Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

INWAZJA BARBARZYŃCÓW. Sztuka patrzenia i sztuka tworzenia

Za nami pierwszy dzień tegorocznej edycji festiwalu Inwazja Barbarzyńców.

Kadr z filmu "Imagine" A. Jakimowskiego. Fot. mat. dystrybutora (Kino Świat) - grafika artykułu
Kadr z filmu "Imagine" A. Jakimowskiego. Fot. mat. dystrybutora (Kino Świat)

- Inwazja Barbarzyńców to spotkanie z innością. Wszyscy jesteśmy inni. Doceńmy to - mówił podczas otwarcia festiwalu Przemek Prasnowski z fundacji Barak Kultury. Pierwszy dzień festiwalu to projekcja filmu Andrzeja Jakimowskiego "Imagine" o grupie niewidomych, performance Heinza Cibulki "Digital-Kompost" i spektakl "Szrot" w wykonaniu artystów z Baraku Kultury. Poza tym każdego dnia w różnych częściach Poznania można obejrzeć akcję miejską grupy artystycznej Urban Art pt. "Wędrująca boja".

Sztuka patrzenia

Tegoroczna Inwazja Barbarzyńców rozpoczęła się projekcją najnowszego filmu Andrzeja Jakimowskiego, twórcy "Zmruż oczy" i "Sztuczek". Bohaterem "Imagine" jest charyzmatyczny nauczyciel Ian. Przyjeżdża do małego ośrodka dla niewidomych w Lizbonie, aby nauczyć dzieci poruszania się bez laski. Wypracowana przez niego technika echolokacji opiera się na wsłuchiwaniu się w odgłosy przestrzeni określanej za pomocą kląskania (uderzenie językiem o zęby), klaskania bądź odgłosów kroków. Ian również jest niewidomy. Niekonwencjonalne lekcje odbywają się na podwórku. Po jakimś czasie dzieci potrafią rozpoznać płeć przechodzącego człowieka i usłyszeć poruszającego się kota. Metody te jednak nie przekonują pracowników ośrodka. Obawy o bezpieczeństwo podopiecznych zabijają pragnienia niewidomych, by bezproblemowo poruszać się wśród ludzi. W filmie pojawia się również postać niewidomej Niemki Ewy. Dziewczyna pozwala Ianowi zostać jej przewodnikiem po świecie i wychodzi z nim na ruchliwe ulice Lizbony. Ich wędrówki do kawiarni zamieniają się w lekcje wiary w wyobraźnię.

"Imagine" mówi o problemach niewidomych, ale nie jest filmem o ułomności czy niepełnosprawności. Jakimowski wprowadza widzów w świat ludzi niewidomych, którzy jednak często potrafią dostrzec o wiele więcej niż osoby zdrowe. Bardzo ważne w tym filmie są dźwięki. Słyszymy wyraźnie stukot obcasów, trzepot skrzydeł ptaków, odgłosy miasta. Reżyser przekonuje, że widzieć można na wiele sposobów. "Imagine" to również uniwersalna opowieść o człowieku, który musi stawić czoła napotykanym trudnościom. W wędrówce na oślep przez życie wyobraźnia może okazać się niezastąpionym przewodnikiem.

Sztuka tworzenia

W czasie tegorocznej Inwazji Barbarzyńców austriacki fotograf i performer Heinz Cibulka po raz pierwszy w Polsce zaprezentował swój performance "Digital Kompost". Polega on na tym, że artysta układa obraz z przygotowanych wcześniej produktów ziemi. Ich wybór zależy od pory roku oraz miejsca, w którym się znajduje. Kompozycja jest za każdym razem inna i wykorzystuje inne elementy. Na wczorajszej prezentacji były to m.in. suche liście, gałęzie, jabłka, mleko, pomidory, papryka, ogórki, węgiel, mąka, ziemia i świeże kwiaty. Zwykle jego prace są bardziej zielone i mają żywsze kolory. Jednak w Polsce artysta trafił akurat na ponury czas przedwiośnia. W końcu jeszcze tydzień temu mieliśmy tu zimę! Wczorajsza rzeźba przypominała zresztą zimowy krajobraz - artysta w końcowym etapie użył mąki.

Scenę ograniczały ustawione w okręg kosze z materiałami. Każdy z widzów mógł podejść, dotknąć, wziąć do ręki i powąchać dany produkt. Na takiej interakcji zależało artyście. Półgodzinnemu performance'owi towarzyszyła muzyka na żywo w wykonaniu Norberta Matcha. Dziwne, trzeszczące i trzaskające dźwięki stanowiły inspirację dla Cibulki.

"Digital Kompost" był pokazywany w wielu miejscach na całym świecie - Kalifornii, Włoszech, Korei Południowej. Akcja Cibulki ma na celu przywrócenie naturze pierwotnej rangi oraz jej mitycznego charakteru. Artysta jest piewcą natury, o której zapominamy we współczesnym świecie, gdzie liczy się szybkość. Zwraca uwagę na fakt, że proces powstawania, narodzin oraz oczekiwania na plony wymaga czasu. Przypomina o tym, że szybko nie znaczy dobrze... ani zdrowo.

Monika Nawrocka-Leśnik, ng