Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

6:10 z III Rzeszą

Ten mecz był w Poznaniu wydarzeniem wiosny 1934 roku. Na pojedynek z reprezentacją Polski przyjechała wszak najlepsza wówczas drużyna bokserska Europy - reprezentacja III Rzeszy.

. - grafika artykułu
Reprezentacja Niemiec po przyjeździe do Poznania na mecz bokserski, zdjęcie wykonane na dworcu, fot. NAC

Rozegrany w niedzielę 29 kwietnia 1934 roku mecz miał być dowodem na to, że nawet Niemcy i Polacy potrafią przezwyciężyć demony przeszłości i żyć w pokojowej koegzystencji. Tak przynajmniej klimat starcia na ringu zapowiadała prasa obu krajów. Wszystko rozgrywało się w aurze rzekomego politycznego pojednania - w styczniu 1934 roku oba kraje podpisały wszak pakt o nieagresji, który miał zapewnić im i Europie długi pokój. Tak przedstawiały to hitlerowskie Niemcy - reżim Hitlera potrzebował oddechu, by wzmocnić się wewnętrznie.

"Nie ma innego sportu"

W zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego zachowało się kilka zdjęć z tego sportowego wydarzenia. Na jednym z nich widać wymowną scenę: moment przywitania się obu ekip podczas odgrywania hymnów. Polacy stoją w ringu swobodnie, z rękoma wzdłuż ciał. Ekipa niemiecka wyciąga prawe dłonie w hitlerowskim pozdrowieniu.

Ta fotografia świetnie oddaje klimat tamtych czasów i panujące wówczas nastroje. Bo choć oficjalnie następowała wówczas (krótkotrwała, jak się później okazało) poprawa w stosunkach politycznych Polski i Niemiec, polskie gazety zapowiadały to starcie z właściwym dla poprzednich jeszcze lat podtekstem.

"Przegląd Sportowy" przedstawiał reprezentację Niemiec jako drużynę: "kraju, w którym boks amatorski stoi na najwyższym stopniu rozwoju, cieszy się poparciem wszystkich warstw społeczeństwa i specjalną miłością sfer rządzących, wprowadzany jest jako przedmiot przymusowy do szkół, niesłychanie popularny w wojsku, policji, miljonowych kadrach szturmowców, w kraju, którego jedynowładca powiedział w swym propagandowym dziele: Nie ma innego sportu, który w równej mierze rozwija ducha walki, wymaga błyskawicznej decyzji, daje ciału stalową elastyczność".

Niemcy podchodzili do potyczki z Polską w Poznaniu równie prestiżowo. "Nikt chyba nie odważy się dziś zawyrokować, jak zakończy się batalja w Poznaniu (...). Niemcy jadą do Poznania optymistycznie, ale też bardzo poważnie nastrojeni. W Budapeszcie powiedział wódz niemieckiego boksu Rüdiger, do swojej drużyny: »Nie rozczarujcie naszego wodza Adolfa Hitlera, któremu sport bokserski tyle zawdzięcza! Chcemy zwyciężyć nie tylko dla nas samych, (...) ale jako przedstawiciele całego narodu niemieckiego!«" - donosił "Przegląd Sportowy". "Do reprezentantów białego orła nie apelujemy nigdy z patosem najcięższego kalibru: rozumieją oni swą rolę i potrafią ją z honorem wypełnić" - dodawała polska gazeta.

Żydowski bokser w składzie

Mecz odbył się w reprezentacyjnej hali Targów Poznańskich, w której zasiadło aż 5 tys. widzów! Smaczku tej niecodziennej imprezie sportowej dodawał fakt, że w składzie reprezentacji Polski w ostatniej chwili znalazł się 21-letni Szapsel (Stanisław) Rotholc, pierwszy żydowski mistrz Polski w boksie.

Rotholc - pięściarz wagi muszej - dysponował piekielnie mocnym uderzeniem. Z zawodu zecer i drukarz, na co dzień walczył jako zawodnik żydowskiego klubu Gwiazda Warszawa. Do Poznania przyjechał już jako gwiazda - na zakończonych kilka dni wcześniej mistrzostwach Europy w Budapeszcie zdobył dla Polski brązowy medal. Przeciw występowi "Szapsia" zaprotestował jednak klub Rotholca. Gwiazda zwróciła się do Polskiego Związku Bokserskiego o zwolnienie Rotholca, "gdyż jako klub żydowsko-robotniczy ma podwójne powody, aby uniknąć zetknięcia się ze sportowcami hitlerowskich Niemiec" (cytat za "Przegląd Sportowy"). Władze PZB nie wycofały jednak zawodnika. Przeciwnikiem Rotholca w Poznaniu był 25-letni Werner Spannagel, uważany za najlepszego pięściarza w ekipie niemieckiej. Szanse Rotholca w tym starciu polscy dziennikarze oceniali jako "znikome".

"Nerwami i ambicją"

" (...) Po odegraniu hymnów na ringu zostają Spannagel i Rotholc. Niemiec w czarnej koszulce. Polak w białym dresie i czerwonych spodenkach. Sędziuje w ringu wiecznie żujący gumę Holender Bergstroem" - relacjonował dziennikarz "Przeglądu Sportowego" (pisownia oryginalna). - " (...) Od razu w pierwszej rundzie Rotholc uzyskuje znaczną przewagę punktową. Początkowo łapie kilka ciosów Niemca, ale potem wykorzystuje luki w gardzie i trafia kilkakrotnie Spannagla w szczękę. Rzuca się w oczy, że ciosy Rotholca nie przemijają bez śladu. Niemiec przyklęka przez chwilę, a potem ogranicza się do defensywy. W drugim starciu Rotholc jest też na wierzchu, chociaż jego przewaga jest zniwelowana nieczystym sposobem walki (odpychanie, przetrzymywanie, bicie po komendzie rozbrajającej). Spannagel próbuje iść do zwarcia, ale jest już zmęczony i nie ma sił, by skutecznie atakować. Kładzie się na przeciwnika, ale nie robi mu już krzywdy. Trzecią rundę obaj przetrzymują nerwami i ambicją. Rotholcowi pot zrasza twarz i zlepia oczy. Oczyma wodzi on po publiczności, jakby tam szukał otuchy i poparcia. Udały mu się dwa lub trzy ciosy w tej rundzie, podczas gdy Spannagel posuwa się do zwarcia i bezboleśnie obstukuje żebra Polaka. Obaj słaniają się i pomimo tego nawet na dźwięk gongu nie przestają walczyć. Rozdziela ich sędzia, który za chwilę ogłasza sensacyjne zwycięstwo Rotholca. Polska prowadzi 2:0".

Rotholc był jednym z trzech polskich bokserów, którzy wygrali swoje walki. Zwycięstwa odnieśli również Czesław Cyraniak z Warty Poznań - jako pięściarz znany pod pseudonimem Kajnar oraz inny poznaniak (choć urodzony w Berlinie) - Witold Majchrzycki. Niestety pozostałych pięciu Polaków przegrało swoje walki. Efekt - reprezentacja Polski uległa w Poznaniu Niemcom 6:10.

W komentarzach prasowych wynik ten i tak uznano za sukces. Chwalono zwłaszcza rozsądną taktykę Rotholca, ale również występy poznańskich bokserów. "Wysoką klasę pokazał Kajnar, imponując bogatym repertuarem ciosów i doskonałą orjentacją oraz dużym zmysłem pięściarskim" - relacjonował 1 maja 1934 roku "Kurier Poznański". I podkreślał "wyrobienie" sportowe poznańskiej publiczności.

Na marginesie warto zauważyć, że przed wojną Poznań był wielokrotnie widownią bokserskich pojedynków Polski i Niemiec. Doszło do nich także w 1931, 1935, 1938 i 1939 roku. Od 1936 roku polską kadrą bokserską kierował samodzielnie słynny Feliks "Papa" Stamm. Ostatni w Poznaniu mecz z Niemcami rozegrano w kwietniu 1939 roku, a więc w momencie gdy relacje między obu krajami zaczęły się gwałtownie psuć - za sprawą nacisków III Rzeszy na Polskę. Pół roku później Polska znalazła się pod niemiecką okupacją.

Piotr Bojarski

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019