"Alicja w Krainie Czarów" od 150 lat utrzymuje się na szczycie dziecięcej listy bestsellerów, jednak od samego początku budzi także wiele kontrowersji. Dla dzieci jest to opowieść o błyskotliwej dziewczynce, która wskoczyła do króliczej nory, skąd dalej udała się do świata gadających susłów, królików, gąsienic i myszy. Dla dorosłych natomiast, czytana po raz wtóry, staje się... pretekstem do rozmowy o dojrzewaniu oraz problemach, jakie niesie ze sobą ten czas.
W słowach rzeczy
Z powieści Carolla w sztuce Kmiecika pozostały strzępki. Ci, którzy sądzili, że zobaczą kicającego po scenie białego królika z różowych oczach, zdziwili się niebywale. Bo pojawiające się postaci były bardzo symboliczne, przez co też zdyskwalifikowały na starcie najmniejszego widza. Kmiecik zachował w sztuce główną oś wydarzeń, jednak baśniowy/czasem cukierkowy język Carolla przełożył na nam współczesny język ulicy. Zgrabnie żonglował słowem, garściami czerpiąc z kulturowych odniesień (tych popkulturowych również), nakładając na nie pasmo nowych znaczeń. Język, jakim posługiwały się postaci nie tylko dla aktorów stał się wyzwaniem, ale też dla widzów. Bo autor zrobił z nim wszystko, co tylko jest możliwe. Z każdym wypowiedzianym przez artystów zdaniem, zaskakiwał siłą wyobraźni i skojarzeń.
Buszująca w trawie
Dużym plusem spektaklu jest scenografia autorstwa Justyny Łagowskiej. Artystka, która współpracowała wcześniej m.in. z Remigiuszem Brzykiem, Wiktorem Rubinem czy Janem Klatą oryginalne, baśniowe elementy z pogranicza jawy i snu, zmieszała ze współczesnymi. W bujnej trawie postawiła luksusowe krzesła. Na uszy jednej z postaci (adoratora Alicji) nałożyła słuchawki, a tytułową postać najpierw ubrała w jasną strojną sukienkę, w której przypominała lalkę, a gdy Alicja stanęła już po "drugiej stronie lustra", pojawiła się w wyzywającej czarnej sukience i czerwonych szpilkach.
Obraz ten dopełniło wyeksponowane w spektaklu światło oraz niezwykle filmowa (czasami dość agresywna) muzyka autorstwa Roberta Piernikowskiego. Wprawiła w ruch namalowany przez scenografkę teatralny krajobraz. I porwała do tańca, z którego wyłoniła się mikrochoreografia, nadająca rytm poszczególnym scenom.
Zrozumieć bez-sens
Dla większości czytelników Alicja to kilkuletnia dziewczynka. Ale dla twórców - podlotek. Bez względu jednak na metrykę bohaterki, pewne jej cechy pozostały bez zmian. Zarówno Ala, jak i Alusia i Alicja są bacznymi obserwatorkami świata, który chcą zrozumieć. Są zdystansowane wobec nowości, jakie stają im na drodze, jednak z ciekawością świata brną do przodu. Uczą się i rozwijają. A spotykając kolejne postaci/zwierzęta reprezentujące różne typy ludzi, nabywają umiejętności interpersonalnych. Za pomocą różnych sposobów, kiedy rosną (ale też maleją) starają się połapać w świecie dorosłych - często brutalnym i cały czas im nieznanym.
Wątpliwość mam tylko jedną - czy wszystko to, co André Breton nazwał "bez-sensem" Carolla będzie czytelne dla widza, który po lekturę tę jeszcze nie sięgnął? Bo przecież nie tak łatwo odnaleźć się w świecie, gdzie wszystko jest możliwe...
Monika Nawrocka-Leśnik
- "Alicja. Pod żadnym pozorem nie idź tam" Michała Kmiecika
- reżyseria i scenografia: Justyna Łagowska
- Teatr im. A. Fredry w Gnieźnie
- premiera: 27.06