Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Niskie loty

"Nie pomyl filmu!" - desperacko krzyczał plakat "Dywizjonu 303. Historii prawdziwej", który miał premierę dokładnie dwa tygodnie po wejściu do kin konkurencyjnego "303. Bitwa o Anglię". Ponieważ druga z wymienionych, brytyjska produkcja pozostawiła spore poczucie niedosytu, nadal można było z nadzieją wyczekiwać historii godnej polskich asów przestworzy. Czy ostatecznie było warto?

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Tym razem scenarzyści sięgnęli po słynną, napisaną jeszcze podczas II wojny światowej powieść Arkady'ego Fiedlera "Dywizjon 303". Ponoszące ogromne straty w starciu z Luftwaffe Królewskie Siły Lotnicze Wielkiej Brytanii nie nadążają z wyszkoleniem nowych pilotów. By kupić sobie trochę czasu, formują polski dywizjon, którego członkowie mają pełnić funkcję mięsa armatniego. Ku zaskoczeniu Brytyjczyków, Polacy z Witoldem Urbanowiczem i Janem Zumbachem na czele zaczynają odnosić spektakularne sukcesy. Wkrótce okaże się, że skazywana na porażkę grupa lotników znad Wisły odegra kluczową rolę w bitwie o Anglię.

"303. Bitwa o Anglię" był bliższy kinu klasy B, natomiast "Dywizjon 303: Historia prawdziwa" został skrojony na modłę amerykańskiego blockbustera - pełnego patosu, wzniosłych przemów, gloryfikacji patriotyzmu i bohaterstwa, które ma budować poczucie powszechnej dumy z narodowej przynależności. Zresztą jeden z polskich pilotów mówi wprost, że on nie walczy z powodu nienawiści do Niemców, lecz z miłości do Polski, bo umierać warto tylko z miłości. Takich patriotycznych wstawek, śpiewania hymnu, heroicznych czynów jest w filmie Delicia co niemiara.

W zasadzie zamysł był dobry - miało powstać wyraziste kino ku pokrzepieniu serc, a takie z reguły wypełnione jest wzniosłością i patosem. Kłopot polega na tym, że niespecjalnie odnaleźli się w tym aktorzy. Maciej Zakościelny, który miał grać Jana Zumbacha, uparcie pozostaje Maćkiem Zakościelnym - przystojniakiem flirtującym a to z Angielką podczas pobytu w Anglii, a to z Polką w scenach retrospektywnych. Pozostali są całkowicie bez wyrazu - odróżnialni od siebie co najwyżej za sprawą tu i ówdzie znanych z ekranu twarzy, jak w przypadku Jana Wieczorkowskiego czy Antoniego Królikowskiego. O dziwo pozytywnym wyjątkiem pozostaje Piotr Adamczyk jako Witold Urbanowicz, który błyszczy podczas sugestywnej przemowy à la William Wallace z "Walecznego serca".

Daleko "Dywizjonowi 303" do superprodukcji Michaela Baya, ale w porównaniu do angielskiego poprzednika nieco lepiej wypadają efekty specjalne - da się w trakcie walk powietrznych wyczuć sporą dozę dramatyzmu. Szkoda, że tak często trwoniona jest ona na ziemi. Ma zresztą film Delicia jedno z najbardziej kuriozalnych ujęć ostatnich lat, w którym dwoje bohaterów przytula się i daje wyraz swoim egzystencjalnym rozterkom, kiedy metr od nich leży martwa kobieta. Z drugiej strony bywają sceny, które autentycznie działają - w chyba najlepszej w całym filmie polscy żołnierze wykonują żałobny taniec, podczas gdy muzycy milczą.

W pewnym sensie "Dywizjon 303: Historia prawdziwa" i "303. Bitwa o Anglię" świetnie się dopełniają - oba nie działają na zupełnie innych poziomach. Pierwszy ma papierowych bohaterów, a świat, który powinien być przesycony grozą wojny, w rzeczywistości okazuje się kolorowy, pozytywny (jeśli już ginie Polak, co się prawie nie zdarza, to zawsze poza kadrem, jeśli Niemiec, to rozbija się bądź wybucha spektakularnie). Ma za to przyzwoite efekty specjalne oraz ostatecznie skutecznie - szczególnie pod koniec - gra na nutach patriotycznych. Drugi bohaterów ma wyrazistych i momentami potrafi oddać tragizm globalnego konfliktu, ale zbyt nachalnie posługuje się stereotypami, a podniebne bitwy pozostawiają wiele do życzenia. Dałoby się zapewne z tego wszystkiego poskładać jedną porządną produkcję godną pamięci polskich asów przestworzy, ale póki co trzeba wybierać. Ważne przy tym, żeby nie pomylić filmu.

Adam Horowski

  • "Dywizjon 303: Historia prawdziwa"
  • reż. Denis Delić

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018