Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

Poczuć wszystkie smaki tańca

Rozmowa z Iwoną Pasińską, tancerką i choreografem, wieloletnią I solistką Polskiego Teatru Tańca

. - grafika artykułu
Iwona Pasińska jako Markiza de Marteuil, fot. J. Multarzyński

Jesteś absolwentką łódzkiej szkoły baletowej. Większość Twoich kolegów z klasy po dyplomie angażowało się do Teatru Wielkiego w Łodzi - stacjonarnej instytucji ze świetnymi warunkami pracy. Ty jednak wybrałaś Poznań i Polski Teatr Tańca...

Powód był oczywisty: Ewa Wycichowska. Miałam szczęście być jej uczennicą, a zarazem widzem jej spektakli. Z całą klasą byliśmy niemal na każdym jej przedstawieniu, przeżywaliśmy zespołowy zachwyt tancerką i choreografem. Kiedy więc usłyszałam "no to przyjedź", nie mogłam nie wykorzystać takiej szansy. Miałam w życiu dużo szczęścia.

Zaczęłaś pracę w PTT w 1989 r. Doskonale pamiętam Twoje pierwsze role i bezgraniczne zaangażowanie w pracę. I stało się - fatalna kontuzja wyłączyła Cię na długie miesiące. Wróciłaś na scenę po blisko roku rehabilitacji legendarną rolą Markizy de Marteuil w Niebezpiecznych związkach.

Teraz, po latach, z dystansu widzę, że to było szaleństwo. Kontuzja była bardzo poważna, jeden z lekarzy twierdził nawet, że nie wiadomo, czy będę chodzić, a o tańczeniu powinnam zapomnieć. Czas płynął, a Szefowa powtarzała, że na mnie czeka. Ta rola była pomyślana dla mnie i nie została powierzona nikomu innemu. To niesamowite doświadczenie dla tancerza poczuć takie zaufanie i wiarę ze strony choreografa. Rola Markizy de Marteuil była idealnie dla mnie skrojona, wielkie wyzwanie, nie tylko techniczne, ale także teatralne. Mogłam - jak nigdy przedtem - pokazać na scenie różne swoje odcienie.

Należysz do bardzo nielicznego, elitarnego wręcz grona tancerek, które rozwijają także karierę naukową. Niedawna I solistka Polskiego Teatru Tańca jest dziś doktorem nauk humanistycznych.

Kiedy dostałam tytuł I solistki, dopiero zaczęła się praca. Dziś czuję się podobnie, czuję brzemię tytułu naukowego i jednocześnie mam poczucie, że wreszcie w moim życiu coś się dopełniło, że nauka jest tą cząstką, której mi brakowało. Powinniśmy inaczej budować relację z wiedzą o sztuce, jeszcze na poziomie szkoły. W Polsce to jest podstawowy problem - nie pracuje się nad kreatywnością, ekspresją ciała, spostrzegawczością. Studia teatrologiczne, praca dydaktyczna i naukowa pozwoliły mi dostrzec to, co wcześniej mi umykało, z czego nie do końca zdawałam sobie sprawę. Jako wykonawczyni skupiałam się bardzo na idiomie ruchowym. Teraz czuję smaki, zapachy, barwy. Dziś inaczej, znacznie głębiej, patrzę na twórczość Ewy Wycichowskiej i fenomen Polskiego Teatru Tańca. Będąc w środku, wielu rzeczy nie widziałam. Były oczywiste, działy się. Praca ze słowem, z tekstem, procesy analityczne zmusiły mnie do innego myślenia. Dopiero teraz rozumiem, w jakim Teatrze pracowałam. Wiem teraz, co znaczą słowa Szefowej, "nie patrzeć, widzieć".

Rozmawiała Jagoda Ignaczak

Jubileusz Polskiego Teatru Tańca sezon XL

  • kolejne spotkanie w ramach cyklu XL. Polski Teatr Tańca wczoraj i dziś. Odcinki VII i VIII
  • 12.10, g. 20
  • hala nr 2 MTP