Tym większym, że nie z powodu nieutrafienia w gusta młodej, krytycznej publiczności (co bywa częste i zrozumiałe), ale z założenia, że mały widz równa się małe wymagania, tak jakby jakość spektaklu miała być proporcjonalna do wzrostu odbiorcy.
Podjęcie się wyselekcjonowania najśmieszniejszych wierszyków dla dzieci to decyzja bardzo, bardzo odważna. Jak słusznie zauważył (delikatnie się tym samym asekurując) profesor Grzegorz Leszczyński, ochotnik, który wziął na siebie odpowiedzialność za wybór tekstów do spektaklu - każdego przecież może śmieszyć co innego.
Niektórzy potrafią tak użyć swojej wyobraźni, że nawet z niespecjalnie zabawnej rzeczy wyhodują dawkę dobrego humoru. Twórcy "Niepiosenek" stwierdzili najwyraźniej, że od wyobraźni są tu dzieci, i - co tu dużo mówić - zwyczajnie poszli na łatwiznę. Niezależnie od oceny poziomu śmieszności samych wierszyków, cała ich niewątpliwa uroda została zasypana hałasem, przedmiotami, bałaganem, teatrzykowością i przypadkowością. Ogromny potencjał humorystyczny słów został zdegradowany do maleńkiej rólki w scenie pokazującej jak obcokrajowiec próbuje poradzić sobie z polską wymową.
I owszem - dzieci przyszły obejrzeć śmieszny spektakl, więc śmiać się śmiały, choć niekoniecznie z tego, co przygotowano na scenie. Szkoda tylko, że mając pole do tego, żeby pokazać im wielką moc, jaka tkwi w dobrym, szczerym, błyskotliwym rozbawieniu (czego można by się spodziewać po śmiesznych wierszykach), twórcy zaoferowali dzieciom śmiech doraźny - z potknięcia, z hałasu - który rozproszył się od razu w Sali Wielkiej, którego nie można wziąć do domu i wspominać, z którego nic tak naprawdę nie wynika.
Nie da się też pominąć tego, że spektakl od strony wykonawczej okazał się po prostu chałturą - od mylenia tekstów, poprzez puste przebiegi i brak oporów w zabijaniu resztek teatralnej magii, aż po kupę scenicznego hałasu zwanego reżyserią, pod którą (chyba w ramach odpowiedzialności zbiorowej) twórcy postanowili podpisać się wspólnie.
Nadmiar bodźców i deficyt treści to domena złych bajek, od których trudno się czasem opędzić. Do teatru nie przychodzi się przecież po to, żeby zobaczyć to, co ma się na wyciągnięcie ręki i jedno kliknięcie myszką. Można kupować dzieciom tanie ubrania, tanie zabawki. Ale nie wolno oferować im taniej sztuki, bo to dla nich - i przyszłego świata - krzywda nie do odwrócenia.
Magdalena Mateja
- Biennale Sztuki dla Dziecka: "10 śmiesznych wierszyków. Niepiosenki"
- twórcy: Grzegorz Leszczyński, Patryk Zakrocki, Sean Palmer, Irad Mazliah
- CK Zamek, Sala Wielka
- 30.05