Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Grają (w) Shakespeare'a

"Elsynor" to teatralna gra graczy z ich avatarami. Niestety, wynik tego pojedynku jest przesądzony.

. - grafika artykułu
Fot. Jakub Wittchen

"Czy powiecie, że jestem uzależniony?" - pyta główny bohater (debiutujący w Teatrze Nowym Bartosz Nowicki) spektaklu Grzegorza Gołaszewskiego i Szymona Adamczyka. To zwykły chłopak, który od nudnej szkoły i nauki woli magiczny świat gier, pozwalający mu przeżywać nieziemskie przygody. W Elsynorze jego avatar pojedynkuje się z komputerowym alter ego dziewczyny (Marta Szumieł) uwięzionej w domu z konieczności opieki nad przykutą do łóżka i podtrzymywaną przy życiu specjalistyczną aparaturą matką. Obie nie znają życia poza komputerem, choć pewnie gdyby nie Elsynor, córka nie miałaby żadnego. Trzecim graczem jest początkujący użytkownik laptopa, szkolny dozorca Marian. Ten stereotypowo szuka w sieci seksu, bo tu jest przecież za darmo - i znajduje go w elsynorowym wątku "Romea i Julii".

e-lsynor szekspir@

"Dlaczego Shakespeare?" - chciałoby się raz jeszcze spytać twórców spektaklu. Dlaczego, mając do wyboru tyle wirtualnych uniwersów, zdecydowali się rozegrać partię postaciami z teatru elżbietańskiego? Bo uniwersalne, zawsze aktualne, zadomowione w teatrze i rozpoznawalne? Czy tyle wystarczy, aby raz jeszcze wygłosić ze sceny monolog Hamleta, by Julia znów całowała martwe usta Romea? Skoro istnieją już gry oparte na szekspirowskich fabułach, po co tworzyć nową? Przywołując najbardziej znane sceny z Shakespeare'a (niestety w materiałach promocyjnych twórcy nie wskazują nazwiska tłumacza cytowanych kwestii) Gołaszewski i Adamczyk kierują się przede wszystkin do młodzieży szkolnej, realizując program "Klasyka żywa". Skoro w Shakespeare'a da się zagrać, nie może być taki nudny i pomnikowy, jak wydawałoby się w szkole - z publiczności słychać zresztą wiele młodych śmiechów i pewnie uczniowie bawią się na spektaklu najlepiej.

"Wygrywasz kody, wycinasz nagrody"

Ci sami uczniowie będą jednak zapewne sceptycznie podchodzić do znaczenia "Elsynoru" - co prawda może i wbrew reżyserskim założeniom, lecz trudno oprzeć się wnioskowi, że spektakl jest przestrogą przed zagrożeniami płynącymi z gier. Choć taki punkt widzenia zostaje wyśmiany w pobocznym wątku zacofanej nauczycielki informatyki (Antonina Choroszy), gdy na lekcji kładzie młodzieży do głowy przestarzałe brednie, w finałowej scenie obserwujemy zmagania graczy z ich awatarami. Tylko dziewczynie grającej Hamletem udaje się w końcu po wyczerpującym pojedynku skasować postać, pozostali wnikają w wirtualny świat i tracą swoje realne wcielenia. Wygrywając grę, przegrywają życie.

Tymczasem poza teatrem żyjemy w rzeczywistości, w której gry przestały być tylko czasochłonną, ogłupiającą rozgrywką i stopniowo zajmują kolejne dziedziny życia - jako medium, narzędzie marketingu czy edukacji. Na "Elsynor" będzie nierzadko przychodził widz, pracujący lub uczący się z wykorzystaniem systemów wyzwań i nagród opartych na grywalizacji, zatem spłaszczona teatralna wizja coraz mniej ma wspólnego z jego codziennością. Codziennością, w której możemy sczytywać kody QR z soków i zagrać w grę na smartfonie, zbierać punkty z czekolad i rejestrować je na stronie producenta, a nawet skomponować własnego hamburgera i zapisać się w historii fast food jako zwycięski twórca autorskiej kanapki. "Wygrywasz kody, wycinasz nagrody" pisała Masłowska w "Pawiu Królowej" o przeciętnym konsumencie - on też jest graczem, choć nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. To zaledwie skrawek ogromnego potencjału tematu gier, a wygląda na to, że Gołaszewski i Adamczyk wykorzystali go w jeszcze mniejszym stopniu.

Gra w teatrze i gra w grze

Najciekawsza scena "Elsynora" to rzeczywista rozgrywka Króla Leara (Michał Grudziński) i Hamleta (Mariusz Zaniewski) w Jengę. Element losowy - gra toczy się w czasie rzeczywistym, a wynik zależy od jej przebiegu - sprawia, że widownia najpierw zastyga w skupieniu, a po chwili zaczyna cicho szemrać i obstawiać, który klocek przełożyć. Dzięki temu widzowie angażują się w spektakl jako kibice - to bardzo prosty, a zarazem skuteczny sposób na aktywizację publiczności.

Wspomniana scena utwierdza jednak również w przekonaniu, że rzeczywiści bohaterowie pełnią w tym spektaklu rolę drugoplanową. Widać to także w grze aktorskiej - podczas gdy avatary mają wystudiowane gesty i z ogromną dokładnością naśladują swoje odpowiedniki zbudowane z pikseli, gracze wprowadzają na scenę pewien chaos - krążą bez celu, nie nadążają za ruchami avatarów, ich kwestie zdają się zbędne i pozbawione emocji. Dodatkowym utrudnieniem jest scenografia zbudowana z trzech obrotowych stanowisk komputerowych - spora część ruchu scenicznego to po prostu porządkowanie przestrzeni. Kiedy aktorzy wychodzą po to tylko, by posprzątać, nic tak naprawdę się nie dzieje - nawet jeśli jest to zabieg imitujący wczytywanie gry, było ich zbyt wiele w tak krótkiej rozgrywce.

Gra przeznaczona dla...?

Na konferencji prasowej przed premierą pojawiły się wątpliwości, czy "Elsynor" nie jest skierowany do zbyt wąskiej grupy odbiorców, czy przypadkiem nie wyklucza nie-graczy. Niestety w teatralnej realizacji temat został potraktowany na tyle stereotypowo, iż ani nie wciągnie graczy, ani nie-graczom nie pokaże nieznanego oblicza gier. Komputerowy Shakespeare będzie zabawny dla młodzieży, ale poza tym Elsynor pozostawia niedosyt. Może dlatego, że bardziej emocjonujące jest granie samo w sobie, niż patrzenie na grę graczowi przez ramię?

Anna Rogulska

  • "Elsynor"
  • reżyseria: Grzegorz Gołaszewski
  • dramaturgia: Szymon Adamczak
  • Teatr Nowy w Poznaniu
  • premiera: 19.09.2014, Scena Nowa