Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Wielkie wrażenie, czyli Gaba Kulka z zespołem

Muzyka, która nie wdzięczy się tandetnie do publiczności, nie kusi popowymi melodiami i aranżami, a zarazem budzi absolutny zachwyt słuchaczy. Taka twórczość zabrzmiała w Sali Wielkiej Zamku. W czwartek wystąpiła tam Gaba Kulka z zespołem.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

"Gaba Kulka jest w zupełnie innym miejscu, niż większość polskich popularnych wokalistek" - pisaliśmy, zapowiadając czwartkowy koncert artystki, w oparciu o jej najnowsze fonograficzne dzieło - płytę "The Escapist". Wspomniany występ potwierdził tylko to wrażenie, pokazując Kulkę jako w pełni świadomą, szalenie oryginalną artystkę. Otoczoną w dodatku przez trzech znakomitych instrumentalistów, z którymi ma niemal intuicyjne porozumienie, a którzy wydatnie pomagają jej wznieść się na najwyższe poziomy niebanalnego śpiewania.

Trochę śpiewu, trochę mruczenia

Zanim jeszcze zespół na dobre pojawił się na scenie, mieliśmy okazję do posłuchania niezwykłego supportu - wystąpił bowiem z kilkoma autorskimi piosenkami... Wojtek Traczyk - basista w zespole Gaby. Jest to artysta wielu talentów, mający już za sobą parę niebanalnych osiągnięć. Grał w świetnym avant jazzowym trio The Light, w zespole Muzykoterapia, nagrał przed dwoma laty znakomitą płytę na kontrabas solo. Teraz - z małą pomocą przyjaciół z zespołu - zaśpiewał kilka autorskich piosenek. Było w tym nieco zgrywy i żartu, a trochę śpiewania na serio, w klimacie songwriterskim, lekko folkowym, avant-popowym. Traczyk trochę śpiewał, trochę mruczał, a publiczność przyjęła go raczej życzliwie.

Śnienie na jawie

"Dla mnie muzyka jest takim śnieniem na jawie, snuciem narracji, które zahaczają o moje życie i z niego wypływają" - mówiła Gaba Kulka w jednym z niedawnych wywiadów dla "Tygodnika Powszechnego". Mam wrażenie, że bardzo trafnie zdefiniowała w ten sposób swój styl i swoje bycie na muzycznej scenie. Fantazja, bezpretensjonalność i swoboda, z którymi pisze, a potem wykonuje swoje piosenki są rzeczywiście trochę nierealne, nie przystające do dość siermiężnej estradowej rzeczywistości. No i są to często prawdziwie "zakręcone" kompozycje. Co może najważniejsze, naprawdę słychać, że te piosenki "wypływają z jej życia". Nawet jeśli to słowa dziś niemodne, "autentyzm" i "wiarygodność" są elementarnymi cechami twórczości Kulki. To właśnie one, wraz ze sceniczną spontanicznością, współtworzą sukces artystki. Kulka oczywiście nie tylko śpiewała, także grała na fortepianie, syntezatorze, ale i ukulele, a wreszcie prowadziła konferansjerkę. Również bardzo spontaniczną i bezpretensjonalną.

Takie trio

Pisząc o Wojtku Traczyku wspomniałem, że grał w przeszłości w jazzowym trio The Light. Warto tę grupę raz jeszcze wspomnieć, nie tylko dlatego, że była świetna i kojarzona z Poznaniem - tu miała swego wydawcę, tu mieszkał jej lider. Wspomnieć o niej trzeba, bo tak się składa, że dziś wszyscy trzej jej członkowie stanowią skład zespołu towarzyszącego Gabie. Fantastyczne partie na klarnecie gra, zgadzając się na rolę muzyka towarzyszącego, niemal drugoplanowego, Wacław Zimpel. Rytmiczną konstrukcję całości utrzymują Traczyk - czy to na kontrabasie czy gitarze basowej, stawiający na wyraziste, mocne, dość ciemne brzmienie - oraz bardzo dynamiczny i zdecydowanie nieszablonowo grający perkusista Robert Rasz. Ich muzyka zbliżała się i oddalała od jazzu, mieniąc się wieloma barwami, fascynująco.

Powściągliwi

Jeszcze jednym słowem, które przychodzi mi do głowy, gdy myślę o tym koncercie jest "powściągliwość". To właśnie ta cecha, ta umiejętność powoduje, że sprawnych wykonawców możemy nazwać oryginalnymi artystami. Kulka i jej partnerzy wiedzą, jak "nie przesadzić", mając ogromne umiejętności potrafią zdecydować się na skromny aranż, prostą melodię, naturalność.

W programie wieczoru dominowały zaś, co oczywiste, nagrania z najnowszej płyty "The Escapist" - usłyszeliśmy bodaj wszystkie pochodzące z niej piosenki, łącznie z aktualnie promowanym przebojem "Wielkie wrażenie" i drugim polskojęzycznym kameralnym "Z marcepana". Zabrzmiał też na bis cover piosenki zespołu Queens Of The Stone Age "Keep your eyes peeled". Gaba Kulka ma zresztą wielką umiejętność do wynajdywania nieoczywistych piosenek z repertuaru innych artystów, które potrafi jednocześnie fascynująco i po swojemu zinterpretować. Tego wieczora zaśpiewała też "No self control" z trzeciej solowej płyty Petera Gabriela oraz "Isn't it a pity" George'a Harrisona. Przyznam, że ten ostatni utwór ucieszył mnie szczególnie. Dlatego, że mało kto dziś pamięta o tym wspaniałym artyście, że Kulka z zespołem wykonali ją po swojemu, nie tracąc przy okazji echa tej charakterystycznej, niepowtarzalnej "harrisonowskiej" stylistyki, a wreszcie dlatego, że to po prostu przepiękna piosenka.

Cały koncert zresztą pełen był pięknych piosenek.

Tomasz Janas

  • Gaba Kulka z zespołem
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 30.10