Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Sztuka żarliwości. Orkiestra Filharmonii Poznańskiej w "Requiem dla świata" Romana Maciejewskiego

Wielkie rocznice potrzebują wydarzeń kulturalnych. Z tym jednym zastrzeżeniem - wydarzenia również muszą być wielkie. Upamiętnienie wybuchu II wojny światowej domaga się repertuaru na miarę swojego ogromu - ogromu terroru i zniszczenia, aby przeciwstawić mu symboliczną moc tworzenia i siłę pamięci.

. - grafika artykułu
fot. materiały organizatorów

Mało które dzieło mogło stanąć naprzeciw największego skandalu XX wieku bez wstydu, jako oczyszczająca odpowiedź na absurd przemocy. Mało które mogło w ogóle reprezentować współczesność, naznaczoną piętnem Zagłady. Theodor Adorno nie miał jednak racji, twierdząc, że sztuka po Auschwitz jest barbarzyństwem - fascynujące Requiem dla świata Romana Maciejewskiego to wyraz solidarności z ofiarami wojen i jednocześnie głos pojednania.

Ten głos w piątkowy wieczór wybrzmiał wyjątkowo uroczyście. Orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod batutą Łukasza Borowicza i rewelacyjny MDR Rundfunkchor z Lipska, wraz z polsko-niemieckimi solistami udowodnili, że nawet najtrudniejsze wspomnienia są szansą na budowanie wspólnoty i refleksję bez oskarżeń i wrogości.

Ofiarom wojen wszech czasów

Witając publiczność na tym szczególnym koncercie w Wielkiej Sali Koncertowej berlińskiego Domu Radia, Krzysztof Zanussi zachęcił do potraktowania Requiem jako rachunku sumienia, przypominającego o śmierci. Choć początkowo zabrzmiało to może na wyrost patetycznie, już pierwsze akordy fortepianu rozpoczynające niemal mistyczne Requiem aeternam otwarły słuchaczy na odbiór zupełnie nowej jakości, niemal katartyczny. Czy wpłynęły na to znacząca data, czy miejsce? Może imponujący rozmiarami skład wykonawczy? A może jednak samo dzieło, jakby na przekór tematowi zła, świeże i jasne?

Requiem to opus vitae Maciejewskiego - utwór dedykowany ofiarom światowej przemocy, który powstawał przez kilkanaście lat i jest, zgodnie z pragnieniem autora, świadectwem jego duchowego dojrzewania. Pracę nad własnym wnętrzem Maciejewski traktował bardzo poważnie: wychowanek Nadii Boulanger, przyjaciel Artura Rubinsteina, artysta doceniany na największych festiwalach muzyki współczesnej swoich lat, potrafił zmienić pracę w hollywoodzkiej wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer na posadę organisty w polskim kościele. Do tego stopnia ignorował los własnych kompozycji, że w trosce o ich przyszłość upowszechnianiem dzieł Maciejewskiego zajął się jeszcze za życia artysty jego brat, Wojciech. Dziwactwo? Egzaltacja? A może imponująca samoświadomość?

Tylko Requiem

Odbiór, który wykraczał poza kolekcjonowanie wrażeń zmysłowych, poza śledzenie subtelnie cieniowanej melodii, wyrażanej w coraz to nowych kontekstach harmonicznych, był w jakiś sposób niesprawiedliwy dla muzyków na scenie. Ich umiejętności i wszelkie artystyczne aspekty wykonania schodziły na dalszy plan: miały sens jedynie w ścisłej relacji z dziełem i zajmowały o tyle, o ile stawały się służebne wobec utworu. Requiem to dzieło tak poważne i autentyczne, a zarazem stworzone z taką ostrożnością, że mogło zaistnieć w sali koncertowej tylko wtedy, kiedy pozwoliło się mu wybrzmieć jak najbardziej prawdziwie, jak najmniej teatralnie. Wyobraźnia Maciejewskiego wystarczyła do stworzenia utworu kompletnego - który łatwo można by zagłuszyć wyszukaną interpretacją. Słowa Requiem są jasne i mocne. Mocna i czysta jest muzyka. Nie trzeba niczego więcej. Artyści na scenie zdawali się to rozumieć.

Tenor, Martin Homrich zachwycał minimalizmem - momentami prawie wypowiadał, a nie wyśpiewywał swoje partie, co przywodziło na myśl modlitewną kontemplację. Wioletta Chodowicz również podporządkowała się tekstowi, osłabiając nieco siłę swojego krystalicznego sopranu. W jej wykonaniu fraza Inter oves locum praesta zabrzmiała tak anielsko, a jednocześnie subtelnie, jak tylko można to sobie wyobrazić. Świetną formę potwierdził słynny chór z Lipska, który zaprezentował z imponującą przejrzystością skomplikowaną, potrójną fugę z Kyrie. A w emocjonalnym Dies irae był wprost wstrząsający. I powodował ciarki!

Wszystkie kolory orkiestry

Przysłuchując się kolejnym częściom utworu (a był na to czas - całość trwała dwie godziny!), wpadało się oczywiście w pułapkę porównań i tropienia nawiązań. I wiodło to do paradoksów, bo muzyka Maciejewskiego, bez wątpienia oryginalna, czasem wydawała się bliska barokowej polifonii i retoryce, miejscami uderzała romantycznym patosem, aż nabrzmiałym emocjami, a innym razem, dzięki mistrzowskiej instrumentacji, przywodziła na myśl raczej ilustracyjną muzykę filmową.

Ilustracyjność ta, związana z wszechstronnym wykorzystaniem możliwości brzmieniowych sekcji dętej, była dla muzyków sporym wyzwaniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę obszerność utworu i to, że wiele jego części było połączonych attacca. Orkiestra i dyrygent z pełną odpowiedzialnością stanęli na wysokości zadania. Na szczególne uznanie zasługują bogate w znaczenie, solowe partie oboju w wykonaniu Tomasza Gubańskiego. Ważne miejsca w zespole przypadły też harfie i klawesynowi - bez koncentracji i zaangażowania Pauliny Porazinskiej i Anny Blum Requiem straciłoby swoją niepowtarzalną barwę.

Przesłanie zawsze aktualne

Krytycy współcześni Maciejewskiemu doceniali jego rozmach i żarliwość. To nie powinno się zmienić zwłaszcza dziś - kiedy sztuka ucieka od dociekania prawdy w dziedziny żartu i karykatury, i tak chętnie, że niemal bez zastanowienia, wybiera fragment zamiast całości.

Piątkowy koncert, którego głównym przesłaniem miało być pojednanie polsko-niemieckie, wykraczał poza kontekst historyczny, kierując myśl publiczności, jak chciał Maciejewski - ku współczesnym "Ofiarom kaźni tyranów. Ofiarom ludzkiego bezprawia. Ofiarom łamania Boskiego porządku natury". W obliczu terrorów na Ukrainie i w Państwie Islamskim Requiem przypomniało z całą powagą i bez wykrętów, że zło domaga się sprawiedliwości. Ale także, że potrzebuje przebaczenia. Requiem zabrzmi przejmująco, kiedy usłyszy się jego motto: "Ojcze, zapomnij im, bo nie wiedzą, co czynią".

Agata Szulc-Woźniak

  • "Requiem. Missa pro defunctis" Romana Maciejewskiego
  • Orkiestra Filharmonii Poznańskiej, Rundfunkchor MDR z Lipska, soliści, Łukasz Borowicz - dyrygent
  • Berlin, Haus des Rundfunks
  • 5.09