Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Dwa poruszające powroty

Ostatnia z tegorocznych premier w Teatrze Nowym odbyła się w atmosferze wielkiego święta - oto na scenę, z wyjątkową inscenizacją, wróciła wieloletnia dyrektor teatru przy Dąbrowskiego - Izabella Cywińska.

Próba spektaklu, fot. J. Wittchen/Teatr Nowy w Poznaniu - grafika artykułu
Próba spektaklu, fot. J. Wittchen/Teatr Nowy w Poznaniu

Wiśniowy sad to ostatni dramat Antoniego Czechowa. Sztuka, z którą krytyka nigdy sobie nie poradziła, dzieło nastręczające obaw i trudności - tak niejednoznaczne, tak zwinnie wymykające się interpretacjom. Wynalazczość dramatów Czechowa polega bowiem na odsłonięciu nieopisywalnej, niewygodnej prawdy o rzeczywistości, na piętrzących się paradoksach. Niewiele tu wątków, więc nic nie powinno się plątać jak pajęcza nić, a przecież niejeden widz gubi się w gąszczu relacji między bohaterami, relacji nasyconych silnymi i często sprzecznymi emocjami. Postaci u Czechowa same dla siebie są zagadkami - skazane na upływ czasu, na bycie-w-świecie i zmaganie się z nim bez pomocy ironii, bez rozbudowanej, życiowej filozofii.

Kim jest Lubow Raniewska - bohaterka Wiśniowego sadu - kobieta, która wraca do rodzinnego majątku po latach, łudząc się, że zegar tu stoi w miejscu i wciąż wskazuje czas spokoju i beztroski? Czy ktokolwiek rozumie ją w tym domu, dawniej radosnym i ciepłym, otoczonym kwitnącymi, białymi drzewami jak murem? Czy jej pragnienie ocalenia wiśniowego sadu, któremu grozi licytacja, raczej wzrusza czy irytuje Gajewa, Anię i Warię? Lubow, rozchwiana emocjonalnie, zarazem denerwująco egzaltowana i w niezwykłym stopniu samoświadoma to kobieta, która nie jest zdolna do podjęcia żadnej decyzji - i doskonale o tym wie. Poddaje się więc temu, co nadchodzi, zawsze niepewnie i zawsze odrzucając myśl o jutrze.

Przeszłość, która nie chce wrócić

Cywińska i jej zespół świetnie rozumieją Czechowa. Rozumieją to, co u niego najtrudniejsze: niepewność siebie jako bohatera dramatu życia - tego życia, które przynosi całkiem zwyczajne, niewyszukane problemy.

W inscenizacji Wiśniowego sadu publiczność znajdzie wszystko, na co można liczyć u Czechowa: wielkie emocje, zawsze z największym trudem utrzymywane na wodzy i nieustannie powściągane, z wyczuciem zarysowane, złożone relacje między bohaterami (zwłaszcza bohaterkami - Anią, Warią i Lubow) i nieuleczalną obsesję upływającego czasu. Tę ostatnią w świetny sposób zaakcentowano scenografią, która była - a to prawdziwa rzadkość - zarazem poetycka i funkcjonalna. Przywołując obrazy przemijania - okna, przywiędły bluszcz, kamienie nagrobków, odwoływała się do tradycyjnych, melancholijnych emblematów.

Niemoc odejścia od tego, co już minęło, wyrażały też bardzo wymowne dialogi, w mistrzowski sposób przepełnione wątpliwościami, wahaniem, milczeniem, upartym poszukiwaniem czegoś, co mogłoby być takie samo jak dawniej.

Kiedy Lubow (zachwycająca w tej roli Antonina Choroszy) wita brata, mówiąc mu, że się nie zmienił, czuć, że w jej słowach więcej jest życzenia niż prawdy. Leonid zresztą (kolejna świetna kreacja - Tadeusza Drzewieckiego) reaguje na słowa siostry zmieszaniem. Przecież to nieprawda - utyka, bywa zrzędliwy, a niekiedy śmiesznie sentymentalny. Nic dziwnego - czas mija. Dlatego spotkanie Raniewskiej z Firstem, starym sługą, który w trochę straszny, a trochę zabawny sposób traci kontakt z rzeczywistością, jest w Wiśniowym sadzie tak tragiczne. Jakeś ty się postarzał, First - mówi Lubow i w jej słowach brzmi rozpacz.

Wśród rekwizytów przemijania szczególną rolę pełnią dawne zabawki znalezione przez Lubow w pokoju "wciąż jeszcze zwanym dziecinnym". Scena, w której Raniewska otwiera starą szafę i wyjmuje z niej czepek i lalkę aż zapiera dech w piersiach. Światło, sączące się przez uchylone drzwi, jest jak wtrącenie się jasnej, radosnej przeszłości w niepewne dziś: oto lalka nierówno stawia kroki na scenie, a bohaterowie nieruchomieją z bezradnymi uśmiechami na twarzach. W podziwie zastyga też publiczność. Ten niezwykły moment podzielenia przez postaci na scenie i publiczność tego samego oczarowania trwa tylko moment - i powrót do rzeczywistości dla wszystkich jest tym dotkliwszy.

Śmiech przez łzy i łzy przez śmiech

Ale Czechow to nie tylko melancholia - w Wiśniowym sadzie nie brakuje przecież wątków zabawnych albo groteskowych (śmiech brzmi tu niespodziewanie, a przecież jest tak naturalny). I o nich Cywińska i jej zespół nie zapomnieli. Śmiech wzbudza zwłaszcza podszyty poczuciem wyższości konflikt między Leonidem a Jaszą, któremu Gajew wciąż zwraca uwagę, że śmierdzi kurą. Humorystyczne są także prośby o pieniądze, kierowane do Raniewskiej przez zadłużonego Piszczyka (Lubow pozostaje rozrzutna jakby na przekór sytuacji finansowej rodziny i na przekór logice). Ale śmiech u Czechowa łatwo przeradza się w płacz. To, co nawet początkowo bawi, jest sygnałem czegoś trudnego i przerażającego: niemocy zmiany, braku pogodzenia się przez bohaterów z odejściem starego porządku.

Najbardziej ciekawa ze scen groteskowych jest scena tańca, który poprzedza sprzedaż sadu. Bohaterowie, po raz ostatni rozrzutni, urządzają zabawę, do której przygrywa żydowska orkiestra. Aktorzy w maskach zwierząt poruszają się sztywno w takt muzyki (wielkie brawa dla Jerzego Satanowskiego) i somnambulicznym tańcem przypieczętowują swój los. Ich bierność i zabobonne niemal przywiązanie do sadu jest obce tylko dwóm bohaterom - Ani (w tej roli bardzo emocjonalna i podkreślająca dziecinność swojej bohaterki Anna Mierzwa) i Trofimowowi. Reprezentują oni nowe pokolenie deklarujące brak przywiązania do tradycji, ale też, przynajmniej w tej inscenizacji, pozbawione pewnej subtelności.

Powrót Raniewskiej i powrót Cywińskiej - szczęśliwie oba były w Teatrze Nowym równie poruszające. Zachwycały i mistrzostwo Czechowa, i mistrzostwo reżyserskiego zrozumienia czy może raczej, przeczucia? Inscenizacja dramatu zdradzała nieprzeciętne znawstwo całego zespołu, wnikliwość, pasję, wrażliwość, dzięki którym wiśniowy sad mógł znów zakwitnąć.

Agata Szulc

  • "Wiśniowy sad" Antoniego Czechowa
  • reżyseria: Izabella Cywińska
  • Duża Scena Teatru Nowego
  • premiera - 14.12
  • kolejne spektakle - 17, 18, 19.12, g. 19