Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Czar muzyki naszych korzeni

Projekt "Kołomyja" okazał się bardzo różnorodny. W plątaninie kołomyjek, kołysanek i przyśpiewek każdy może znaleźć coś co wzruszy, zaintryguje, zachwyci, ale być może również rozczaruje. 

. - grafika artykułu
Fot. Jakub Kruger

Moda na folk dotarła do Polski już jakiś czas temu, zdążyła się tu zadomowić i stworzyć wielu artystów. Muszę przyznać, że "Kołomyja" na ich tle zajmuje miejsce szczególne...

Pierwszoplanową rolę w tym projekcie wiodła zdecydowanie Oksana Hamerska. Urodzona na Ukrainie artystka swoim śpiewem doskonale poradziła sobie z różnorodnością programu. Szczególnie urzekająco wykonała utwory wolniejsze, w których pięknie wyraziła liryczny, pełen tęsknoty charakter słowiańskich melodii. W tych prostych kompozycjach Hamerska niezwykle naturalnie oddała - wydać by się mogło - nieuchwytny czar muzyki naszych korzeni. Zwłaszcza w utworze opowiadającym historię św. Haliny pięknie zbudowała klimat przesłań ludowych. Prostota tej piosenki stanowiła jej główny walor. Wysunięty na pierwszy plan dojrzały, głęboki głos Hamerskiej zrobił na mnie niezapomniane wrażenie. Szkoda tylko, że artystka w chwilach ciszy - równie ważnych co muzyka - zamykała się na słuchaczy. Brakowało mi kontaktu z publicznością. Po każdym utworze miałam nadzieję na choć kilka słów.

Piosenka zaangażowana

Mimo muzycznych odniesień do wielu regionów słowiańsko-bałkańskich, najmocniejszy akcent w "Kołomyi" położono na Ukrainę. Świadczą o tym m.in. poetyckie teksty ukraińskiego poety narodowego - Tarasa Szewczenko, które rozpoczynały niektóre utwory. Wśród nich znalazły się m.in. "Testament" oraz fragment "Święta w Czechrynie". Był to niewątpliwie zabieg mający zwrócić uwagę słuchaczy na naszych wschodnich sąsiadów i ich aktualne problemy. O ile słowo wprowadzone do projektu w postaci poezji Szewczenki było bardzo symboliczne i pobudzające wyobraźnię, o tyle inne zabiegi były zbyt dosłowne. Mam na myśli utwór, w którym Hamerska wykonywała nastrojową wokalizę, a w tle na ekranie wyświetlane były wizualizacje. Obraz ukazywał kojarzące się z Rosją matrioszki, malowane przez mężczyznę barwami flag ukraińskiej i polskiej. Pomysł ten był niestety nieco nachalny. Poprzedzające utwór słowa Jana Pawła II: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!" tylko pogłębiły niepotrzebną egzaltację.

Wokalizy na szczęście pojawiały się również w innych utworach, m.in. w lirycznym "W polu dębina stojała". To właśnie podczas wykonywania wokaliz Hamerska pozwalała sobie na improwizację. Muszę przyznać, że jej umiejętności wokalne są naprawdę imponujące, szczególnie prezentowane w duecie z pianistą Jackiem Skowrońskim. Dzięki zabiegom kameralizacji brzmienia artyści wprowadzili bardzo intymną, czarującą atmosferę, która jazzowym stylem przypominała nieco wspólne utwory Anny Marii Jopek i Leszka Możdżera.

Zespół indywidualności

Projekt "Kołomyja" połączył na scenie wybitnych muzyków. Kontrabasista Marcin Chenczke wyróżnił się doskonałą solówką w utworze napisanym do anonimowego, ludowego tekstu "Po oczepinach pod Olkuszem". Ekspresja muzyka, świetne umiejętności techniczne oraz doświadczenie w wykonawstwie muzyki jazzowej stanowiły niewątpliwy atut tego wieczoru. Muzyk nie tylko dobrze radził sobie ze skomplikowanymi improwizacjami, ale również świetnie odnalazł się w nowej, jak mniemam, dla niego roli - muzyka ludowego. Również Andrzej Mazurek zachwycił szczególną energią, którą do muzyki potrafią włączyć tylko perkusiści. Jego umiejętności mogliśmy podziwiać przede wszystkim w niebanalnej i bardzo intrygującej piosence "Iwanko Białodanko". W całej różnorodności utwory wcześniej prezentowane miały jednak wspólny mianownik, natomiast ta kompozycja była zupełnie inna. Mocny bit perkusji sprawiał, że utwór brzmiał nieco klubowo. Różnokolorowe, szybko zmieniające się światła i sztuczne brzmienie syntezatorów przywodziły na myśl dyskoteki z lat 80, a niesamowicie wymagające solo Mazurka wprawiły w zachwyt i jednocześnie przeniosło mnie w zupełnie inne rejony niż słowiańskie stepy. Nie na długo, bowiem w kolejnej piosence "Siedzi sobie szalony Dżore" dzięki pięknie budowanej melodii przez Michała Gajdę znów powróciłam w klimat radosnego folku. W tym utworze wspaniale słychać było współpracę muzyków, szczególnie Gajdy oraz Skowrońskiego. Gajda z wielką wrażliwością współpracował na scenie z zespołem. Miałam wrażenie jednak, że nieco skrępowany był utworem-przyśpiewką, w którym w duecie z Hamerską odgrywali typową dla muzyki ludowej muzyczną scenkę kłótni dwojga kochanków. Tu gdzie wokalistka czuła się jak ryba w wodzie, akordeonista zdawał się być zakłopotany.

Mimo wszystko muzycy w projekcie "Kołomyja" byli wyjątkowi. Paradoksalnie jednak to przez nich czułam pewien niedosyt. Według mnie ich umiejętności były zbyt rzadko eksponowane. W aranżacjach piosenek Skowroński skupił się za bardzo na partii wokalnej oraz na stworzeniu interesującego, muzycznego tła. Mając jednak do dyspozycji takie talenty uważam, że niepotrzebnie zostały one schowane, ich partie były zbyt zachowawcze, a indywidualne style muzyków na zbyt długie chwile chowały się pod masą akompaniamentu. "Kołomyi" potrzeba zdecydowanie więcej solowych popisów. Takie jednostkowe pokazy mogły wzbudzić ciekawość, lecz z całą pewnością jej nie zaspokoiły.

Pop, etno, folk, jazz i elektro-music to sporo stylów jak na jeden projekt. Mnogość ta jednak nie przytłacza, lecz intryguje. Muzycy, którzy tworzą "Kołomyję" mają ogromny potencjał, a co najważniejsze - talent. Uważam, że premiera mimo kilku niedociągnięć była sukcesem. Świadczy o tym zarówno radość artystów ze wspólnego bycia na scenie, jak i pozytywny odbiór publiczności. W dobie etno-fioła, "Kołomyja" osiągnęła własne, niezdobyte przez nikogo miejsce.

Aleksandra Bliźniuk

  • Koncert "Kołomyja": Oksana Hamerska - śpiew, skrzypce, Jacek Skowroński - fortepian, syntezatory, aranżacje utworów, Michał Gajda - akordeon, głos, Marcin Chenczke - kontrabas, Andrzej Mazurek - perkusja, instrumenty perkusyjne
  • Scena Wspólna
  • Premiera: 26.03