Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Chrzest przyszedł z Rzymu

O okolicznościach przyjęcia chrześcijaństwa przez Mieszka z profesorem Józefem Doboszem*, dyrektorem Instytutu Historii UAM, rozmawia Jan Gładysiak.

. - grafika artykułu
Prof. Józef Dobosz. Fot. P. Namiota

W 2016 roku obchodzimy 1050. rocznicę Chrztu Polski, ale czy wiemy na pewno, że ten chrzest miał miejsce w 966 roku?

Możemy się spierać, w której części roku sam akt chrztu Mieszka się dokonał, natomiast co do faktu, że odbyło się to w 966 roku, wątpliwości raczej nie ma. Problem zaczyna się, kiedy chcemy określić, w której części roku to się wydarzyło - źródła tej informacji nie podają, mamy tylko domysły historyków. Wiemy, że chrzest władcy to było wielkie wydarzenie, i dlatego przyjmuje się trzy możliwości: okolice Wielkanocy, Boże Narodzenie oraz święto Zesłania Ducha Świętego. W przypadku chrztu Mieszka uznano, że to będzie Wielka Sobota roku 966 - 14 kwietnia, ale na przykład bliski chronologicznie chrzest władcy duńskiego odbył się w Boże Narodzenie. Ja bym jednak nie wykluczał dnia Zesłania Ducha Świętego, który wtedy przypadał na początek czerwca.

Dlaczego Pan tak uważa?

Na to wydarzenie musiało przybyć sporo rozmaitych dostojników, to był chrzest władcy i wprowadzenie nowej religii, a więc wielka uroczystość. Trudno sobie wyobrazić, aby wczesną wiosną zaraz po roztopach podróżować po drogach Europy Środkowej. Dla mnie to mało prawdopodobne. W czerwcu osoby potrzebne do takiego aktu mogły spokojnie przybyć. Nie wykluczam daty kwietniowej, ale skłaniam się do terminu czerwcowego.

Chrzest przyjął Mieszko i jego otoczenie, co się działo później?

Źródła nam niewiele mówią na temat procesu chrystianizacji, bo chrzest to akt, który uruchomił proces. Jedynym kronikarzem, który napomknął coś o tym procesie, był Thietmar, który napisał, że pierwszy biskup, Jordan, miał dużo pracy, aby nakłonić poddanych Mieszka do przejścia na chrześcijaństwo. Nie było więc to takie całkiem proste i automatyczne. Procesy chrystianizacji były niewątpliwie długie i dopiero w czasach Bolesława Chrobrego widać pierwsze owoce w postaci budowy regularnej organizacji diecezjalnej. Stało się to po męczeńskiej śmierci św. Wojciecha i Zjeździe Gnieźnieńskim. Skróciło to znacząco drogę wiernych do tych, którzy w nowej religii nauczali, a owo przybliżanie wiernych do lokalnych świątyń trwało jeszcze około dwóch wieków.

Miejsce chrztu nie miało wtedy tak wielkiego znaczenia, ale dzisiaj dla tzw. świadomości zbiorowej miejsce jest ważne.

Długo funkcjonowała, choćby u części dziejopisów średniowiecznych, świadomość, że to się stało gdzieś na zewnątrz. Kronikarze, którzy byli najbliżsi tej epoce, nie podawali w ogóle miejsca. W tradycji dziejopisarskiej miejsce chrztu pojawia się dopiero w XV wieku, kiedy Sędziwój z Czechla sugeruje Pragę, Jan Długosz podaje Gniezno jako miejsce chrztu. Jednak żaden z nich nie wskazuje przesłanek, z których ten fakt wysnuli, to tylko ich domysły. Historiografia naukowa od XIX wieku też zaczęła stawiać pytania o miejsce chrztu, uznając raczej za oczywiste, że chrzest odbył się poza krajem Mieszka. Wskazywano na kierunek południowy, ale nie Pragę, bo tam nie było biskupa, a biskup był szafarzem tego sakramentu. Mówił o tym w znanej książce Chrzest Polski Jerzy Dowiat, który doszedł do wniosku, że odbyło się to w Ratyzbonie. Jednak od pewnego czasu odchodzi się od poglądu, że chrzest odbył się poza granicami kraju, raczej twierdzi się, że Mieszko ochrzcił się u siebie. Ponieważ był to chrzest władcy, to musiał odbyć się w którymś ze znaczących ośrodków monarchii piastowskiej. Najczęściej przyjmuje się, że odbyło się to w Gnieźnie lub w Poznaniu, trzecim możliwym ośrodkiem stał się Ostrów Lednicki. Po ostatnich szczegółowych badaniach na poznańskim Ostrowie Tumskim wiemy, że Poznań w latach 60. X wieku przejął w państwie piastowskim funkcje centralne z powodu położenia i prowadzonej przez Mieszka polityki zachodniej. W Gnieźnie było natomiast znaczące środowisko pogańskie, dlatego bezpieczniej było chrześcijańską księżniczkę Dobrawę osadzić w Poznaniu. Możemy powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że miejscem chrztu był Poznań, ale to wciąż tylko prawdopodobieństwo, nie możemy też wykluczyć dwóch pozostałych ośrodków.

Wiemy, że Mieszko prowadził politykę zachodnią, podbijał te tereny, pisali o nim niemieccy kronikarze, dlaczego więc chrzest przyszedł z Czech, z tak niespodziewanego kierunku?

Chrzest nie przyszedł z Czech, Czesi nie mieli w tym czasie nawet swojego biskupstwa. Nie ulega jednak wątpliwości, że przyjęli oni chrzest wcześniej niż Mieszko. Możemy jednak przyjąć, że to właśnie Czesi byli pośrednikiem.

Jeśli Czesi byli pośrednikiem, to pomiędzy kim?

Między Rzymem a centrum państwa Mieszka.

Czyli chrzest przyszedł z Rzymu?

A skąd miał przyjść? To było centrum chrześcijaństwa zachodniego! Książę polański przyjął obrządek łaciński, więc Rzym jest oczywistym kierunkiem. Wydaje się, że rozumowanie, iż do chrztu doszło na osi Poznań/Gniezno-Rzym za pewnym pośrednictwem Pragi, jest poprawne.

Dlaczego przyjęcie chrztu było takie ważne, dlaczego nie zdecydowano się budować dalej państwa na bazie religii pogańskiej?

Po pierwsze, musimy zapytać, jakie to miało znaczenie dla Mieszka, a po drugie, jakie to miało znaczenie z perspektywy historycznej - my dziś widzimy skutki tej decyzji. Czy książę owe skutki przewidywał? Pewnie częściowo tak. Dla Mieszka niewątpliwie wartością dodaną było to, że mógł z innej pozycji polityczno-prestiżowej wchodzić w interakcje ze swoimi chrześcijańskimi sąsiadami. Przyjęcie chrześcijaństwa było zmianą świadomości społeczeństwa, która, jak wiemy, następowała powoli, było to przyjmowanie innych wartości, odszedł w przeszłość świat starych bogów, teraz pojawił się nowy, którego trzeba oswoić, rozpoznać i nauczyć się go. Było to także wejście w świat zupełnie nowej kultury na przynajmniej dwóch poziomach. Po pierwsze wejście w świat kultury piśmiennej, łacina była językiem nie tylko liturgii, ale w ogóle kultury. Kolejny poziom to świat zupełnie nowego typu budownictwa. Z budowli drewniano-ziemnych przechodzimy do murowanych, są to na początku zespoły sakralno-pałacowe. Wreszcie nowa religia cementowała nową strukturę polityczną, czyli państwo, tego Mieszko mógł jeszcze nie dostrzegać, ale wiemy, że symbioza tronu i ołtarza okazała się trwała, chrześcijaństwo stało się opoką władzy świeckiej, Kościół zaś bez władzy świeckiej nie mógł funkcjonować.

Rozmawiał Jan Gładysiak

*prof. Józef Dobosz w badaniach koncentruje się na dziejach polskiego Kościoła w średniowieczu, szczególnie w dobie piastowskiej. Istotnym wątkiem badawczym są też najstarsze dzieje dokumentu na ziemiach polskich, dzieje Polski dzielnicowej oraz badania relacji polsko-czeskich od X do XIV w. w kontekście środkowoeuropejskim. Od 2012 roku dyrektor Instytutu Historii UAM.