Od ilości różnorodnych pomysłów w Sali Wielkiej było w dniach przesłuchań aż gęsto. Źródło plątaniny melodii, temp, rytmów, stylów i rejestrów stanowił wciąż ten sam, jeden tylko instrument - fortepian. Przypomnijmy, że odbywający się w ramach festiwalu Transatlantyk Instant Composition Contest to konkurs symultanicznej kompozycji i improwizacji synchronicznej do obrazu, na fortepianie. Nie ulega wątpliwości, że zadanie, z jakim corocznie mierzą się uczestnicy konkursu, jest arcytrudne. Ile bowiem szczegółów można zapamiętać po jednokrotnym obejrzeniu najeżonej detalami animacji? Jak wielkie pokłady kreatywności i odwagi trzeba mieć w sobie, żeby - nie mając ani chwili na analizę czy przemyślenia - skomponować (i wykonać!) w czasie rzeczywistym muzykę, która nie tylko pasuje do obrazu, ale wyróżni się spośród dwudziestu innych interpretacji?
Wyjść poza schemat
Już po kilku występach można dostrzec pewne zależności wynikające z przyjętej formuły konkursu. Najczęściej powtarzającą się cechą jest bardzo duża koncentracja wykonawców na drobnych szczegółach w pierwszej minucie animacji, co skutkuje przeoczeniem lub zapomnieniem globalnych zwrotów akcji w dalszej części filmu. Znamienny jest także lęk przed ciszą - mało który z instrumentalistów pozwolił sobie na dłuższą pauzę czy większe rozluźnienie materii dźwiękowej.
Prawie wszyscy uczestnicy bez manualnych przeszkód eksploatowali zamkowy fortepian na różne sposoby, nie wyłączając preparacji za pomocą rąk czy drobnych przedmiotów. W mój gust trafiły jednak najbardziej te występy, w których muzycy komentowali obraz i różnicowali brzmienia nie tylko zestawianiem skrajnych elementów muzycznych, ale przede wszystkim przy świadomym użyciu własnej palety barw, jaką każdy prawdziwy pianista ma zaklętą w swoich dłoniach. Pod tym względem na pewno zapamiętam występ Jacka Kity, który subtelnie i z wyczuciem zmieniał nastroje, słusznie polegając na własnej wrażliwości wykonawczej. Charakterystyczną - i świetnie sprawdzającą się także w krótkich formach - cechą jego interpretacji w obu animacjach było przypisywane motywów muzycznych do określonych miejsc czy postaci.
Ilu wykonawców, tyle interpretacji
Zdecydowanie najtrudniejszym elementem konkursowego zadania było rozplanowanie napięć i odprężeń, zapamiętanie i podążanie za dramaturgią animowanego obrazu. Z tym najlepiej - w mojej opinii - poradził sobie w pierwszym etapie Jacek Cichocki. W finałowej animacji wyróżnił się wyjątkowo trafnym doborem stylów muzyki do poszczególnych scen. Jego mocną stroną jest także wyczucie czasu - zaskakująco wiele elementów udało mu się zilustrować w niemal bezbłędnej synchronizacji z obrazem.
Moje odczucia nie pokrywają się z decyzją międzynarodowego jury, choć obaj wspomniani wykonawcy znaleźli się w gronie wyróżnionych. Według mnie większość artystów proponowała ciekawe treści w samej materii dźwiękowej, ale niekoniecznie korespondujące z tym, co działo się w tym czasie na ekranie. Tym niemniej dla wielu z nich znalazło się miejsce w finale, a niejeden został nawet nagrodzony. Cóż - ilu słuchaczy, tyle opinii, i podobnie - ilu wykonawców, tyle interpretacji. I to właśnie jest przecież w tej zabawie najwspanialsze.
Magdalena Mateja
- Festiwal Transatlantyk
- wyniki konkursu Transatlantyk Instant Composition Contest:
- I nagroda - Aleksandra Chmielewska
- II nagroda - Jacek Kita
- III nagroda - Bartosz Kalicki
- wyróżnienie - Jacek Cichocki
- wyróżnienie - Tomaz Vital (Brazylia)