Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Proste melodie i trudne tematy

Pianino, kontrabas, cymbałki i bębny, a do tego garść prawdziwie Domowych Melodii. Grupa zagrała we wtorek w poznańskiej Sali Wielkiej.

Fot. Tomasz Nowak - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

"Grażka" jest o aborcji, "Zbyszek" o topieniu kociąt w stawie, a "Tato" o tym, jak trudno mówić najbliższym, że się ich kocha. Piosenki zespołu Domowe Melodie są proste, a kiedy już raz wpadną w ucho, nie sposób się ich pozbyć. Mimo tego, niejako na przekór, mówią o rzeczach ważnych i trudnych zarazem. Gdzie tu sens? Wygląda na to, że właśnie na tych kontrastach opiera się największa siła grupy, która nagle i niespodziewanie zdobyła radiowe listy przebojów i serca słuchaczy. Ich autentyczność, naturalność, sympatyczne usposobienie i żywy kontakt z fanami sprawia, że ci ostatni wprost ich uwielbiają. Jak tu nie lubić Justyny Chowaniak, Staszka Czyżewskiego i Kuby Dykierta, którzy na scenę wychodzą w kolorowych, jednoczęściowych pidżamach na guziki, a na głowę zakładają indiański pióropusz albo królicze uszy?

Na wtorkowym koncercie w Zamku w tak nietypowych strojach zaśpiewali wszystkie swoje piosenki, wśród nich m.in. przezabawną "Bułę" i "Chłopaka" oraz bardziej liryczne "Tu i teraz" i "Północ". Usłyszeliśmy również dwa niepublikowane dotąd utwory: "Rycerz" i "Panie prezydencie". W tym ostatnim można dopatrywać się inspiracji piosenką Jaromira Nohavicy pod tym samym tytułem, z tą różnicą, że wersja czeskiego barda nie jest tak dynamiczna i wykrzyczana jak w tym przypadku.

Podczas koncertu grupa nieśmiało zapowiedziała prace nad drugim krążkiem. Domowym Melodiom trudno jest wypełnić ponad godzinny występ materiałem z jedynej wydanej dotąd płyty, bo wystarcza go zaledwie na 40-50 minut grania. Biorąc jednak pod uwagę czterokrotny bis i cover szlagieru Kabaretu Starszych Panów "Addios Pomidory", we wtorkowy wieczór udało im się czarować publiczność przez blisko półtorej godziny. A zachwycili ją do tego stopnia, że dostali owacje na stojąco, a cała sala raz jeszcze odśpiewała z nimi "Zbyszka" i "Grażkę". Tę ostatnią razem z Zosią i Jagodą, najmłodszymi fankami Melodii, które wokalistka zaprosiła na scenę, by potem (ku zaskoczeniu rodziców) zejść z nimi za kulisy.

Nazajutrz na Facebooku pojawiło się zdjęcie z koncertu i podziękowania dla Poznania, a pod nim chmura wpisów: "było najpiękniej", "nie umiem nazwać tego, co się wydarzyło, to coś więcej niż koncert", "warto było jechać te 70 km". Dlaczego o tym wspominam? Bo to właśnie Facebook i kanał YouTube, na którym grupa przeszło rok temu zaczęła umieszczać swoje nagrania, pozwolił im zostać zauważonymi i wypłynąć na szersze wody. Od tamtej pory grali już m.in. w warszawskiej Stodole, Berlinie, a nawet... na Islandii. Mimo to nadal koncentrują się na mniejszych miejscowościach.

Poznański koncert był ostatnim z kwietniowego cyklu, wcześniej zagrali w Koninie, Opolu, Częstochowie i Wadowicach. Nic dziwnego, że bilety sprzedały się na pniu, i tylko najszybsi mieli do nich dostęp. Ogrom zainteresowania, jakie budzi zespół, we wtorek można było dostrzec gołym okiem, bo zamkowa Sala Wielka była wypełniona aż po brzegi. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo organizatorzy ich koncertów nie znajdą takiej sali, która bez trudu pomieściłaby wszystkich fanów.

Anna Solak

  • Domowe Melodie - koncert
  • 8.04
  • CK Zamek