Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

What a story, Mark!

Powiedzieć, że "The Room" jest filmem kultowym, to jak nic nie powiedzieć. To pokręcona narośl wyrastająca z kinematograficznej ignorancji, ale też jednocześnie owoc bezgranicznej miłości twórcy do samego siebie, artystyczna katastrofa i czysty fenomen. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że reżyser i odtwórca głównej roli Tommy Wiseau naprawdę nazywa się Tomasz Wieczorkiewicz i pochodzi z Poznania.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Wiseau nigdy nie potwierdził, że jest Polakiem, zresztą skrzętnie ukrywa jakiekolwiek informacje na swój temat, tym samym podkręcając zainteresowanie fanów. Śledztwo dotyczące pochodzenia najgorszego reżysera świata przeprowadził w 2016 roku Kanadyjczyk Rick Harper, któremu - dzięki pomocy studentów filmoznawstwa z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza - udało się skontaktować z jego rodziną. Od nich dowiedział się, że Tommy wyjechał z Poznania do Stanów jako nastolatek, by zrealizować swój amerykański sen. Dziś, kiedy o artyście mówi cały filmowy świat, a wchodzący do kin "Disaster Artist", czyli fabularna historia powstawania katastrofalnego dzieła, ma szansę na Oscara w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany, dawne młodzieńcze marzenie staje się rzeczywistością.

A o co cały ten szum? Głównym bohaterem "The Room" jest Johnny, który ma wielkie serce, świetną pracę, pomaga potrzebującym i jest szalenie zakochany w swojej narzeczonej Lisie. Świat jednak powoli zaczyna mu się walić, gdy okazuje się, że ukochana zdradza go z jego najlepszym przyjacielem Markiem.

Sprawny reżyser, dysponując taką fabułą, zapewne zdołałby nakręcić solidny dramat, ale Tommy'emu daleko do sprawności w czymkolwiek związanym z realizacją filmową. W zasadzie katastrofą jest tu wszystko - od gry aktorskiej przez montaż i zdjęcia aż po scenariusz i dialogi. Dość powiedzieć, że już na początku niezłomny twórca serwuje widzom dwie sceny erotyczne, w której kiczowata muzyka, tona płatków róż i kobiece piersi przeplatają się z intensywnymi męskimi westchnieniami oraz nachalnie eksponowanymi pośladkami głównego bohatera. Samouwielbienie Wiseau nie ogranicza się jednak tylko do tylnej części ciała - James Franco, reżyser "Disaster Artist", powiedział w jednym z wywiadów, że Tommy uważa się za współczesne wcielenie Jamesa Deana. W jednej ze scen próbuje zresztą nawiązać do "Buntownika bez powodu", jednak jego egzaltowane "You're tearing me apart, Lisa!", zamiast poruszać najgłębsze struny w sercu, doprowadza do niekontrolowanego śmiechu. Ach, i jeszcze co do śmiechu - kto raz usłyszy go w wykonaniu Tommy'ego, prawdopodobnie nie zapomni tego dźwięku do końca życia.

Osobowościowo Wiseau to artysta z krwi i kości, który usilnie, nie godząc się na żadne kompromisy, przelewa swoją wizję i emocje na ekran. Problem polega na tym, że jest przy okazji absolutnym beztalenciem. Świat kocha jednak niepoprawnych wizjonerów, którzy na przekór wszystkiemu starają się realizować swoje marzenia. Nie bez przyczyny "Entertainment Weekly" nazwał "The Room" "Obywatelem Kane'em złego kina". Sam film jest bowiem koszmarny, ale jest też melodią płynącą z głębi duszy, płodem pracy wielkiego serca. Nic dziwnego, że twórca zapowiada wersję 3D swojego opus magnum. Dzięki temu odbiór tego jedynego w swoim rodzaju dzieła będzie jeszcze intensywniejszy, a pośladki Tommy'ego bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.

Mimo całej powyższej zachęty odradzałbym jednak oglądanie filmu w domowym zaciszu. "The Room" to bowiem przede wszystkim doświadczenie kolektywne. Kiedyś znany jedynie w wąskich kręgach fanów dzięki niszowym pokazom specjalnym (od lat ma swoje stałe miejsce m.in. w repertuarze polskiego Festiwalu Filmów Kultowych), teraz wychodzi spod strzechy. 3 i 10 lutego będzie można go obejrzeć w kinie Muza, do czego gorąco namawiam. Jestem przekonany, że niejeden raz z ust wychodzących z seansu widzów wybrzmią sparafrazowane słowa Johnny'ego: "What a story, Mark. What a story!".

Adam Horowski

  • "The Room" (2003)
  • reż. Tommy Wiseau
  • pokazy specjalne: 3.02, g. 21 i 10.02, g. 19.15, kino Muza

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018