Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Świat przez czarne (pożyczone) okulary

Przede wszystkim utwory z najnowszego wydawnictwa - trzypłytowego albumu "Sromota" - wykonał zespół Świetliki podczas środowego koncertu w klubie Blue Note. Publiczność przyjmowała muzykę owacyjnie.

. - grafika artykułu
.

Ponad dwie dekady na scenie i od samego początku status wykonawcy wręcz kultowego - to zobowiązuje. Opublikowanych w tym czasie sześć muzycznych albumów zespołu i kilkanaście tomików poetyckich jego lidera - umacniały szczególne miejsce Świetlików na scenie. Również najnowsze publikacje, tegoroczny znakomity tomik poetycki Marcina Świetlickiego "Jeden", a potem muzyczne wydawnictwo "Sromota" spodobały się zarówno wielbicielom, jak i krytykom. Nic zatem dziwnego, że w środowy wieczór poznański klub Blue Note zapełnił się publicznością, ciekawą dzisiejszego koncertowego oblicza Świetlików.

Zapasowe okulary

Zaczęło się od niecodziennego wyznania Świetlickiego, że ma pęknięte spodnie, dlatego nie będzie wykonywał gwałtownych ruchów i "wyjątkowo nie będzie tańczył". Do pierwszej wiadomości doszła druga - taka mianowicie, że artyście pękły również czarne okulary, więc prosi wraz z kolegami, żeby maksymalnie przygasić światła - najlepiej aż do zaciemnienia sali. Taki klimat, podszyty lekko absurdem, panował podczas środowego koncertu. Drugiemu nieszczęściu szybko zaradził kolega z zespołu, pianista Michał Wandzilak, który przyniósł z garderoby własne ciemne okulary dla Świetlickiego - światła mogły więc zabłysnąć normalnie. Niestety, na pytanie czy nie ma w garderobie też zapasowych spodni, Wandzilak odpowiedział przecząco...

Nie chce nam się grać

O ile sama atmosfera koncertu, a szczególnie jej warstwa "konferansjerska" były naznaczone pewnymi elementami kabaretowymi, o tyle muzyka płynęła już całkiem na poważnie. Grupa przyjechała promować album "Sromota" i utwory z niego zdominowały wieczór. Co ciekawe, jakby potwierdzając fakt, że album jest ściśle ułożoną całością, artyści wykonywali materiał w takiej kolejności, w jakiej znalazł się na wspomnianym wydawnictwie. Co prawda nie zagrali wszystkich utworów (bo "nie chce nam się grać niektórych"), za to lider skrupulatnie odliczał czy jesteśmy jeszcze na pierwszej czy już na drugiej płycie. Podobnie jak album, koncert zaczął się od - powtórzonego za Wyspiańskim - ponurego wyznania, że w sercu artysty tylko "sromota, wstyd, palący wstyd". Później barwy zaczęły się ciut rozjaśniać, również dzięki specyficznej poetyce i zabawom słownym autora, gdy śpiewał, że "w moim domu nie ma problemu z alkoholem / albowiem piję na mieście", albo gdy ciesząc się, że "to co skryte / ujawnione wnet zostanie" konstatował: "śniegi zginą / lody spłyną / wyjdzie trup z bałwana".

Wycieczki od rocka

Oczywiście, o tym, że oferta Świetlików jest tak szczególnym zjawiskiem decydują nie tylko walory poezji Świetlickiego, ale też intrygująca muzyczna formuła. Zawsze była ona oryginalną, wyrazista propozycją, a dziś brzmi chyba jeszcze ciekawiej niż przed laty.

Pamiętam dość dobrze pierwszy koncert Świetlików w Poznaniu, na promocji jednego z numerów Czasu Kultury, mniej więcej dwie dekady temu. Mnóstwo było wtedy w ich graniu chropowatości i zadziorności, odwołań do estetyki rockowej nowej fali, post punka, reminiscencji po Iggym Popie. Zresztą i dziś wszystkie te elementy pojawiają się w ofercie zespołu. Przekomarzając się w środę ze słuchaczami, Świetlicki charakteryzował swoje utwory mówiąc, że te "długie i delikatne są zdecydowanie gorsze od krótkich i agresywnych". Ale teraz w muzycznej palecie Świetlików jest więcej barw. To przecież nie przypadek, że w miejsce drugiej gitary pojawiły się instrumenty klawiszowe (mocny punkt zespołu, wspomniany Wandzilak) oraz altówka - znakomita, choć chwilami zepchnięta na margines brzmienia, Zuzanna Iwańska. Oczywiście, bazą jest tu wciąż estetyka rocka, ale  wycieczki pojawiają się w różnych kierunkach, czasem psychodelii, czasem folk rocka, nowej fali.

Papierosie - mój przyjacielu

Zagrane jest to wszystko znakomicie i tworzy znakomite tło dla lidera, który - w koszulce z wizerunkiem Stańczyka - trochę śpiewa, trochę melodeklamuje, trochę mruczy do mikrofonu. Może mniej dynamicznie i aktywnie niż kiedyś, ale też może dzięki temu jego słowa nabierają większej mocy. Pozostaje przy tym sobą.

W pewnym momencie rzucił do mikrofonu: "tu zdaje się nie wolno palić?". Po czym, swoim starym scenicznym zwyczajem, wyciągnął z kieszeni pudełko papierosów - i zapalił. A gdy ze smutkiem odkrył, że ma tylko trzy sztuki - publiczność dostarczała mu na scenę kolejne paczuszki. W tym kontekście jak szczególne, autoironiczne, wyznanie zabrzmiała piosenka, w której śpiewał: "mój mały przyjacielu papierosie / spędziłem z Tobą więcej czasu niż z kimkolwiek / niszczymy się nawzajem / wzajem oddani sobie"...

Koncert życzeń

Kiedy w trakcie wykonywania piosenek ze "Sromoty" słuchacze dopominali się, między utworami, starszych utworów,

 Świetlicki stwierdził: "Nie wiem czy Państwo to zauważyli, ale gramy dzisiaj wyłącznie utwory z nowej płyty. Zakładajcie własne zespoły i grajcie nasze stare utwory". Później jednak na bis ("bez schodzenia ze sceny, bo spodnie...") grupa postanowiła zagrać swego rodzaju koncert życzeń. Piszę "swego rodzaju", bo były to nie tylko życzenia słuchaczy, ale też samych muzyków, a poza tym niektóre życzenia były odrzucane przez wykonawców albo wykonywane były w wersjach trwających trzydzieści sekund. Ku radości wielbicieli popłynęła ze sceny m.in. słynna "Filandia", a także m.in. "Listopad" i "Słonidarność" - pamiętające pierwszą płytę grupy oraz "Złe misie".

Ścieżka w poprzek

Przyznam, że Świetlicki i  Świetliki są dla mnie wciąż jednym z najświetniejszych zespołów na polskiej scenie muzycznej. Oryginalność grupy potwierdza najnowsza płyta i to nie tylko ze względu na jej rozmiary (kto w dzisiejszych czasach - kultury singla - nagrywa trzypłytowe albumy!), ale jej artystyczną jakość. Potwierdza to również sceniczna forma grupy. Żarty i żarciki jej członków są konsekwencją raz obranej formuły, ale chyba też efektem przeciwstawiania się stereotypom. Z jednej strony mamy wszak wielką piękną tradycję (szalenie poważnych i często ciut koturnowych) śpiewających poetów z Krakowa, z drugiej - również często nad wyraz serio - rockowych buntowników. Świetliki od lat wydeptują tu własną ścieżkę - często w poprzek przyzwyczajeń publiczności. Dlatego też są wciąż tak bardzo fascynującym zespołem.

Tomasz Janas

  • Świetliki
  • Blue Note
  • 11.12.2013