Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Prawdziwe olśnienie

Bronisław Schlabs na przekór zimnej wojnie.

. - grafika artykułu
Wystawa "Rodzina człowiecza" na MTP w Poznaniu, 9.04.1960r. fot. archiwum Janusza Nowackiego

Wystawa The Family of Man, przygotowana przez zespół Edwarda Steichena w nowojorskim MOMA - Museum of Modern Art, jest najsłynniejszą prezentacją fotografii, jaka kiedykolwiek miała miejsce. Dość powiedzieć, że Rodzinę człowieczą obejrzało 9,5 miliona ludzi. Po gigantycznym sukcesie w Ameryce pojechała w świat. Dokładnie 55 lat temu dotarła do Polski. Wszystko za sprawą ciekawych powiązań zmarłego przed pięciu laty poznańskiego abstrakcjonisty Bronisława Schlabsa.

Potrafił strasznie hałasować

"To, co robicie, to nic niewarte!" - w drugiej połowie lat 50. XX w. Schlabs zaczął krzyczeć na kolegów fotografów. Jeden z nich, Marian Kucharski, wspomina, że "był bardzo impulsywny, egocentryczny". To, co proponował na spotkaniach członków oddziału poznańskiego Polskiego Towarzystwa Fotograficznego PTF, po prostu musiało się ziścić w stu procentach. "Potrafił hałasować strasznie. I przekonywał" - mówi Kucharski. "Rozbijał skostnienie powojennej estetyki. I napotykał opór" - stwierdza Janusz Nowacki. "Należał do ludzi wysokiej klasy" - ocenia Stefan Wojnecki.

W tamtym okresie Schlabs w zawrotnym wprost tempie zmienił ścieżkę swojego twórczego rozwoju. Z naginającego się do socrealistycznej estetyki reportażysty stał się jednym z wiodących fotografów awangardowych. Jeżdżąc pomiędzy Poznaniem, Gliwicami i Sanokiem, stworzył z Jerzym Lewczyńskim i Zdzisławem Beksińskim nieformalną, za to jedną z najciekawszych grup fotograficznych w Polsce. Rezultaty jej poszukiwań w 1959 r. krytyk Alfred Ligocki nazwał "antyfotografią". Schlabs z całej tej trójki najmocniej wszedł w abstrakcję, próbując z rozmachem przebić się z nią do międzynarodowego grona fotografów. Nie znając języków obcych, napisał do Ottona Steinerta, który już w 1949 r. zainicjował powstanie grupy Fotoform, a dwa lata później pod jej szyldem zaprosił międzynarodowe grono artystów do udziału w wystawie Subjektive Fotografie w Saarbrűcken.

Subiektywna fotografia i krok w nowoczesność

Steinert był wielkim, choć apodyktycznym strategiem. Jego wystawa miała kolejne edycje. Już w pierwszej (złożonej z 725 prac!) pojawiły się nazwiska Amerykanów. Po międzynarodowym sukcesie następna ekspozycja, w 1952 r., była już mniejsza, po to by bardziej uwidocznić prace samej Fotoform, zaczęła natomiast wędrować - od Amerikahaus w Monachium po USA i Tokio. Otto Steinert stał się światowym autorytetem i nawiązał cenne kontakty, m.in. z dyrektorem MOMA Edwardem Steichenem oraz amerykańskimi fotografami "subiektywnymi" - Minorem Whitem i Aaronem Siskindem.

Ale wróćmy do Poznania... Oto Schlabs w 1957 r., wspólnie z niemieckimi subiektywistami, organizuje tu niezwykle istotną w historii polskiej fotografii międzynarodową ekspozycję Krok w nowoczesność w Galerii PTF. Steinert wpisuje go na listę uczestników ostatniego, trzeciego pokazu Subjektive Fotografie, który odbędzie się w 1958 r. w Kolonii podczas Photokina.

Bronislaw, Polish, born 1920

Przez trzy lata ich relacja owocuje niebywałymi sukcesami dla Polaka i poznańskiego środowiska fotograficznego. Do pokazania zdjęć z Zachodu Schlabs potrzebuje wsparcia instytucji - PTF i ZPAF (Związku Polskich Artystów Fotografików). Pod ich egidą sprowadza do Poznania, a następnie do "opanowanych" przez Lewczyńskiego Gliwic wystawę prac Aarona Siskinda (!). Na oficjalne zaproszenie ZPAF jesienią 1959 r. The Family of Man jako Rodzina człowiecza przyjeżdża do Warszawy. A jednak dokładnie widać, kto za tym stoi, gdy w lutym 1960 r. siedem fotogramów poznaniaka zawisa w Nowym Jorku w MOMA na wystawie The Sence of Abstraction in Contemporary Photography (Sens abstrakcji we współczesnej fotografii). Podpisane są tak: "Schlabs, Bronislaw, Polish, born 1920" [mat. MOMA]. Wśród 75 fotografów z 7 krajów, pokazujących 300 prac, oprócz Schlabsa z Polską związane są tylko niezidentyfikowana przeze mnie bliżej Rose Mandel, Amerykanka urodzona w 1915 r. w Polsce, i Lotta Jacobi, urodzona w 1896 r. w Niemczech, ale skądinąd wiadomo, że był to Toruń, skąd jako dwulatka przeniosła się z rodziną do Poznania i żyła w nim 24 lata. Nie ma za to Steinerta. Jego prace były za mało abstrakcyjne? (Do MOMA jedzie w 1962 r.). Jest natomiast Siskind, White i Steichen, a nawet Alfred Stieglitz.

O jedności ludzkich pragnień

Piękne miał Schlabs przedwiośnie 1960 r. Luty - Nowy Jork, MOMA, 9 kwietnia - Poznań, wernisaż Rodziny człowieczej. Wszystko to wynika z jego korespondencji. Schlabs jest cały czas w Polsce, nie jeździ już tyle do Sanoka i Gliwic. Grupa "antyfotografów" (z Lewczyńskim i Beksińskim) rozpada się. Artysta na spotkaniach z kolegami w Poznaniu traci impet - za słaby jest odbiór jego idei. Nie widać go też wśród "śmietanki" gości zgromadzonych przed wstęgą, którą przecięto na otwarcie The Family of Man. "Nie pchał się przed kamery" - komentuje Stefan Wojnecki. "To było olśnienie" - Marian Kucharski jest jeszcze dziś poruszony, gdy mówi o Rodzinie człowieczej. Zaproszenia wydrukowano na odbitkach jednej z eksponowanych fotografii. Zdjęcia naklejono na płyty pilśniowe, również w wielkich formatach, np. 3 x 5 m - zdumiewających wówczas w Polsce. Pokazano je w hali MTP przy ul. Grunwaldzkiej, z powodu ilości metrów bieżących, których potrzebowała wystawa: 503 prace 273 autorów z 68 krajów. Steichen uznał fotografię za najdoskonalszy i najbardziej bezpośredni sposób, by pokazać jedność ludzkich pragnień i doświadczeń na całym świecie, chciał, by z uniwersalnych tematów wyłaniało się to, co łączy wszystkich ludzi. Udało mu się to w środku zimnej wojny, idealnie trafił w moment. Wystawa olśniewała we wszystkich krajach, lecz zarówno Steichen, jak i Schlabs mieli wiele szczęścia, że zaczęła podróżować w momencie, gdy Chruszczow postawił na tzw. pokojowe współistnienie ZSRR i USA. Inaczej nigdy nie dotarłaby do bloku wschodniego.

Monika Piotrowska