukać partnerów prywatnych. Takich, którzy wpisując się w ramy korzystne dla miasta, znajdą w tym swój interes. Z Holandii warto też wziąć zamiłowanie do analiz i strategii.

M.W.: Po powrocie stamtąd pracowałem w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Za pomocą prostych kalkulacji, jakimi obowiązkowo posługiwaliśmy się w Holandii, wbiłem kij w mrowisko, jakim był tworzony właśnie miejscowy plan zagospodarowania. Inwestor, który był zainteresowany terenem wciąż zwiększał zapotrzebowanie na  liczbę mieszkań. Nikt nie protestował, choć nie szła za tym analiza komunikacyjna i planowanie parkingów zgodne z docelową liczbą mieszkańców. Udało się to zastopować, ale do dziś w podobny sposób planuje się fragmenty miasta.

I od wielu lat słychać postulaty podobne do Waszych. Bez rezultatów.

M.W.: W mętnej wodzie łowi się łatwiej, ale można to zmienić. Przydadzą się zmiany w prawie, ale czasem wystarczy odważny i zdecydowany prezydent wspierany przez kompetentną radę miasta.

Rozmawiał Jakub Głaz

*Michał Pawłowski i Maciej Werc - absolwenci urbanistyki i architektury na Politechnice Poznańskiej oraz Hogeschool Brabant w Holandii. Autorzy koncepcji architektonicznej i programowej rozbudowy Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Obecnie kierują zespołem odpowiedzialnym za przygotowanie, nadzorowanie i rozliczanie projektów inwestycyjnych Uczelni.