Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Neonowa podróż w czasie

Być może pamiętasz je jeszcze z czasów dzieciństwa i być może to właśnie dzięki nim mogło być ono takie magiczne. Albo inaczej - w ogóle ich nie zauważasz, bo od lat nie świecą już dawnym blaskiem, a w ich pozostałościach ptaki wiją swoje gniazda. 

. - grafika artykułu
Fot. Anna Solak

Neony to miejskie skarby, o których ktoś niechcący zapomniał. Jest tak, jak ze starym koniem na biegunach, który najpierw cieszył, a potem wylądował na strychu i został zapomniany na lata. Na szczęście powstała wystawa, która wydobywa z mroku poznańskie neony. I to dosłownie, bo te, które się na niej znalazły, znów mienią się kolorami.

Rękodzieło i alchemia

Mogą być białe, zielone, czerwone, niebieskie albo pomarańczowe. Właściwie każdy odcień jest możliwy, trzeba tylko wiedzieć, jakiego gazu użyć i w jakich mieszać go proporcjach. Na pierwszy rzut oka wiedza wydaje się być tajemną: - Jeśli rurka jest biała, to wypełniona jest luminoforem i gazem argonem. Jeśli przeźroczysta, zazwyczaj samym gazem neonem. Neon świeci na czerwono, Argon w kombinacji z luminoforem i rtęcią na różne barwy - wylicza Marcin Pałaszyński, który razem z kolegami przygotowywał wystawę.

Znalazły się na niej i te najstarsze neony, i te, które rodowici poznaniacy wciąż mają w swojej pamięci. Na rusztowaniach w pierwszej sali zobaczymy tu więc autentyczną Rytosztukę, WSK Poznań czy Pocztę Polską, rozświetlone na nowo. Jest nawet Policja, wypożyczona Poznaniowi przy okazji remontu komisariatu w Gorzowie Wielkopolskim. Prócz tego cała paleta neonów przypomnianych na starych fotografiach i rysunkach - legendarny Indianin z kina Bałtyk, animowane Wody mineralne czy bar Kociak, Bar Tempo, kawiarnia Koliber, Foto-Optyka, Adria, Wiepofama, Stomil, Poznańska Spółdzielnia Mleczarska czy kawiarnia Kolorowa. Feeria barw i prawdziwy spektakl iluminacji.

Wykonanie takiego cuda to nie lada wyzwanie. Zajmował się tym specjalny rzemieślnik (neoniarz), który do perfekcji opanował sztukę wyginania gorącego szkła w fantazyjne rurki. Wcześniej jednak artysta musiał zaprojektować to, jak neon będzie wyglądał, opierając się np. na istniejących już w liternictwie wzorach. Droga od koncepcji do realizacji była więc długa, za to efekt często oszałamiający.

Poznańskie Las Vegas

Neonowe "złote lata" przypadają na lata 60. XX w. W tamtym okresie ulice aż tętniły od świateł, a Poznań bardziej przypominał Las Vegas niż miasto położone w środkowo-wschodniej Europie. Niestety, już dekadę później gospodarczy kryzys, a po zmianie ustroju - szalejący kapitalizm, zupełnie odwrócił karty historii. Neony z dnia na dzień stały się za drogie w utrzymaniu, szybko zostając wyparte przez reklamy kasetonowe. Przewaga tych ostatnich polegała na tym, że ich przygotowanie zajmowało znacznie więcej czasu i uwagi, a koszty renowacji były stosunkowo niewielkie. Ekonomia znów zwyciężyła.

Niewątpliwą zaletą wystawy w Narodowym jest jej spójność i lapidarność. O neonach stolicy Wielkopolski można by mówić godzinami, lecz przecież nie w tym rzecz, żeby temat przegadać. Koncepcja jej twórców jest na tyle zwięzła i przemyślana, że spacer między pokojami nie nuży, a przy tym zaspokaja ciekawość. A już na pewno ją rozpala, zachęcając do dalszych poszukiwań. Co bardziej wnikliwi też nie wyjdą stąd rozczarowani. Neonom towarzyszą bowiem dodatkowe materiały, takie jak filmy z opowieściami specjalistów, foto-relacja z demontażu neonów, które znalazły się na rusztowaniach czy krótkie narracje przed każdą z poszczególnych sal. Znalazły się tu również oryginalne projekty, notatki i dokumentacja techniczna, należące do projektantów i wykonawców neonów.

"Zobaczcie, jakie to fajne!"

Dodatkowym smaczkiem są artystyczne fotografie nocnego Poznania, które uzupełniają wystawę, jeszcze bardziej osadzając błyszczące eksponaty w ich naturalnym kontekście. Podstawowe pytanie jakie rodzi się w głowie oglądającemu wystawę brzmi: "Co dalej?".

- Neon ma sens tylko wtedy, kiedy wisi na ulicy. Jeśli jest zamknięty w muzeum i funkcjonuje tylko jako eksponat to jest to zmarnowana sprawa. Wystawa trwa zaledwie trzy miesiące, a składa się z  neonów, które wisiały na ulicy trzydzieści lat! - mówi Dominik Ostrowski, kolejny z czterech "zapaleńców", którzy we współpracy z poznańskim muzeum gromadzili i restaurowali neony na wystawę. Jego zdaniem, jeśli uda się nią wystarczająco głośno zakrzyknąć: "Zobaczcie, jakie to fajne!", może ktoś kiedyś wpadnie na to, żeby ich jednak nie złomować.

A jest o co walczyć. Tym bardziej, że neony znów wracają do łask. - Budzimy się - twierdzi Dominik Ostrowski. -  Pierwsza była Warszawa, dzieje się w Katowicach, we Wrocławiu. Szansa jest w tej chwili znakomita. Jeśli ją przegapimy, nasze neony wylądują w magazynie i zaczną pokrywać się kurzem - tłumaczy.

W znakomitym, towarzyszącym wydarzeniu albumie Nocny Poznań w blasku neonów czytamy m.in.: "Niegdyś były ich tysiące - dzisiaj pozostało niewiele. Można je zliczyć na palcach jednej ręki. I o tym jest ta publikacja: o wielkości i upadku poznańskich neonów, o nocnym mieście skąpanym w ich blasku."

Anna Solak

  • "Nocny Poznań w blasku neonów"
  • Muzeum Narodowe
  • wystawa czynna do 7.06
  • bilety: 8 i 12 zł