Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Rozbitek powraca do domu

Najpierw był Skoruń, teraz jest Robinson. Obaj mówią do czytelnika językiem, jakim nikt dzisiaj nie mówi: surowym i zwięzłym, a jednocześnie pięknym i soczystym. To właśnie melodia tego języka uwodzi w prozie Płazy najbardziej. Historia jest tylko jej dopełnieniem, toczy się jakby w tle samego aktu mówienia.

. - grafika artykułu
Fragment okładki, fot. materiały wydawnictwa W.A.B.

Podczas II wojny światowej pałac w Bolechowie zostaje ograbiony z dzieł sztuki, którymi dotąd zajmował się miejscowy hrabia. Na szczęście zawczasu zdążył ukryć przed okupantem najcenniejsze z nich, a tajemnicę ich kryjówki powierzyć swojemu ogrodnikowi.

Wiele lat po tych wydarzeniach Robert - wychowany w Bolechowie młody malarz - swoim geniuszem wywraca świat sztuki do góry nogami. Jego realistyczne, malowane akwarelą lub temperą obrazy, przedstawiające wiejskie krajobrazy i życie zwykłych mieszkańców wsi, zachwycają krytyków i kolekcjonerów, osiągają zawrotne sumy na aukcjach. Dzięki temu artysta może wieść wygodne i pozbawione trosk życie w Poznaniu, dokąd wcześniej wyjechał na studia. "Wygodne i pozbawione trosk". Czy aby na pewno?

Wszystkie opisane postaci nie istnieją i nigdy nie istniały naprawdę, a mimo to są skonstruowane w taki sposób, że aż trudno w to uwierzyć. Pełnokrwiste, złożone i nieoczywiste, pełne niedopowiedzeń i tajemnic, a jednocześnie przejrzyste w swoim uporczywym dążeniu do szczęścia. Pierwowzorem pałacu w Bolechowie stał się jego odpowiednik w osobiście bliskiej autorowi Opiniogórze. Być może właśnie dlatego spod ciężaru wydarzeń, jakie opisuje Płaza, przebija dyskretne ciepło opowiadania o miejscach i ludziach dobrze znanych. Oswojonych od dawna, a przez to lubianych bezwarunkowo, tak jak lubi się widok z okna rodzinnego domu.

"W pustych rękach trzymał parędziesiąt lat roboty i tylko ją, nie miał na nich tamtej śmierci, o której wtedy nic jeszcze nie wiedziałem prócz tego, że ją zadał, nie miał, bo dawno ją spłacił, może najwyżej chował w nich jeszcze tę drugą, Steca, jednak wśród żywych tylko on znał prawdę o niej, tak czy owak biel warsztatu wyczyściła jego ręce z nich obu".

Podobnie jak we wcześniejszej powieści - słusznie uhonorowanym Literacką Nagrodą Gdynia i Nagrodą Kościelskich, będącym prawdziwie literackim odkryciem Skoruniu - i tym razem Płaza umieścił akcję książki głównie na polskiej wsi (choć przenosi swoich bohaterów i dalej, nawet do USA). I podobnie jak wtedy, nieśpiesznie i z zegarmistrzowską precyzją snuje opowieść o pozornie prostym, a jednak bardzo zagmatwanym życiu ludzi, którzy mają w sobie spokój i zgodę na mijanie kolejnych pór roku i zdarzeń, ale ich życiorysy wcale nie są dzięki temu sielanką. Lektura niełatwa i wymagająca, w zamian odwdzięczająca się garścią uratowanych od banału refleksji o życiu i na długo zapadającą w pamięć estetyką.

"Spoglądał na zewnątrz, ku czerniejącemu w głębi domowi, gdzie na schodkach stały trzewiki Urszuli, a w oknie jej pelargonie, i było to spojrzenie tak szerokie, że mieściło w sobie i ją, widoczną w tych barwnych śladach, i domyślane w tle wzgórze z łąką i sadem, obszar jego cichnących gospodarskich robót".

Maciej Płaza, Robinson w Bolechowie, wydawnictwo W.A.B.

Anna Solak

  • Spotkanie z Maciejem Płazą Robinson w Bolechowie
  • Scena Nowa, CK Zamek
  • 27.02, g. 18
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018