Lao Che powstał w 1999 roku w Płocku. Ich nazwa pochodzi od "Starego Che" - jednego z bohaterów filmu "Indiana Jones i Świątynia Zagłady". Obecnie to sekstet, który tworzą: Hubert "Spięty" Dobaczewski, Mariusz "Denat" Denst, Rafał Borycki, Maciej Dzierżanowski, Michał Jastrzębski i Filip Różański. Panowie zgodnie twierdzą, że to, co pozwoliło im osiągnąć muzyczny sukces to "fraternity", czyli braterstwo. - My się po prostu lubimy. Lubimy się spotykać, grać razem. Oczywiście, są jakieś drobne tarcia, ale to nie są wielkie rzeczy. Często słyszy się, że w różnych zespołach muzycy się kłócą, odnoszą się do siebie bardzo ostro, a my wręcz przeciwnie - jesteśmy dla siebie łagodni i dbamy o dobre relacje. Na co dzień jesteśmy po prostu kumplami. I o to chyba chodzi, jeśli chce się grać dłużej niż dwa, trzy lata - wyznał podczas jednego z wywiadów Spięty, wokalista zespołu.
Lao Che to fenomen na polskim rynku muzycznym. Artyści, dzięki swojej ciężkiej pracy, osiągnęli nie tylko sukces artystyczny, ale i komercyjny. Nagrali do tej pory pięć płyt, m.in. "Gusła", na której zespół zmierzył się polskim średniowieczem oraz "Powstanie Warszawskie", na której artyści wykorzystali nie tylko stare mikrofony, ale również fragmenty przemówień generała Sikorskiego oraz wierszy Baczyńskiego i Jasińskiego.
Ostatni krążek grupy nosi tytuł "Soundtrack". - Moje teksty zawsze są subiektywną oceną świata i mojego miejsca w nim. Przed nagrywaniem wyobrażałem sobie tę płytę jako przekaz, który buduje, idzie ku górze. Ale wyszła refleksyjna rzecz o rozsypce, smutku, lęku, która jest też pewnym pytaniem: coś się kończy, ale czy zacznie się coś nowego? I muszę to przełknąć, bo jeśli te teksty miały być prawdziwie, musiałem uczciwie opowiedzieć o tym trudnym czasie, który na mnie przyszedł - przyznał Spięty.
"Soundtrack" powstał w wyniku inspiracji klasycznymi albumami z muzyką filmową. To niezwykle różnorodny krążek, na którym można odnaleźć elementy rocka, muzyki funk, elektroniki, hip hopu, ale także improwizacji i liryki. Wzorem poprzednich płyt zespół postanowił pójść w nieznanym kierunku, pozwalając sobie na absolutnie swobodne czerpanie z bogactwa muzyki, nie zważając przy tym na sztywne ramy gatunków. I dzięki ich odwadze muzyka Lao Che stała się fascynującą hybrydą, rządzącą się swoją własną stylistyką, w której łączą się nie tylko folk z rockiem, ale również piosenka aktorska z elementami słuchowiska. - Taką mamy ambicję, żeby zaskakiwać nie tylko siebie, ale przede wszystkim słuchacza. Zdajemy sobie sprawę z tego, że poruszanie się w jednej stylistyce na przestrzeni pięciu albumów jest strzałem w kolano, czasem w mniejszym, czasem w większym stopniu. Poza tym jest to nudne, nie sprzyja żadnemu rozwojowi i nie ma w tym niczego ciekawego. Dlatego też cały czas się zmieniamy i szukamy nowych rozwiązań - powiedział kiedyś Denat.
Monika Nawrocka-Leśnik
- Lao Che - koncert
- CK Zamek, Sala Wielka
- 5.10, g. 20
- bilety: 40 zł i 30 zł