Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

W Meskalinie ludzie czują się u siebie

O czteroleciu Klubokawiarni z Benkiem Ejgierdem i jego współpracownikami rozmawia Anna Solak.

. - grafika artykułu
Na zdjęciu od lewej: Andrzej Majos, Łoś, Kamil Rajewski, Asia Wojciechowska, Benek Ejgierd, Maciej Radzikowski, fot. A. Solak

Ilu Was właściwie jest?

Benek Ejgierd: Dużo. Sześć osób to sama obsługa koncertów, prócz nich są jeszcze ludzie, którzy zajmują się np. naszym Facebookiem czy prowadzą stronę internetową. Większość z nas ma, poza Meskaliną, swoje pasje, które równolegle realizujemy. Oczywiście nie można zapomnieć też o barmanach. To właśnie oni nadają ducha i tworzą atmosferę tego miejsca. Bez nich Meskalina byłaby po prostu pomieszczeniem z krzesłami. Kacper, który kiedyś był barmanem, od początku projektuje nasze plakaty. Równie ważni są oczywiście nasi goście i artyści, z którymi współpracujemy. Przez te lata uzbierało się ich aż kilkuset.

Jak zamierzacie świętować? Urodzinowy koncert przypada na 21 czerwca. Co dalej?

Benek: Cały czerwiec to imprezy i koncerty pod szyldem 4Y, czyli 4-lecie. Początkowo główne wydarzenie, czyli Festiwal Przyjaciół Meskaliny, miało być jednodniowe, ale z zamierzonych 4 koncertów zrobiło się 12, więc postanowiliśmy rozłożyć je na 21 i 22 czerwca. Część zespołów zgłosiła się do nas sama. W sobotę do północy grać będą songwriterzy (Halla Nordfjord, Kev Fox, Zhenia Urich, Agatha), a po północy twórcy muzyki elektronicznej - Mooryc i QL Head. Z kolei w niedzielę na scenie zagoszczą zespoły. Zagrają m.in. Hello Mark, Jazzpospolita i Peter J. Birch & The River Boat Band. Prócz tego mamy jeszcze kilka niespodzianek w planach...

Jak wyglądały Wasze początki?

Benek: Wielu osobom wydaje się, że jesteśmy w tym miejscu od zawsze, a to nieprawda. Przed nami była tu restauracja Kresowa, która istniała chyba z 15 lat, wcześniej legendarny Klub Plastyka. Owszem, Meskalina jest bezpośrednią następczynią wcześniejszego Meskala przy ul. Nowowiejskiego, ale tutaj zaczynaliśmy praktycznie od zera.

Asia: Meskal był marką samą w sobie. Udało się, mimo że Nowowiejskiego to obrzeża centrum, gdzie w tamtych czasach skupiało się życie klubowe. Pierwszym składem barmańskim Meskaliny byli ludzie właśnie z Meskala.

Benek: Od tamtej pory wielu przewinęło się za barem. Wiadomo, że to najczęściej studenci, którzy potem robią już własne rzeczy. Na szczęście część z nich zostaje z nami na stałe.

Asia: To ludzie, którzy na co dzień interesują się sztuką: filmem, muzyką, grafiką. Można z nimi pogadać naprawdę o wielu rzeczach.

To jedno z kryteriów wyłaniania barmanów?

Benek: Być może (śmiech). Ale nie, to dzieje się raczej naturalnie. Dla mnie najważniejszy jest wspólny język i kontakt z ludźmi, z którymi pracuję. Nie zapominajmy, że wszystko, co się tu dzieje, opiera się właśnie na ludziach. W prowadzeniu knajpy ważne jest również to, czego klienci nie widzą, ale co unosi się w powietrzu. Każdy wnosi tu coś swojego.

Genius loci tego miejsca?

Asia: Chyba tak. Dlatego zdarza się tak, że, jak w przypadku Franka Turnera, muzycy jednego dnia jadą do Berlina, gdzie grają dla wielotysięcznej publiczności, a następnego są u nas, bo lubią.

To prawda, że Frank Turner nalewał tutaj piwo?

Benek: Mamy dowód zdjęciowy nie tylko na to, że nalewał, ale i na to, że spożywał.

Jak dobieracie muzyków, którzy grają na Waszej scenie?

Benek: Myślę, że to ta sama zasada, według której dobieracie ludzi, o których piszecie w IKS-ie. To znaczy wielu by chciało, ale to my decydujemy o tym, kto to będzie (śmiech). Oczywiście jest w tym element spontaniczności, ale zwykle sami doskonale wiemy, kogo chcemy zaprosić.

Zdarzają się pomyłki?

Benek: Najczęściej długo odsłuchujemy zespół i wspólnie dyskutujemy o nim, dlatego kiedy już ktoś przyjeżdża, to więcej niż pewne, że będzie to dobry koncert. Przez te cztery lata tylko dwa razy mieliśmy wrażenie, że ktoś podmienił zespół na scenie.

Maciej: Co ciekawe, raz był to zespół złożony tylko z ludzi po akademiach muzycznych. W sieci mieli świetne nagranie, dobry teledysk i chyba niestety - zbyt dobry PR.

Benek: Jest mnóstwo artystów, którzy do nas wracają, np. artyści islandzcy szczególnie upodobali sobie to miejsce. Zespoły po koncertach nie uciekają do garderoby, ale siadają razem z gośćmi przy barze, rozmawiają, piją piwo, po prostu są.

Mało kto wie, że wydajecie płyty pod hasłem "Live@Meskalina".

Benek: To kolejna akcja "hobby" w naszym wykonaniu. Jak dotąd wydaliśmy trzy krążki w ilości symbolicznej, stąd nie dorobiliśmy się jeszcze platynowej płyty (śmiech). Fizycznie sprzedajemy je u nas w klubie, a w przyszłości planujemy wydać na winylach. Równolegle są dostępne na większości portali muzycznych w internecie.

Asia: Nie zapominajmy, że Meskalina była też miejscem festiwalowym chyba każdego festiwalu odbywającego się w Poznaniu.

Benek: Oczywiście po części wynika to z tego, że nasza lokalizacja jest - nazwijmy to - "prestiżowa". Ale nie oszukujmy się, to nie jest jedyny klub w tym mieście. Organizacja podobnych wydarzeń wymaga sporych nakładów, ale chętnie angażujemy się w tego rodzaju projekty.

Nie byłoby tego miejsca bez ludzi. Jacy są Wasi klienci?

Benek: To często ludzie, którzy mają do nas zaufanie i przychodzą na koncerty, nawet gdy nie znają zespołu. Wbrew pozorom takich osób jest całkiem sporo.

Kamil: Są na przykład dwie dziewczyny, które przychodzą dosłownie na wszystkie nasze koncerty.

Jak myślicie, na czym polega ten fenomen?

Asia: To działa chyba na takiej zasadzie, że jeśli już ktoś do nas trafił, to zawsze wraca.

Rozmawiała Anna Solak

  • 21-22.06, Meskalina 4Y
  • Klubokawiarnia Meskalina, Stary Rynek 6
  • Karnety: 20 zł (1 dzień), 30 zł (2 dni)