Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Jazda bez trzymanki

Nie dajcie się zwieść przecudnej urody okładce książki "Mój rok relaksu i odpoczynku". Nie dajcie się zwieść tytułowi. Relaksu i odpoczynku jest w powieści Ottessy Moshfegh tyle, co kot napłakał. I tym bardziej warto ją przeczytać.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Zaczęłam od okładki, bo choć książek nie oceniam po okładce, to ta zdecydowanie przyciąga wzrok. Już na pierwszy rzut oka znać tu mistrzostwo grupy Sztuczne Fiołki, na co dzień łączącej m.in. na Facebooku klasyczne obrazy z tekścikami komentującymi do żywego polską rzeczywistość. Zawsze to jest w stylu, zawsze wysmakowane, więc nie sposób się nie uśmiechnąć. Zwłaszcza że satyra na otaczającą nas rzeczywistość jest naprawdę wysokich lotów. Podobnie rzecz ma się z książką Ottessy Moshfegh.

Główną bohaterką i narratorką jest tu mieszkająca w Nowym Jorku Amerykanka, której nie poznamy z imienia i nazwiska. Ma przyjaciółkę Revę i chłopaka-niechłopaka Trevora, z którym jest albo i nie jest w związku, w zależności od okoliczności. Pewnego dnia nasza bohaterka postanawia, że na rok wyłączy się z życia i będzie hibernować. Jest absolwentką historii sztuki, ale porzuca pracę w galerii, a właściwie to praca rezygnuje z niej - bardzo pomocne okazały się w tym przypadku przydługie drzemki w środku dnia na zapleczu. Przy okazji dostajemy fenomenalny wręcz obraz współczesnych twórców i bywalców galerii sztuki oraz trendów rządzących artystycznym światkiem, zapewne nie tylko Nowego Jorku. Opisy tego, co potrafią chwilami tworzyć współcześni nam artyści, są zarazem i śmieszne, i straszne. Smaku całemu temu rysowaniu dodaje szczypta rozważań o tym, na ile we współczesnej sztuce obecna jest komercja. Czy artystyczny świat jest bardzo odległy od Wall Street?

Ale to tylko część rozważań z "Mojego roku relaksu i odpoczynku". Choć bohaterka powieści w swoim planie hibernacji zdaje się być chwilami w środku depresji, choć sporo miejsca zajmują tu wspomnienia o nieżyjących już rodzicach, autorka nie waha się raczyć czytelnika czarnym humorem najwyższych lotów. I te zabiegi zdecydowanie czynią książkę jeszcze smaczniejszą. Oto mamy lekarkę, psychiatrę, do której bohaterka co miesiąc musi iść po nową dawkę leków, i która z jednej strony rozdaje próbki leków niczym smaczne cukierki, a z drugiej - nijak nie pamięta o śmierci rodziców naszej bohaterki. Co miesiąc powraca więc pytanie, jak zmarła matka. Co miesiąc narratorka odpowiada na nie... inaczej. Nie sposób nie uśmiechnąć się delikatnie podczas lektury tych fragmentów. Bo czy jest na świecie bardziej zapracowana grupa ludzi niż nowojorscy psychiatrzy?

Akcja powieści - co nie jest bez znaczenia na kilku płaszczyznach - rozgrywa się na przełomie 2000 i 2001 roku. Czytając książkę Moshfegh o życiu nowojorczanek - z bulimią Revy, jej nienazwanym, ale klarownym uzależnieniem od siłowni, potrzebą nieprzerwanej niemal zabawy na mieście - trudno nie znaleźć analogii z hitowymi serialami. Zdaje się, że nasza bohaterka i jej przyjaciółka chciałyby być jak laski z "Seksu w wielkim mieście", a ich życie, codzienność i troski przypominają raczej sceny z "Dziewczyn". Mamy tu więc swego rodzaju walkę karnawału z postem, walkę rozpasanych konsumpcyjnie lat 90. z latami chudymi, które przyszły już po 2000 roku. Widać to choćby po relacji, jaka łączy narratorkę z Trevorem, akurat głęboko tkwiącym w końcówce XX wieku, czy w życiowych mądrościach Revy czerpanych garściami z motywacyjnych poradników.

Wbrew temu, co widnieje na okładce, wbrew tytułowi - "Mój rok relaksu i odpoczynku" nie jest powieścią piękną, estetyczną, spokojną. To nie żadne pitu-pitu z Toskanii czy Prowansji, do czego przyzwyczaiły niektórych czytelników książki wystawiane na półkach z opisem "literatura obyczajowa". To prawdziwe dylematy niespełna 30-letniej nowojorczanki, to walka o życie, codzienna szarpanina z pracą i z facetami, po prostu jazda bez trzymanki, permanentny rollercoaster. Czy jest w wielkim - a także niejednym średnim - mieście ktoś, kto nie chciałby się z tego wszystkiego wyplątać? Choć na rok...

Aleksandra Przybylska

  • Ottessa Moshfegh, "Mój rok relaksu i odpoczynku"
  • tłum. Łukasz Buchalski
  • Wydawnictwo Pauza

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019