Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

W krainie baśni

Dwie muzyczne opowieści - "Dziecko i czary" Ravela oraz "Słowik" Strawińskiego - złożyły się na najnowszą propozycję Sceny pod Pegazem. Jestem przekonana, że kolorowa i przepełniona pozytywną energią zabawa w operę w dziele Ravela spodoba się małym widzom. Nie wiem natomiast, czy smutek, powaga i koturnowość postaci w "Słowiku" nie zanudzą dzieciaków i nie zniechęcą ich do kolejnych odwiedzin Teatru Wielkiego.

. - grafika artykułu
"Dziecko i czary" w Teatrze Wielkim (próba generalna). Fot. K. Zalewska / mat. TW

W bogatym i urozmaiconym gatunkowo dorobku twórczym Maurice'a Ravela znajdują się tylko dwa dzieła operowe. Obok pochodzącej z 1911 roku komedii muzycznej "L'Heure espagnole" ("Godzina hiszpańska"), jest to fantazja liryczna "L'Enfant et les Sortilièges" ("Dziecko i czary"), ukończona w 1924 roku i wystawiona po raz pierwszy na deskach Grand Théâtre w Monte Carlo w marcu 1925 roku. Polska prapremiera tego dzieła miała miejsce w poznańskim Teatrze Wielkim im. S. Moniuszki w 1968 roku (kierownictwo muzyczne - Mieczysław Dondajewski, reżyseria - Wanda Laskowska, scenografia - Zofia Wierchowicz).

Z kolei "Słowik" Igora Strawińskiego - mający swoją prapremierę w 1914 roku w Operze Paryskiej i zrealizowany przez Balety Rosyjskie Diagilewa - to jedna z wielu kompozycji scenicznych tego kompozytora, pozostająca jednak nieco w cieniu np. "Ognistego ptaka", "Pietruszki" czy "Święta wiosny". W Poznaniu z utworem można zapoznać się po raz pierwszy.

Skandalistka i dzieci

Inspiracją do napisania opery "Dziecko i czary" stała się sztuka teatralna pióra Colette (właściwie Sidonie-Gabrielle Colette) - głośnej w swoich czasach autorki skandalizującego cyklu powieściowego pt. "Claudine". Na libretto, tworzone wspólnie przez pisarkę i kompozytora, składa się przypowieść z morałem i happy endem, pełna fantastycznych zdarzeń i nieprawdopodobnych, a nawet często groźnych sytuacji. Główny bohater to Chłopiec, który za swoje złe zachowanie, lenistwo i brak szacunku dla Matki zostaje ukarany - przez kilka godzin musi pozostać sam w pokoju. W napadzie złości Chłopiec mści się na otaczających go przedmiotach: tłucze filiżankę, drze książkę, rozrzuca ogień z kominka, psuje zegar, kaleczy wiewiórkę, rzuca się na kota. W pewnym momencie pokrzywdzone "rzeczy" ożywają, zaczynają się skarżyć i grozić swojemu prześladowcy. Następnie wyprowadzają Chłopca do zaczarowanego ogrodu pełnego zwierząt, gdzie odbywa się sąd nad nieznośnym, chociaż teraz już bardzo wystraszonym dzieckiem. W odruchu współczucia Chłopiec opatruje zranioną wiewiórkę, a zgromadzone w ogrodzie postacie pozwalają skruszonemu bohaterowi powrócić do domu, do Mamy.

Czarowanie dźwiękami, kształtami, kolorami

Ravel, opowiadając muzyką tę baśniową historię, wpisuje ją - na wzór suity - w szereg następujących po sobie, zróżnicowanych stylistycznie tańców. Tak więc obok pawany, walca, polki słychać rytmy bostona, foxtrota, rag-time'u, bluesa. W szerokie spektrum środków warsztatowych kompozytor wplata zaskakujące zestawienia barw instrumentalnych, motywy egzotyczne, elementy ilustracyjne, onomatopeje. Kreuje wielobarwny, fascynujący zmiennością i kontrastami świat dźwięków. Urozmaiconą warstwę brzmieniową wspomaga obraz teatralny zdominowany przez białe pudło fortepianu, które pełni rozmaite funkcje; jest pokojem, podestem, tanecznym parkietem, schodami, drabiną, ogrodem. Na tle owej oszczędnie zagospodarowanej sceny tym bardziej wyraziście odbierane są bajkowe postacie, przystrojone w fantazyjne, pomysłowe, urodziwe stroje. Mnie szczególnie urzekły, także wokalnie, Chińska Filiżanka (Sylwia Złotkowska), Sowa (Monika Mych-Nowicka), Wiewiórka (Roma Jakubowska-Handke) i Koty (Jakubowska-Handke w duecie z Jaromirem Trafankowskim). Sądząc po żywej reakcji obecnych na premierze dzieci, także one pozostały pod urokiem tego "co było widać" - w reżyserii i choreografii Rana Arthura Brauna oraz scenografii Justina C. Arientiego, i tego "co było słychać" - pod batutą Grzegorza Wierusa.

Smutna baśń

Podstawą dla libretta "Słowika" Strawińskiego jest baśń Hansa Christiana Andersena pod tym samym tytułem. Rzecz dzieje się na cesarskim dworze w dawnych Chinach. Cesarz pragnie usłyszeć śpiew Słowika, o którego kunszcie wokalnym mówią jego dworzanie. Kiedy niepozorny ptaszek swoimi wzuszającymi trelami doprowadza władcę do łez, ten chce Słowika odznaczyć orderem Złotego Pantofla. Skromny ptak owego zaszczytu nie przyjmuje i znika. Na jego miejsce Cesarz tytułem nadwornego śpiewaka mianuje innego słowika - mechaniczną, pozbawioną duszy japońską zabawkę. Kiedy schorowany i umęczony cierpieniem Cesarz walczy ze śmiercią, ratuje go radosny, czysty, szlachetny śpiew prawdziwego Słowika.

Powiew Dalekiego Wschodu

W przebogatej muzycznie kompozycji Strawińskiego coraz to odzywają się dalekowschodnie wzorce skalowe, inkrustując muzykę charakterystycznymi motywami melodycznymi i rytmicznymi. Wykonywana poza sceną partia wokalna Słowika, w znakomitej interpretacji Małgorzaty Olejniczak-Worobiej, aż roi się od bogato ornamentowanej koloratury, przywołującej ptasie trele. Arie Rybaka (Piotr Friebe) to niekończące się kantyleny, nostalgiczne i pełne zadumy. Dworzanie z kolei prezentują napuszony i nieco groteskowy sposób śpiewania, a Cesarz (Jaromir Trafankowski) swoimi ceremonialnymi oracjami akcentuje poczucie wyższości wobec poddanych. Muzyka "Słowika" - mino swojej różnorodności i mistrzostwa środków kompozytorskich - jest trudna w odbiorze i dla dzieci znacznie mniej porywająca aniżeli w operze Ravela. Realizatorzy, tak świetnie trafiający w tamtym dziele w dziecięcą wrażliwość, w utworze Strawińskiego nie potrafili wizualnie uwiarygodnić Andersenowskiej baśni. Mali widzowie na pewno byli zainteresowani "chińszczyzną" scenografii, orientalnymi szatami, rozbłyskującymi lampionami, fruwającym Słowikiem (w tej roli pełna wdzięku tancerka, niestety bez nazwiska w obsadzie!), czy płynącą po scenie łodzią. Jednak powolny rozwój nikłej akcji i smutek wiejący ze sceny powodowały zmęczenie, a nawet zniecierpliwienie bardzo młodej widowni.

Po jakiemu śpiewają?

W jakim języku śpiewać w operze dla dzieci, kiedy właściwie ani po polsku, ani w żadnym innym języku zarówno do małych, jak i całkiem dorosłych słuchaczy słowa właściwie nie docierają? Dzieło Ravela wykonywane jest w oryginale, czyli po francusku, z polskimi napisami na tablicy świetlnej. Kompozycja Strawińskiego "idzie" po polsku, również z towarzyszącą operze tablicą. Na widowni znajdują się maluchy, które czytać jeszcze nie umieją - pozostaje osoba dorosła, która szepcząc do ucha dzieciakowi stara się nadążyć za napisami, co jest dosyć trudne. Dzieci starsze też - jak sądzę - mają problem z równoczesnym śledzeniem tego co na scenie i tego co na tablicy. Czy nie można by przed każdą z tych opowieści podać krótkie streszczenie fabuły przez głośniki lub zaangażować narratora?

Teresa Dorożała-Brodniewicz

  • "Dziecko i czary" Maurice'a Ravela i "Słowik" Igora Strawińskiego
  • reżyseria i choreografia: Ran Arthur Braun
  • Teatr Wielki
  • 25.10 - premiera
  • kolejne spektakle: 28 i 29.10, g. 18