Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Gęś z sensem i dowcipem

Spektakl według przepisu Marty Guśniowskiej okazał się doskonałym i popisowym daniem. Ale czy takie teatralne uczty mają szansę wejść do codziennego menu?

. - grafika artykułu
fot. materiały Teatru Animacji

Główną bohaterką przedstawienia "A nie to Gęś kopnie" - nowej premiery w Teatrze Animacji - jest tytułowa Gęś. Zwierzę nie jest zwyczajne - pisze wiersze i ogarnięte jest, jak niemalże każdy romantyczny artysta, "bólem istnienia". W związku z tym nie ma apetytu i nie może spać. Ale to właśnie dzięki tej bezsenności ratuje przed Lisem mieszkające obok w kurniku koleżanki. Znużona własnym życiem Gęś proponuje przysłowiowemu chytrusowi, żeby to ją, a nie kury, zjadł na kolację. Bo śmierć w przypadku jej egzystencjalnych problemów wydaje się być najrozsądniejszym rozwiązaniem. Lis, wbrew swojej naturze, nie jest zainteresowany chudą ptaszyną, ale widząc, jak ta bardzo cierpi, proponuje jej wizytę u swojego kolegi, który ma zazwyczaj wilczy apetyt. Jednak w drodze do domu Wilka wszystko się zmienia - Lis poznaje bliżej Gęś, a ich relacje nabierają zupełnie innego znaczenia.

"A niech to Gęś kopnie" to piękna opowieść o przyjaźni, która wydaje się niemożliwa, o poszukiwaniu szczęścia i sensu we własnym życiu, które tak naprawdę mogą kryć się wszędzie i pojawić w każdej chwili. Autorka sztuki, a zarazem reżyserka spektaklu, Marta Guśniowska, przedstawiła te prawdy w charakterystyczny dla siebie sposób: napisała sztukę na dwóch poziomach - dla dzieci oraz dorosłych. I nafaszerowała ją wysmakowanym dowcipem słownym. Ponadto przyprawiła garścią dziecięcej niewinności oraz szczyptą młodzieńczej fantazji.

Guśniowska zdradziła tuż przed premierą, że chciałaby także pokazać dzieciom prawdziwy, choć często już niestety zapomniany teatr lalek. No i słowa dotrzymała, bo sztuka "A niech to Gęś kopnie" jest silnie osadzona w tradycji lalkarstwa. Aktorzy - oprócz narratora, który relacjonuje na żywo to, co się dzieje w kurniku - są wyciemnieni i nie pojawiają się w planie żywym.

Lalki bez wątpienia zostały wysunięte na pierwszy plan. Drewniane, pieczołowicie przygotowane, ubrane w prześliczne stroje - przypominające te z lat 20., przenoszą widzów do zupełnie innego świata. Na grzędach siedzą prawdziwe kwoki w sukniach z gipiurami, a Lis ma nienagannie skrojoną marynarkę w kratkę. Autorką lalek jest litewska artystka Julia Skuratowa, która wykonała również scenografię do spektaklu - autentycznie plastyczną, w starym, dobrym stylu. Całość dopełnia muzyka, która odzwierciedlała klimat opowieści.

W wyniku sprawnego połączenia tych wszystkich elementów - a w przepisie Marty Guśniowskiej niczego nie jest za dużo i niczego nie brakuje - widzowie cofają się w przeszłość teatru lalkowego. Paradoksalnie efekt okazuje się zaskakująco świeży - przez to, że artyści manifestują obecnie swoje zamiłowanie do innowacji, taka tradycyjność staje się czymś zupełnie oryginalnym. Takim teatrem lalek mogłabym delektować się codziennie, więc tym samym mam nadzieję, że spektakl zrealizowany przez debiutującą w roli reżyserki Martę Guśniowską okaże się rewolucyjny. I że dzięki niej twórcy powrócą do starych i sprawdzonych przepisów.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • "A niech to Gęś kopnie"
  • tekst i reżyseria: Marta Guśniowska
  • Teatr Animacji
  • premiera: 5.12