Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Teatr wysokiego ryzyka

- Emocje, które czułem, były tak silne, że nie mogłem zebrać myśli - o pierwszym spotkaniu z teatrem HORA opowiadał w jednym z wywiadów Jerome Bel, reżyser "Disabled Theatre" - spektaklu, który zrobili razem. W niedzielę poczułam te emocje na własnej skórze.

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

Francuski reżyser i choreograf po raz pierwszy spotkał się z niepełnosprawnymi intelektualnie aktorami z Teatru HORA pod koniec 2010 r. "Pragnienie współpracy z nimi wynikało właśnie z tych pierwszych odczuć, ponieważ czułem potrzebę zrozumienia tego, co ze mną się działo, kiedy zobaczyłem ich po raz pierwszy" - opowiadał później.

Z "tej potrzeby" powstał spektakl "Disabled Theatre" - sceniczna rekonstrukcja pierwszego spotkania zuryskiego zespołu z reżyserem. W niedzielę w Zamku pokazany został w ramach czwartej odsłony cyklu "#nie jesteś mi obojętny".

Poruszający. Niejednoznaczny. Czuję po nim dziwny uścisk w gardle do dziś.

Mam mongolizm

Na scenę wychodzą pojedynczo: Remo, Gianni, Damian, dwóch Matthiasów, Julia, Sara, Miranda, Peter, Lorraine i Tiziana. Większość ma zespół Downa, trójka z nich lżejszą dysfunkcję - problemy z uczeniem się, zapamiętywaniem. Na minutę każdy z nich staje przed widzami, tak jak (prawdopodobnie) stanął podczas pierwszego spotkania przed Belem. Jedni szukają wzroku widzów, inni przed nim uciekają. Po obu stronach czuć lekkie skrępowanie. Choć może tylko po stronie widowni?

Ale oswajamy się, choć jeszcze niczego o sobie nie wiemy...

Teraz - jeden po drugim - przedstawiają się. Imię, nazwisko, wiek, zawód. Jedni mocują się z mikrofonem, plątają w kabel, inni radzą sobie z jego obsługą bez zastrzeżeń. Dowiadujemy się też - od nich samych - na czym polega ich niepełnosprawność. - Mam mongolizm. Pierdo..ny mongolizm - mówi Lorraine.

Z osobnych opowieści o sobie przechodzą do tańca. Każdy prezentuje solowy układ choreograficzny, zadany im wcześniej przez reżysera. Nie ma dwóch podobnych. Brzmi muzyka od Michaela Jacksona przez Justina Biebera po Abbę. Każdy jednak tańczy z równym zaangażowaniem, żywiołowo. Czasem zabawnie, czasem patetycznie.

Peter - najstarszy w grupie, z zespołem Downa - zamiast tańczyć wiąże dla widzów sznurówki. Najpierw prawą. Na bis - lewą. Albo odwrotnie. Mówi: - Jest teatr. Tak jest dobrze, bo jest teatr. Dostaje oklaski. A kiedy swój układ do hitu Abby "Dancing Queen" tańczy Lorraine, widownia klaszcze jeszcze mocniej...

Poza kadrem

Alternatywny spektakl dzieje się w tle. Bo pozostali nie siedzą bezczynnie na krzesłach, czekając na swoją kolej. Klaszczą, szturchają się, uderzają rytmicznie w kolana. Popijają wodę, ziewają, a Julia po swoim tanecznym występie rozpłacze się.

Widz bardzo szybko zaczyna tracić orientację, na ile to, co aktorzy robią "poza kadrem" to spontaniczna improwizacja, a na ile staranna robota reżysera. Na ile (bez względu na to jak absurdalnie to brzmi) grają niepełnosprawnych, a na ile są nimi naprawdę? - Dla mnie teatr oznacza możliwość zobaczenia tego, do czego nie jesteś przyzwyczajony, czegoś co pozostaje ukryte - mówił Bel w tym samym wywiadzie. - Nie interesuje mnie teatr, który pokazuje to, co znasz na pamięć, który nie jest ryzykowny, nie kwestionuje spektaklu samego w sobie, który skrajnie go nie wykorzystuje - tłumaczył.

I dokładnie te założenia w "Disabled Theatre" reżyser bezkompromisowo testuje na skórze widzów. Choć z wielu stron nie raz usłyszał, że przede wszystkim na niepełnosprawnych aktorach... - Kwestia realizacji teatralnej z udziałem osób z niepełnosprawnością intelektualną to skomplikowana sprawa - odpowiadał na te zarzuty w wywiadzie. - Nie wiadomo, jak reagować w konfrontacji z tymi aktorami, ich obecność jest w wysokim stopniu krępująca (...) - mówił. I przekonywał: - Konfrontacja jest jedyną metodą.

Zrobiliśmy to super!

Trudno nie patrzeć na ten spektakl jak na teatralny eksperyment. Na widzu, nie na aktorach. Oni grają - siebie, nie-siebie - i są w tym świetni. Za to widz długo nie może zebrać myśli....  

Aktorzy dostają na koniec ostatnie zadanie od reżysera: mają ocenić swoje przedstawienie. - Nie wiem, ale moja siostra mówi, że to nie jest fajne - donosi nam jedna z aktorek. - Moja mama mówi, że to taki pokaz dziwolągów, ale podobało jej się - dodaje druga. - Tak, teraz jest dobrze. Zrobiliśmy to super! - dorzuca Peter, aktor od wiązania sznurówek. A aktorka Miranda czyta z kartki: - W tym przedstawieniu mam być sobą i nikim więcej...

A my wierzymy jej albo nie.

Sylwia Klimek

  • #nie jesteś mi obojętny" - odsłona 4
  • Jerome Bel/Theatre HORA
  • "Disabled Theatre"
  • 22.09
  • Sala Wielka CK Zamek