Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Wszyscy jesteśmy uzależnieni od przyspieszenia

O tym, jak ludzie odnajdują się w "nicości", opowiada Cezary Studniak, reżyser spektaklu "Kochanie, zabiłam nasze koty" na podstawie powieści Doroty Masłowskiej. Premiera - 21 listopada w Teatrze Nowym.

. - grafika artykułu
Cezary Studniak. Fot. archiwum prywatne

Sięgnął pan po powieść Doroty Masłowskiej, obok której trudno przejść obojętnie. Jedni ją kochają, inni nienawidzą.

Twórczość Doroty bardzo mnie inspiruje, ponieważ jest to interesujący i rozpoznawalny, poprzez swój nietypowy charakter, współczesny język. Dawno nie mieliśmy pisarza, który ma tak indywidualny styl. A Masłowska zadziwia, biorąc pod uwagę jej wciąż młody wiek, swoją inteligencją i spostrzegawczością, dość radykalną i niestety przykrą analizą współczesnego świata. To ciekawy partner do dyskusji.

"Kochanie, zabiłam nasze koty" jest m.in. satyrą na współczesny świat trzydziestolatków. Bohaterki powieści to trzy kobiety, które przekraczają wspomnianą granicę wieku.

To satyra nie tylko na to pokolenie, ale ogólnie na tę niebezpieczną frazę przyspieszenia, która prowokuje do powierzchowności. Przyspieszenia technologicznego i cywilizacyjnego, a w konsekwencji - mentalnego, które doprowadza do tego, że nie za bardzo mamy o czym ze sobą rozmawiać, chociaż używamy wielu słów.

Nasz spektakl jest o "niczym", ale to "nic" jest bardzo pojemnym zjawiskiem i bardzo niepokojącym, bo świetnie się w nim odnajdujemy. "Nicość" jest dla nas bardzo wygodna. Nie umiemy też ze sobą przebywać. A jak już nawet się to zdarzy, to używamy sloganów i haseł wywoławczych. Fraz, które w swojej istocie są atrakcyjne i dotykają zjawisk kojarzących się z rozwojem, jak buddyzm, joga czy eko.

Tylko co to za sobą niesie?

No właśnie - w ustach bohaterów zupełnie nic. Jednak, wydaje mi się, że również i w ustach wielu ludzi są to wyłącznie sposoby na zaistnienie i nadążanie za kolejnymi modami, bez specjalnej analizy czego to tak naprawdę dotyczy. Bo kiedy chcielibyśmy mocniej i głębiej wejść w te tematy, to myślę, że mogłoby dojść do niezręcznej sytuacji. Generalnie, mimo że jest to pozornie dość zabawna historia, to w ostatecznym rozrachunku mamy do czynienia z apokalipsą.

Wspomniał pan na początku naszej rozmowy o języku. W prozie Masłowskiej pełni on niebywałą rolę. Jakim językiem w związku z tym będą mówili pana bohaterowie?

Oczywiście językiem Masłowskiej. Moim zdaniem on jest bardzo sceniczny, czego dowodem są niektóre wspaniałe realizacje tekstów Doroty. Faktem jednak jest, że mamy w tym przypadku do czynienia z powieścią, która po raz pierwszy jest adaptowana na scenę. Zajął się tym Michał Pabian, ze świetnym skutkiem. Potrzebowałem dramaturga, który będzie szanował język Masłowskiej. Jego deformacja jest, moim zdaniem, bez sensu i mija się z celem.

Czyli nie obędzie się bez jadu i wulgaryzmów?

Cóż... z pewnością nie będzie to nadrzędną sferą spektaklu.

Powieść nazwana została "skandalicznie nieskandaliczną", więc i spektakl taki będzie?

Powieść ta rzeczywiście różni się od pozostałych dzieł Masłowskiej, bo jest oniryczna, wręcz baśniowa. I tą drogą też idziemy.

A co z muzyką, tak ważną w pana spektaklach?

Skomponował ją Krzysztof "Wiki" Nowikow, z którym od lat współpracuję. Myślę, że będzie kompatybilna z tematami, o które zahaczamy. I nieprzewidywalna.

Rozumiem, że aktorzy będą śpiewać?

Tak, nawet dość dużo.

A co?

Piosenki, które - na bazie literatury Doroty Masłowskiej - spreparował Michał Pabian.

Do kogo kieruje pan spektakl? Do pokolenia zagubionych trzydziestolatków?

Rozmawiając z aktorkami, które grają w spektaklu, a są poza wspomnianą granicą wieku, okazało się, że często nie rozumieją problemu. I kiedy zaczęliśmy analizować tekst i szukać w "realu" przykładów na to, co się w nim dzieje, to szczęki nam poopadały. Bardzo zależy mi na tym, aby ludzie starsi, przychodząc na ten spektakl, zdali sobie sprawę, że ich to też dotyczy. Wszyscy jesteśmy uzależnieni od przyspieszenia, o którym wspomniałem na początku. To dotyczy każdego, w różnych wymiarach i odsłonach. Żeby tego uniknąć, trzeba byłoby się odizolować zupełnie od realnego świata i... zamieszkać w samotni.

To krytyka kultury zachodniej?

Chyba już niestety ogólnoświatowej... (śmiech)

Rozmawiała Monika Nawrocka-Leśnik

  • "Kochanie, zabiłam nasze koty" na podstawie powieści Doroty Masłowskiej
  • reżyseria: Cezary Studniak
  • Teatr Nowy, Duża Scena
  • 21.11, g. 19 - premiera
  • kolejne spektakle: 22, 23, 29 i 30.11