Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

99 myśli Pana Peryskopa

Do 13 stycznia w Galerii R można zapoznać się z inną odsłoną sztuki najbardziej rozpoznawalnego poznańskiego street artowca - Noriakiego.

. - grafika artykułu
Fot. Jagoda Waśko / mat. Galerii R

Pewnie wielu kojarzy pojawiającego się na ścianach budynków Poznania Watchera vel. Pana Peryskopa - charakterystyczną postać o wydłużonym, owalnym tułowiu w kształcie peryskopu zwieńczonego okiem. To prace poznańskiego street artowca o pseudonimie Noriaki. Artysta poza Polską znany jest również w Londynie. W Poznaniu ma swoją pracownię, w której nieustannie tworzy, jeżeli nie działa akurat na ulicach. Jego prace ożywiają miasto, są dyskretne, a jednocześnie wszechobecne. Noriaki jest niezwykle płodnym twórcą, o jego bogatej wyobraźni i dynamiczności może świadczyć wystawa "99 myśli na sekundę" w Galerii R.

Galeria R jest niewielkim, kwadratowym pomieszczeniem o białych ścianach. Na środku podłogi namalowano czarny punkt, na którym należy stanąć. Z tej perspektywy można poczuć chaos, jaki wytwarzają gęsto i nierównomiernie zawieszone na wszystkich ścianach obrazki. Jest ich dokładnie 99. Zostały stworzone na przestrzeni lat 2008-2014. Oprawione w czarne ramki, na czarnym passe partout. Każdy inny, każdy kryjący w sobie mnogość detali. Z tego miejsca nie można przyjrzeć się wnikliwie żadnemu z nich. Otaczają odbiorcę, każdy wydaje się interesujący, ich liczba wprowadza zamęt. Ten zabieg uświadamia, co dzieje się w głowie artysty, w której nieustająco rodzą się nowe pomysły i któremu wciąż brakuje czasu na zrealizowanie wszystkich.

Street art trafia do galerii

Kiedy w XX wieku zaczęto umieszczać prace street artowców w przestrzeniach galeryjnych poruszyło to środowisko historyków sztuki, kuratorów i samych artystów. Pytanie o sens tego typu działań nadal nurtuje ludzi związanych ze światem sztuki. Sztuka tworzona na ulicy, dla ulicy, nielegalnie, ma zupełnie inne przeznaczenie niż ta dla przestrzeni zamkniętych. Jest związana z miejscem. Ma zwracać uwagę przechodniów, zaskakiwać. Jest też nietrwała, efemeryczna. Street artowiec musi liczyć się z tym, że tworząc w przestrzeni publicznej, pozostawia pracę samą sobie, może ona zostać zamalowana, zniszczona lub włączona przez innego twórcę do innego przedstawienia. Coś takiego nie zdarza się w galerii czy muzeum. Ten świat jest zupełnie inny. W takim miejscu odbiorca może tylko patrzeć na pracę. Dzieła są odpowiednio zabezpieczone i chronione, ktoś stale nad nimi czuwa. Tam nie zaskakuje nas ich obecność.

W ostatnich latach, w dyskursie historii sztuki, pojawiły się takie terminy jak post-graffiti czy urban art określające praktyki street artowców, którzy odżegnują się od działalności lokalnych gangów znaczących miasto swoimi podpisami o wątpliwej estetyce. Ci artyści swoją twórczość wyrażają nie tylko na ulicy, ale także we współpracy ze stacjonarnymi miejscami sztuki.

Właścicielka Galerii R, Marcelina Rosiak, w jednym z wywiadów, powiedziała, że wystawa jest inną odsłoną twórczości Noriakiego, że jest kolejnym krokiem wprowadzania street artu do galerii. Faktycznie odsłona jest inna, bo w galerii, a nie na ulicy. Inna, bo na raz można zobaczyć wiele prac artysty. Inna, bo te prace były wyeksponowane w ramkach - zamknięte, nie można było ich dotknąć, tak jak tych, które odnajdujemy w przestrzeni miejskiej. Inna, bo ograniczona czasem, jaki wyznaczają godziny otwarcia galerii i czas trwania wystawy, a jednocześnie inna, bo dająca pewność, że jeszcze przez taki czas tutaj będą.

Pan Peryskop z rozkładem jazdy

Pytanie brzmi, czy można lub należy rozpatrywać zaprezentowane prace przez pryzmat tych z ulicy? Trudno nie odnieść się do działań zewnętrznych artysty, choćby przez to, że i tutaj, w galerii, odnajdujemy Pana Peryskopa. Jego postać jest namalowana na mapie z rozkładem jazdy, na papierze z zapisem nutowym. Tło, na którym pojawia się Watcher staje się zaskoczeniem dla odbiorcy, podobnie jak postać zaskakuje w przestrzeni publicznej. Jego obecność na wystawie rozumiem jako alter ego artysty. Podkreśla ono wszechstronność twórcy, który nie decyduje się jedynie na działalność street artową, ale pokazuje, że potrafi także funkcjonować w przestrzeni galeryjnej - podporządkować swoją twórczość idei wystawienniczej, przygotować serię prac odpowiadającą konkretnej koncepcji. Watcher staje się łącznikiem pomiędzy tym, co na zewnątrz i wewnątrz, dzięki niemu artysta nie wyrzeka się żadnej strony swojej działalności. Wystawa dookreśla osobowość Noriakiego jako twórcy. Idea kreatywnej wolności rzeczywiście zyskała nową odsłonę w Galerii R.

Konturowy misz-masz

Gdyby jednak zapomnieć na chwilę o street artowym aspekcie życia artysty i skupić się tylko na zaprezentowanych pracach, co można zobaczyć? Podchodząc bliżej, zaczynamy przygodę, każdy obrazek o czymś mówi, symbolizuje inną myśl, inną inspirację. Każdy jest niezwykle dopracowany pomimo oszczędności środków. Rysunki są przejrzyste, a jednak frapujące, niektóre bawią, niektóre są opatrzone podpisami, cytatami. Niektóre poruszają, zapadają w pamięć. Przede wszystkim wywołują podziw dla kunsztu twórcy, tego jak artysta mistrzowsko operuje mediami w zakresie tak małych formatów. Uznanie budzą też emocje zawarte w przedstawieniach, ich energia nie zostaje osłabiona dopracowanym detalem. Obrazki - myśli są wykonane najróżniejszymi technikami, przeważa typ czarno-białych grafik. Kolor w pracach pojawia się sporadycznie, bardziej w charakterze sugerującym tło. Wybranie właśnie takich prac, oszczędnych kolorystycznie, nie było przypadkowe, przyczyniło się do wrażenia zlewania się, zamieszania. Przede wszystkim uderza różnorodność tematyczna, fantazja artysty. Wystawa docelowo objawia 99 myśli, które zrodziły się w głowie Noriakiego. Ale każda praca wywołuje u odbiorcy kolejne myśli, skłania do zadawania pytań, generuje własny świat, działa na wyobraźnię odbiorcy. Są wyraziste. Patrząc na nie, można odczuć, że artysta w trakcie procesu tworzenia dokładnie wiedział, co chce wyrazić. Dynamika sugeruje pośpiech, by zdążyć namalować myśl, utrwalić ją. Grafiki charakteryzuje mocny kontur, występujący w szczególności w rysunkach wręcz misternych, niezwykle finezyjnych. Konturowy misz-masz w pierwszym oglądzie jest niewygodny dla oka, nie ma w nim centrum, głównego punktu odniesienia. Gęste wzory przeobrażają się we fragmenty bajkowych stworków. Przywołują na myśl twórczość Keitha Haringa. Niektóre kojarzą się ze stylistyką komiksu, ukazują sceny o zróżnicowanej grubości konturu - jak na przykład ten z postacią pędzącą na rowerze. Pęd i wysiłek rowerzysty staje się bardziej odczuwalny dzięki schematycznej, grubej, poziomej linii za postacią i kierunkowi jazdy - od prawej do lewej, który jest sprzeczny z naturalnym postrzeganiem od lewej do prawej. Pojawia się też kilka prac momentalnie wywołujących skojarzenia z artystycznymi praktykami kubistów. Anonimowe portrety, wizerunki osób porozbijane na szereg niezależnych, geometrycznych płaszczyzn i ponownie złożone przez artystę, w głównej mierze przywoływały na myśl twórczość Picassa.

Niektóre z prac urzekały onirycznością, do niektórych wracałam kilka razy. Jeden obrazek był szczególnie wyrazisty, niejako kończył szereg prac a jednocześnie wypychał odbiorcę gdzieś dalej. Szybka ramki była do połowy wybita. Pozbawiony szklanego zabezpieczenia papier, precyzyjnie pocięty w geometryczną bryłę, o wielu ostrych kątach, której boki artysta odgiął w stronę widza. Ukazał nam tym samym czarne tło passe partout. Symbol trwania chaosu, tysięcy pomysłów, które dopiero zostaną zrealizowane. Proces. Bieg. Ciągłość. I patrząc w ten ciemny otwór mogłam wyobrazić sobie wszystko. W tym przypadku czerń z pewnością nie znamionowała nicości, oznaczała nieograniczoność.

99 minut w galerii

Kanon prac graficznych Noriakiego jest interesującą i bogatą propozycją. Oglądu dzieł nie wyznacza sztywna koncepcja ekspozycji, nie są one pogrupowane tematycznie lub stylistycznie. Widz sam wybiera, w który świat, ukazany za szklaną szybką, zagłębi się najpierw. Dla wybierających się na wystawę dodam, że warto z góry przeznaczyć sobie na tę przyjemność co najmniej godzinę. Będąc już na wystawie będą Państwo chcieli przyjrzeć się każdej pracy, a ogląd jednej zajmie minimum kilkadziesiąt sekund. Niewątpliwie ogromne zainteresowanie, jakie wystawa wzbudziła już w czasie jej otwarcia, jest dużym sukcesem dla artysty oraz Galerii R i pokazuje, że warto wystawiać prace młodych, lokalnych twórców. Sam Noriaki już planuje kolejną wystawę, tym razem w kolorze. "99 myśli na sekundę" potrwa jeszcze dwa miesiące.

Paulina Gwizdek

  • Noriaki - "99 myśli na sekundę"
  • Galeria R, ul. Klasztorna 9/2
  • wystawa czynna do 13.01.2015 r.
  • wtorek, czwartek godz. 12-18, soboty (do świąt Bożego Narodzenia) w g. 12-16