Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

INWAZJA BARBARZYŃCÓW. Inni to my, tylko z innej perspektywy

Dziś przedostatni dzień Inwazji Barbarzyńców - festiwalu poświęconego spotkaniu innego. Jakich innych zdążyliśmy poznać do tej pory?

"It's such a beautiful day" reż. Don Hertzfeldt. Fot. mat. org. - grafika artykułu
"It's such a beautiful day" reż. Don Hertzfeldt. Fot. mat. org.

Środa to projekcja filmu animowanego "It's such a beautiful day" w reżyserii Dona Hertzfeldta. To historia everymana Billa. Bohater zaczyna zdradzać oznaki choroby psychicznej - cierpi na depresję, miewa dziwne sny, zaczyna tracić pamięć. Technika animacji pozwoliła sugestywnie odtworzyć świat osoby dotkniętej chorobą psychiczną. Reżyser rysuje Billa prostą kreską, nadając ostre kolory jedynie jego chorobowym wizjom. Uwiera wydźwięk filmu - każdy z nas jest zależny od swojego ciała. Po projekcji odbył się panel dyskusyjny o chorobach psychicznych z psychiatrą Andrzejem Kobusem.

Czwartek z kolei był okazją do poznania Very Isler - zarówno za sprawą filmu dokumentalnego w reżyserii Darii Kołackiej "Twarzą w twarz z Verą Isler", jak i spotkania z artystką po projekcji. Vera Isler - u nas raczej nieznana - w świecie jest rozpoznawalna szczególnie dzięki cyklom fotograficznym przedstawiającym znanych artystów, m.in. Annie Leibovitz, Dennisa Hoppera czy Marinę Abramovic. Vera Isler to postać symbolicznie łącząca wątki tegorocznej Inwazji Barbarzyńców. Urodziła się w Berlinie w rodzinie żydowskiej, jej rodzice zginęli w jednym z obozów zagłady. Jako kilkuletnia dziewczynka wylądowała w sierocińcu. W czasie swojej kariery artystycznej (we wczesnych latach 80) fotografowała parady gejów i mieszkańców squotów. Zainteresowała się też osobami starszymi. Wydała album "Popatrzcie na nas", w którym do zdjęć pozowali jej osiemdziesięciolatkowie. - To nie było poczucie misji. Ja po prostu reagowałam na to, co działo się wokoło - mówiła artystka podczas czwartkowego spotkania. Postać Very Isler to jeszcze jeden wątek festiwalu - choroba. W wieku 67 lat musiała poddać się amputacji piersi. Żeby ukryć blizny, wytatuowała sobie na nich kwiaty.

Podczas festiwalu poświęconego innym nie mogło zabraknąć też wątków dotyczących płci i orientacji seksualnej. Czwartkowy happening w Meskalinie pt. "Teorie wywrotowe" powstał w oparciu o teksty zamieszczone w antologii Agnieszki Gajewskiej pod tym samym tytułem. Książka zbiera teksty w sposób nowatorski interpretujące współczesną kulturę, m.in. Judith Butler i Alice Walker. Ich fragmenty dotyczące m.in. roli kobiet i stosunku do homoseksualizmu prezentowały na scenie autorka antologii i tłumaczki.

A po happeningu - prawdziwa niespodzianka, czyli teorie wywrotowe w praktyce. Przed publicznością wystąpiły poznańskie Drag Queens - Camilla, Virgin i Emma. Artystki szybko podbiły serca publiczności. Cała Meskalina - bawiąc się tym razem w rytm przebojów Bajmu i Maryli Rodowicz - nie chciała zbyt wcześnie puścić ich ze sceny. Bez bisu się nie obeszło. Brawa zebrał też didżej, do którego - jak na damy przystało - zwracały się "maestro". Maciej Kuśnierz niemało się napracował, starając się sprostać muzycznym wymaganiom trzech diw.

Natalia Grudzień

Boja z poznańskimi historiami zawędruje aż do Berlina

Przez wszystkie dni trwania festiwalu po mieście krążyła też "Wędrująca boja". Po Rondzie Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Rynku Wildeckim oraz Rondzie Śródka, stanęła przy Parku Wilsona. To mobilna rzeźba, która miała zasygnalizować poznaniakom, że w danym miejscu wydarzyło się coś ciekawego. Celem tego projektu jest ratowanie od zapomnienia dzielnic Poznania oraz związanych z nimi opowieści. To narzędzie, które oddaje głos mieszkańcom miasta. Przedstawia jego historię z wielu punktów widzenia. Autorami "Wędrującej boi" są niemieccy artyści: Anne Peschken i Marek Pisarsky.

Boja od razu rzucała się w oczy. Między dzielnicami Poznania przemieszczała się na wózku. Była zaopatrzona w baterię słoneczną i ekran, na którym były wyświetlane fragmenty opowieści mieszkańców. Twórcom zależało na bezpośredniej interakcji z przypadkowymi przechodniami. Mieszkańcy chętnie dzielili się wspomnieniami - robili to zarówno młodzi ludzie, jak i ci starsi. - Zachęcamy do opowieści o samym mieście, ale również dzielenia się prywatnymi historiami wpisanymi w dane dzielnice. Ludzie opowiadają śmieszne anegdoty, ale również narzekają, że rzekoma rewitalizacja w ich dzielnicy nic nie dała - mówi gazeciarka Monika, która obsługiwała boję.

Własne wspomnienia związane z Poznaniem można przesyłać na adres boja@inwazjabarbarzyncow.pl. Nadesłane opowieści wezmą udział w konkursie, w którym można wygrać nagrodę ufundowaną przez Wydawnictwo Miejskie Posnania. Podczas berlińskiej edycji festiwalu - która odbędzie się 10 maja - zostanie zaprezentowany reportaż filmowy z akcji w Poznaniu.

Monika Nawrocka-Leśnik