Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

Bajka o pewnym grafiku

Wystawę Igora Morskiego "Imaginarium. Ilustracje prasowe i reklamowe" w WSNHiD relacjonuje Daria Mierzlcarzewicz.

jedna z prac Igora Morskiego - grafika artykułu
jedna z prac Igora Morskiego

Wchodzę sobie na werniaż wystawy Igora Morskiego, a tam Pan Igor siedzi na żyrandolu.

"Czy to będzie nowa praca graficzna?", pyta patrząca na to zjawisko pani w futrze. Stojący obok mężczyzna odpowiada jej po chwili: "Artysta stał się swoim dziełem, kochanie".

Światło

Pan Igor cały dzień jechał na rowerze stacjonarnym, żeby przygotować swój wernisaż. Aby mechanizm wystawy zadziałał, należało wprowadzić w ruch odpowiednie tryby machiny, a do tego potrzebna była energia kinetyczna, którą Pan Igor wygenerował, pedałując zawzięcie na jednośladzie zaprojektowanym w Morski Studio (ciężka jest praca grafika).

Rzesza ludzi pracowała nad tym, aby wszystko się powiodło. Czterech mężczyzn odpowiedzialnych za światło nieustannie kręciło olbrzymią korbą, aby zwiedzający wystawę cokolwiek dojrzeli w pracach artysty. Na szczęście Pan Igor był przygotowany na wszystko i gdy mężczyźni zmęczyli się wyczerpującą fizycznie pracą, na ich miejsce wstawił nowych, którzy - tak jak tamci - sprawili, że żarówki świeciły doskonale.

Akcja

Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że Pan Igor wcale już na żyrandolu nie siedzi, tylko zwisa z haczyka wędki, której kołowrotek przyczepiony jest do sufitu. Przeraziłam się w pierwszym odruchu, że to jeden z tych nowoczesnych performansów, w których artyści przekłuwają sobie ciała, ale na szczęście okazało się, że Pan Igor wisi na haczyku zaczepiony o frak, a nie własną skórę. Co za ulga! Z tymi artystami nigdy nic nie wiadomo.

Jakże byłam zaskoczona, gdy w drugiej sali naga kobieta z najprawdziwszym ogonem przypominającym ogon małpy wymachiwała nożyczkami (zresztą w rytm świetnej muzyki Wojtka Grabka), grożąc, że sobie ten ogon odetnie! Skonsternowani goście (towarzystwo cokolwiek delikatne) nie wiedzieli, jak reagować, bo niby XXI wiek i nic już nie szokuje, jednak ta naga pani wywoływała sprzeczne emocje. Człowiek, ale chyba nie do końca? Gra przed nami czy nie gra?

Brawa

Nic jednak nie zszokowało mnie bardziej niż to, że, gdy sączyłam wino, zupełnie niespodziewanie ze schodów sturlało się pomiędzy gości wielkie oko Pana Igora! Szklista kula o średnicy trzech metrów o mały włos nie skrzywdziła starszej pani, która zapewne była znakomitą Panią Profesor z Uniwersytetu Artystycznego, zaproszoną na wystawę ulubionego ucznia.

Widać było w oku Pana Igora kilkusekundowe przerażenie (zwizualizował sobie pewnie okrutną śmierć Ważnej Nauczycielki), na szczęście nic jej się nie stało. Uśmiechem i machnięciem ręki skwitowała incydent jako błahostkę i natychmiast zaczęła... bić brawo. Nie wiadomo było do końca, czy w istocie to wydarzenie ją jednak artystycznie zachwyciło, czy bicie brawa było po prostu odruchem nerwowym, by opanować presję wynikającą ze skupionych spojrzeń ogromnego oka Pana Igora i reszty gości, których uwagę przyciągnął niedoszły wypadek. Bicie braw, wiadomo, tak jak ziewanie, powoduje reakcyjną lawinę pomnożenia tego gestu, zatem po chwili brawo bili już wszyscy (łącznie z Panem Igorem, wiszącym na wędce).

Pointa

Klaskanie urosło w taką siłę, że cały budynek WSNHiD zaczął drżeć. Stałam akurat w takim miejscu, że zauważyłam, iż kafelki, którymi wyłożona jest podłoga, pękają w przepiękne rysy. "Nieźle to sobie wykoncypował" - pomyślałam wtedy, doceniając artystyczną reżyserię całego eventu. Drżenie trwało jeszcze niedługi czas i ustało (na szczęście budynek ocalał). Jednak moja refleksja o precyzyjnej reżyserii całości wernisażu dalej drżała, sprawiając, że pękać zaczęły kolejne ściany szkoły. Gdy pomyślałam na przykład, że Pan Igor to dziwny artysta, pękła charakterystyczna, półokrągła ściana tuż przy wejściu. Gdy jednak za chwilę przyszła myśl, że on ma niezłe pomysły na kolaże, miałam wrażenie, że ta półokrągła ściana jednak się nie rozpadnie, bo jakieś dziwne spoiwo tajemniczych winorośli zaczęło łączyć pęknięcia. Gdy natomiast umysł mój zajęły myśli o tym, że Pan Igor za bardzo "siedzi" w fotografii reklamowej i że przeszkadza mi ten jego profesjonalizm w obsłusze fotoszopa, zawaliła się cała ściana przy schodach. Gdy potem pomyślałam jeszcze tylko, że jego prace byłyby lepsze, gdyby więcej w nich było "brudu", "złamań", "śladu ręki" a nie komputera, zawaliła się cała ściana nośna budynku. Wtedy właśnie stwierdziłam: "nic tu po mnie" (i pomyśleć, że kiedyś chciałam w tej szkole studiować).

Morał

W ulotce informującej o wernisażu Igora Morskiego i przedstawiającej kilka jego prac Aga Kacprzyk napisała o artyście, że "jest taki sam jak świat jego ilustracji, a jego prace są niczym nieprawdopodobna baśń". Te wypowiedzi oraz sama wystawa utwierdziły mnie w przekonaniu, że relacja z tego wydarzenia powinna być taka jak artysta i jego dzieło.

Daria Mielcarzewicz

Napisz do redakcji: kulturapoznan@wm.poznan.pl

  • Igor Morski. Imaginarium. Ilustracje prasowe i reklamowe
  • wystawa czynna do 29.02.
  • Wyższa Szkoła Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa (ul. Kutrzeby 10)
  • wstęp wolny

SKOMENTUJ: fb.com/kulturapoznan